Prezydentem na Ukrainie będzie Wiktor
Przed niedzielnym głosowaniem wciąż nie wiadomo, kto zastąpi Kuczmę - oficjalny
kandydat obozu władzy, premier Janukowycz, czy lider
opozycji Juszczenko. Jedno tylko jest pewne - prezydent będzie miał na imię Wiktor.
Potwierdziły się słowa prezydenta Leonida Kuczmy, który na wiosnę zapowiadał, że Ukrainę czeka brudna i brutalna kampania przed wyborami prezydenckimi. Nie można też całkowiecie wykluczyć, że rezultaty wyborów zostaną unieważnione i Kuczma pozostanie u władzy do marca.
Dwaj liderzy
Z 24 kandydatów na prezydenta w kampanii praktycznie widoczni byli tylko dwaj faworyci. Janukowycz może mówić o dużym sukcesie, bowiem w lipcu, gdy zaczęła się rywalizacja, miał o ponad 10 punktów procentowych niższe poparcie niż Juszczenko, a na początku października - jak świadczą sondaże - ich notowania zrównały się, a w niektórych lepiej wypadł szef rządu.
Janukowycz w znacznej mierze zawdzięcza ten sukces zajmowanemu stanowisku i zaangażowaniu struktur władzy wykonawczej w swoją kampanię. Największy skok popularności Janukowycza nastąpił jednak we wrześniu, po wprowadzeniu przez rząd podwyżek płac, emerytur i stypendiów.
Juszczenko w swojej kampanii musiał zmagać się z totalną blokadą w mediach, które jeśli już wspominały o nim, to po to, aby go zdyskredytować. Stąd najważniejszym elementem kampanii Juszczenki były spotkania z wyborcami. Na początku września musiał on na miesiąc przerwać kampanię, gdyż zapadł na tajemniczą chorobę. Według opozycji, podjęto próbę otrucia kandydata. Sam Juszczenko oskarżył władze o dokonanie zamachu.
Pełnym tajemnic wydaje się też incydent z końca września w Iwano- Frankowsku. Premier Janukowycz upadł na ziemię po trafieniu jajkiem w pierś i trafił na oddział reanimacji miejscowego szpitala. Władze utrzymują, że premier został trafiony nie tylko jajkiem, ale także "twardym przedmiotem", którego jednak nie zarejestrowały kamery filmujące incydent.
Dwa kierunki
Juszczenko postrzegany jest przez elektorat jako polityk prozachodni. On sam powtarza, że jest proukraiński. Nie obiecywał wyborcom ani wstąpienia do NATO, ani do Unii Europejskiej. Można przypuszczać, że kandydat unikał tych tematów, gdyż w mediach rozpętano kampanię pod hasłem "Juszczenko - agent Waszyngtonu". Wypominano nawet, że żona Juszczenki jest obywatelką USA, choć pochodzenia ukraińskiego.
Janukowycz postawił na elektorat sympatyzujący Rosji. Podczas spotkań z wyborcami deklarował rezygnację ze starań Ukrainy o członkostwo w NATO i UE, a jeśli Kijów będzie się integrować z tymi strukturami, to razem z Moskwą. Obiecał też wprowadzenie podwójnego obywatelstwa i rosyjskiego, jako języka oficjalnego.
Starania Janukowycza zapewniły mu poparcie ze strony Kremla. Wydarzeniem bez precedensu był przyjazd we wtorek aż na trzy dni prezydenta Władimira Putina do Kijowa. W pierwszym dniu wizyty w programie "Prezydent Putin na żywo", transmitowanym przez trzy wiodące stacje telewizyjne, rosyjski przywódca chwalił osiągnięcia rządu Janukowycza. Jednak wbrew oczekiwaniom nie zachęcał wprost do głosowania na niego.
Juszczenkę i Janukowycza łączy chęć wycofania ukraińskiego kontyngentu wojskowego z Iraku. Podobne też mają założenia polityki socjalnej - obaj obiecują podwyżki płac i poprawę ogólnego poziomu życia.
Media w grze
Zaangażowanie się struktur państwowych w kampanię na rzecz Janukowycza widać z obserwacji programów telewizji państwowej, która nieprzerwanie pokazywała solidnego, dbającego o naród premiera Janukowycza i Juszczenkę w roli "amerykańskiego rezydenta" o cechach krwiożerczego banderowca. Stało się też jasne, że wśród innych kandydatów na prezydenta co najmniej kilku miało za zadanie dyskredytowanie Juszczenki. Przekonuje o tym kampania medialna tych kandydatów, w której nie mówią oni o sobie, a o tym, jak ogromne niebezpieczeństwo dla kraju stanowi lider opozycji.
Stronniczość mediów, zwłaszcza elektronicznych, zauważył nawet Janukowycz. W niedzielę, 24 października, zaapelował, aby media informowały także o jego oponentach.
Juszczenko, który skupił się w kampanii na bezpośrednich spotkaniach z wyborcami, musiał stale walczyć z przeszkodami związanymi z poruszaniem się po kraju. Często stosowany był na przykład zakaz wpuszczania jego samolotu do miast, gdzie zaplanowano wiec, pod pretekstem np. złej pogody. Samolot lądował więc na lotnisku gotowym przyjąć lidera opozycji. Dzielącą miasta odległość kandydat na prezydenta pokonywał samochodem.
Ale i tu zdarzał się problemy, bo np. drogę blokowały ciężarówki. Blokady nie były jednak skuteczne, gdyż za każdym razem udawało się objechać je bocznymi drogami. Gdy po pokonaniu tych trudności Juszczenko nareszcie pojawiał się przed wyborcami bardzo często wyłączano prąd...
Dochodziło też do sytuacji niebezpiecznych, gdy - jak napisał tygodnik "Dzerkało Tyżnia" - potężny strumień światła z reflektora skierowano na kabinę pilotów w czasie startu samolotu z Juszczenką.
Wszystko wskazuje na to, że walka o stanowisko prezydenta Ukrainy nie zakończy się po pierwszej turze - żaden nie uzyska poparcia ponad 50 proc. głosujących - i dwaj faworyci wezmą udział 21 listopada w wyborczej dogrywce.
Zachód nieustannie wzywa władze w Kijowie do przeprowadzenia wolnych, uczciwych i demokratycznych wyborów. Liczne naruszenia w trakcie kampanii wyborczej zmusiły ambasadorów państw UE do wydania w środę oświadczenia o zejściu władz Ukrainy z drogi demokracji.
Tymczasem opiniotwórcze "Dzerkało Tyżnia" nie wyklucza, że formalnie ustępujący prezydent Kuczma może doprowadzić do unieważnienia wyborów, co automatycznie przedłużyłoby jego kadencję do marca 2005 roku.
Kuczma nie ufa ani Janukowyczowi, ani Juszczence. Chciałby dalej sprawować władzę, choćby zza kulis, ale wciąż nie wie, jak to zrobić. Anulując wyniki wyborów, zyskuje czas na znalezienie posłusznego następcy.
Roman Kryk