"Prezydent nagradza za pochodzenie partyjne"
Ruch Palikota zarzuca prezydent Warszawy Hannie Gronkiewicz-Waltz, że przyznała burmistrzom stołecznych dzielnic nagrody za "pochodzenie partyjne", zamiast za wyniki. Według Ruchu Gronkiewicz-Waltz faworyzuje samorządowców z PO. Demagogiczne zarzuty - odpowiada ratusz.
09.02.2012 | aktual.: 09.02.2012 14:59
O tym, że prezydent stolicy Hanna Gronkiewicz-Waltz "hołubi nagrodami burmistrzów z Platformy Obywatelskiej, nawet tych z fatalnymi wynikami finansowymi" - napisała czwartkowa "Rzeczpospolita". Według dziennika nagrody dla burmistrzów, które prezydent miasta przyznaje co kwartał, są uznaniowe. Jak wynika z zestawienia, do którego dotarła gazeta, najwyżej premiowani są zaufani burmistrzowie Gronkiewicz-Waltz, najniżej - ci niewywodzący się z PO, a takich jest w stolicy czterech.
Zestawienie nagród przedstawione przez "Rz", zaprezentowali na czwartkowej konferencji prasowej w Sejmie polityce Ruchu Palikota. Wiceszef partii Artur Dębski powiedział, że pokazuje ono, iż prezydent Warszawy przyznawała burmistrzom i wiceburmistrzom "nagrody za pochodzenie partyjne". - Wszyscy burmistrzowie, którzy są z Platformy otrzymali wysokie nagrody; bardzo często nieuzasadnione wynikami finansowymi gminy - podkreślił Dębski.
Jak dodał, w biznesie nagradza się najlepszych pracowników. - Jeżeli człowiek ma wyniki w pracy, otrzymuje nagrodę. Jeżeli tych wyników nie ma, to raczej płaci karę albo jest po prostu wymieniany na innego pracownika - powiedział.
Rzecznik partii Andrzej Rozenek zwrócił uwagę, że najmniejszą nagrodę - 19 tys. zł - otrzymał Piotr Guział, burmistrz dzielnicy Ursynów, która w minionym roku miała najlepsze wyniki finansowe.
- Na samym początku (listy nagród) jest Piotr Zalewski, burmistrz Pragi-Północ; najwyższa nagroda 36 tys. zł i najgorsze wyniki finansowe gminy - powiedział Rozenek. Jak dodał, "różnica jest taka, że pan Piotr Guział nie jest z Platformy, a pan Piotr Zalewski jest z Platformy".
Poseł Ruchu Palikota Armand Ryfiński oświadczył natomiast: "W kraju, gdzie zamyka się w tej chwili szkoły, żłobki, przedszkola, wydawanie publicznych pieniędzy na nagrody jest bardzo niepoważne, tym bardziej, że nie ma tu żadnego racjonalnego klucza".
Rzecznik prasowy stołecznego ratusza Bartosz Milczarczyk ocenił, że zarzut upolitycznienia nagród jest demagogiczny. Jak powiedział, zdarza się bowiem tak, że również burmistrzowie wywodzący się z PO ich nie dostają. Tak było - mówił - na przykład w 2010 r.
Milczarczyk zwrócił uwagę, że premie są przyznawane burmistrzom raz na kwartał. - Zdarzyło się w 2011 roku w dwóch przypadkach, że jednych kwartalnych nagród nie dostało dwóch burmistrzów, m.in. burmistrz Ursynowa Piotr Guział, który dostał wcześniej naganę - powiedział. Jak zaznaczył, przepisy przewidują, że jeśli ktoś dostał naganę, to w okresie czterech miesięcy nie może mu być przyznana premia.
Milczarczyk podkreślił też, że poszczególne dzielnice Warszawy różnią się pod względem problemów, z którymi zarządzający nimi burmistrzowie muszą się mierzyć. - Nie jest tajemnicą, że Praga-Północ przez dziesiątki lat była dzielnicą bardzo zaniedbaną; był tam bardzo duży problem ze stanem mieszkań komunalnych - powiedział. Jak dodał, mieszkańcy Pragi-Północ "wymagają też dużo zaangażowania w obszarze polityki społecznej". Zaznaczył, że burmistrz Pragi-Północ dostał nagrodę za to, że sukcesywnie rozwiązuje wszystkie te problemy.
Zwrócił też uwagę, że Ursynów jest dzielnicą znacznie większą - ma około dwa razy więcej mieszkańców - niż Praga-Północ. Z tego względu - zaznaczył - łatwiej tam o dochody, chociażby z wpływów podatkowych. - Inną sprawą jest, że żadna dzielnica w Warszawie nie jest samowystarczalna. Co roku przekazujemy z budżetu centralnego dodatkowe pieniądze na funkcjonowanie dzielnic - zaznaczył.
W 2012 roku - powiedział Milczarczyk - burmistrz Ursynowa dostał 250 mln zł z budżetu centralnego na działalność dzielnicy, natomiast burmistrz Pragi-Północ tylko 188 mln zł.