Prezydentowi Serbii grożono śmiercią po zatrzymaniu Karadżicia
Proeuropejski prezydent Serbii Boris Tadić otrzymał wiele maili, w których serbscy ultranacjonaliści grożą mu śmiercią za "zdradę", jaką było według nich aresztowanie
oskarżonego o zbrodnie wojenne Radovana Karadżicia - podała serbska agencja Beta.
26.07.2008 | aktual.: 26.07.2008 21:22
"Już nie żyjesz, Borysie" - pod tą pogróżką znalezioną w poczcie elektronicznej prezydenckiej służby prasowej podpisał się niejaki Nebojsza Beatović z Banja Luki w Republice Serbskiej w Bośni.
W innych mailach z pogróżkami można było przeczytać: "Każdy zdrajca musi zapłacić", "W historii Serbii zdrajca zawsze spotkał się z potępieniem" lub "Pamiętaj Tadić, że w Serbii nigdy się zdrady nie zapomina".
Vjerica Radeta z Serbskiej Partii Radykalnej groziła, że za aresztowanie Karadżicia spotka Tadicia ten sam los, co prozachodniego premiera Zorana Djindjicia, który został zastrzelony przez nacjonalistów w 2003 roku.
Djindjić przekazał do trybunału ONZ w Hadze oskarżonego o zbrodnie wojenne byłego prezydenta Serbii i Jugosławii Slobodana Miloszevicia. Również do Hagi ma trafić Karadżić.
Aresztowany 21 lipca Karadżić był jednym z najbardziej poszukiwanych zbrodniarzy wojennych z okresu wojny w dawnej Jugosławii w latach 1990.
Trybunał ONZ ds. zbrodni wojennych oskarżył go w lipcu 1995 roku o ludobójstwo w związku z trwającym 43 miesiące oblężeniem Sarajewa. Zginęło wówczas 12 tys. ludzi, a Karadżić miał wydawać zgodę na rozstrzeliwanie ludności cywilnej. Jest on też oskarżony o spowodowanie śmierci 8 tys. Muzułmanów w Srebrenicy w 1995 roku.