PolskaPrezydent: wymogłem na bracie odwołanie Marcinkiewicza

Prezydent: wymogłem na bracie odwołanie Marcinkiewicza

Lech Kaczyński powiedział, że to on "wymógł" na prezesie PiS i jego współpracownikach decyzję o odwołaniu Kazimierza Marcinkiewicza ze stanowiska szefa rządu. Prezydent zaprzeczył jednak, by rozmawiał z generałem Witoldem Marczukiem na temat podsłuchiwania byłego premiera.

Wcześniej w programie "Sygnały Dnia" Lech Kaczyński powiedział: byłem przeciwnikiem powołania pana Kazimierza Marcinkiewicza na premiera, tak, przyznaję. Nigdy w życiu nie kazałem go jednak podsłuchiwać, czy w inny sposób prześladować._Natomiast wyrzucić go kazałem, to jest prawda. I miałem świętą rację, bo premier musi być określonego formatu_ - dodał.

Również w rozmowie z dziennikarzami w Sejmie Lech Kaczyński oświadczył, że kazał Marcinkiewicza odsunąć ze stanowiska premiera. To jest święta prawda - podkreślał.

Proszony o wyjaśnienie tych słów później odparł, że to jest pewien skrót myślowy. Wymogłem tę decyzję - bo formalnie jest to decyzja kierownictwa partii - na jej prezesie i jego współpracownikach - przyznał prezydent.

Nie może być tak, że jedna osoba odpowiada za to, co się dzieje w państwie, zgodnie z konstytucją, w bardzo dużym stopniu, bo jednak władza premiera jest bardzo poważna, a druga, (która) niemal w istocie nie ma żadnego wpływu, jest odpowiedzialna - według opinii publicznej - tłumaczył Lech Kaczyński powody swoich działań.

Prezydent mówił, że wówczas każdego dnia była nowa krytyka Jarosława Kaczyńskiego, a Marcinkiewicz "nie był łaskawy" nawet się do niego odezwać.

Prezydent powiedział dziennikarzom, że sytuacja, w której prezes partii rządzącej jest zarazem premierem jest znacznie bardziej czytelna dla opinii publicznej. Lech Kaczyński zwrócił uwagę, że w okresie, gdy Kazimierz Marcinkiewicz pełnił funkcję premiera cała krytyka spadała na prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, chociaż ten nie miał wielkiego wpływu na decyzje rządu. Prezydent podkreślił, że to jemu udało się przekonać swojego brata do objęcia stanowiska szefa rządu.

Prezydent pytany, czy zlecił podsłuchiwanie Marcinkiewicza podkreślił, że to jest bzdura, bzdura, jeszcze raz bzdura. Nie kazałem podsłuchiwać, natomiast kazałem odsunąć ze stanowiska premiera- oświadczył Lech Kaczyński.

Wcześniej zarzuty byłego premiera odpierał prezydencki minister Michał Kamiński. Twierdzeniom byłego polityka PiS zaprzeczył też Witold Marczuk.

W wywiadzie dla sobotniego "Dziennika" Marcinkiewicz mówił, że Lech Kaczyński chciał wykorzystać służby specjalne przeciw niemu, wówczas urzędującemu premierowi, i prosił o to ówczesnego p.o. szefa ABW Witolda Marczuka. Marczuk miał odmówić prezydentowi-elektowi, ale miał sporządzić notatkę z rozmowy z nim. Marcinkiewicz daje do zrozumienia, że prezydent "zrobił to dla swojego brata", gdyż zawsze chciał, by to on był szefem rządu.

Prokuratura Okręgowa w Warszawie - na zlecenie Prokuratury Krajowej - ma przeprowadzić postępowanie sprawdzające co do zarzutów b. premiera.

Prezydent powiedział dziennikarzom, że sytuacja, w której prezes partii rządzącej jest zarazem premierem jest znacznie bardziej czytelna dla opinii publicznej. Lech Kaczyński zwrócił uwagę, że w okresie, gdy Kazimierz Marcinkiewicz pełnił funkcję premiera cała krytyka spadała na prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, chociaż ten nie miał wielkiego wpływu na decyzje rządu. Prezydent podkreślił, że to jemu udało się przekonać swojego brata do objęcia stanowiska szefa rządu.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)