Prezydent nieusprawiedliwiony



Maciej Frankiewicz nie stawił się wczoraj na rozprawie z powództwa byłej pracownicy domagającej się uregulowania składek ubezpieczeniowych. Pełnomocnik wiceprezydenta publicznie groził kobiecie konsekwencjami, jeśli nie zrezygnuje z roszczeń.

Prezydent nieusprawiedliwiony

Mariola S. domaga się przed Sądem Pracy w Poznaniu zapłaty ok. 5,6 tys. zł z tytułu zaległości w opłacaniu polis wykupionych dla niej przez M. Frankiewicza. Otwierająca proces rozprawa rozpoczęła się od przedstawienia przez pełnomocnika wiceprezydenta pisma, z którego wynika, że zadłużenie powstało w czasie, gdy właścicielem Wydawnictwa WIS nie był już M. Frankiewicz, lecz jego żona. Zapytana o to S. oświadczyła, że polisy posiadał cały czas jej były pracodawca, który nigdy nie wycofał się z ustnej umowy ich opłacania.

– Miałam zaufanie do pana Frankiewicza. Gdyby chciał zrezygnować z płacenia składek, przecież powiedziałby mi o tym i przepisał polisy na mnie, żebym mogła je sama opłacać – tłumaczyła drżącym głosem Mariola S. Zdenerwowana, przyparta pytaniami przez dwóch prawników wiceprezydenta (reprezentujący go radca prawny był w towarzystwie współpracownika) kobieta miała problemy ze składnym odpowiadaniem. Z uwagi na to sędzia zrezygnował z dalszego przesłuchania. – Wskazane byłoby, gdyby znalazła sobie pani prawnego pełnomocnika. Ułatwiłoby to sprecyzowanie przedstawionych roszczeń – zalecił powódce przewodniczący składu sędziowskiego.

Urzędnik powinien wiedzieć

Prowadzący sprawę sędzia był od początku posiedzenia zdziwiony niestawieniem się pozwanego. Wrócił do niej pod koniec rozprawy. – Nieobecność pana Frankiewicza jest niezrozumiała. Był zawiadomiony o wezwaniu go do sądu – wytykał pełnomocnikowi wiceprezydenta sędzia Maciej Nawrocki. – Pan Frankiewicz myślał, że jego obecność nie będzie konieczna. Sprawa była w zainteresowaniu mediów i jest publicznie znana – tłumaczył swojego klienta radca Witold Urbański. – Zdumiewa mnie takie oświadczenie – odpowiedział zirytowany sędzia. – Wysoki urzędnik, jakim jest pozwany, powinien zdawać sobie sprawę z konsekwencji nieobecności na rozprawie. Powinien też wiedzieć, że sąd nie opiera się na publikacjach, lecz musi osobiście poznać stanowiska stron. Nieobecność pana Frankiewicza jest niczym nieusprawiedliwiona. Oczekuję jego obowiązkowego stawiennictwa na następnej rozprawie. Proces odroczono do czasu przedstawienia przez Mariolę S. szczegółowych wyliczeń niezapłaconych składek. Sąd dał jej na to dwa tygodnie.

Incydent na korytarzu

Po wyjściu na korytarz pełnomocnik wiceprezydenta w obecności dziennikarzy głośno zagroził Marioli S.: – Jeśli sprawa będzie biegła tak dalej, wytoczymy pani proces o zniesławienie! Na pytanie dlaczego zastrasza powódkę, zareagował agresją słowną wobec dziennikarza „Gazety Poznańskiej”, po czym zabraniając publikacji swojego wizerunku – odciągany przez kolegę z kancelarii – szybko wyszedł z sądu.

Kobiecie trudno było opanować zdenerwowanie. Ręce trzęsły się jej jeszcze długo po wyjściu z budynku sądowego. – Będę teraz szukała prawnika. Nie mam jednak na to pieniędzy. Jestem bezrobotna, mam na utrzymaniu syna – powiedziała nam nerwowo zapalając papierosa. – Te polisy traktowałam jako koło ratunkowe. Mogłabym je teraz zlikwidować, żeby mieć środki na przeżycie. Tymczasem niemal całe zgromadzone pieniądze przepadły z powodu niepłacenia składek...

Polisy wiceprezydenta

Sprawę polis wiceprezydenta ujawniliśmy 8 września br. M. Frankiewicz będąc pracodawcą Marioli S. (pracowała w jego Wydawnictwie WIS) wykupił dla niej w 1996 i 1998 r. dwie polisy w Amplico Life na dodatkowe ubezpieczenie na życie. Kobieta o zaległościach w opłacaniu składek dowiedziała się po zwolnieniu się z WIS w 2003 r. Amplico poinformowało ją o wysokim zadłużeniu oraz o tym, że właścicielem polis nadal jest M. Frankiewicz. Bezskutecznie próbowała skontaktować się z wiceprezydentem i wyjaśnić sprawę. Gdy dowiedziała się, że z powodu zadłużenia, polisom grozi likwidacja, wystąpiła do sądu.

Krzysztof M. Kaźmierczak

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)