Prezydent: mamy więcej niż "pierwiastek"
Zastrzeżenia Polski w sprawie systemu głosowania w UE zostały w dużej mierze uwzględnione i mamy więcej niż system pierwiastkowy - powiedział prezydent Lech Kaczyński na konferencji prasowej po zakończeniu rozmów na szczycie Unii Europejskiej w Brukseli.
Galeria
[
]( http://wiadomosci.wp.pl/kulisy-szczytu-ue-6038708537262721g )[
]( http://wiadomosci.wp.pl/kulisy-szczytu-ue-6038708537262721g )
Kulisy szczytu UE
Sprawa głosowania w Radzie Unii Europejskiej była przedmiotem najbardziej zaciętej dyskusji, inne polskie postulaty były przyjmowane ze zrozumieniem - mówił prezydent.
Za "podstawowy sukces" Polski Lech Kaczyński uznał zagwarantowanie, że kontestowany przez Polskę system podwójnej większości wejdzie w życie w roku 2017 zamiast, jak przewidywała eurokonstytucja, w 2009. To dopiero za 10 lat. Do tej pory będzie funkcjonował korzystniejszy system nicejski - tłumaczył prezydent. Mamy system, który jest nieporównanie korzystniejszy nawet niż system pierwiastkowy - argumentował, odrzucając zarzuty o zbyt łatwą rezygnację z "pierwiastka".
W zasadzie nie musieliśmy zaciskać zębów i to jest nasz sukces - zaznaczył.
Dodał, że dodatkowo będzie obowiązywał wzmocniony kompromis z Joaniny - to hamulec bezpieczeństwa, który pozwala na odwlekanie podejmowania decyzji w Radzie. Mechanizm będzie mógł być użyty, jeśli wystąpią o to kraje reprezentujące co najmniej 19% ludności UE - tyle, ile dziś mają np. łącznie Polska i Francja. Eurokonstytucja przewidywała pułap 26,25%.
Prezydent podkreślił, że jest zadowolony nie tylko z efektów szczytu Unii, ale także z przebiegu współpracy między krajami członkowskimi. Jak mówił, to, co Polska osiągnęła nie byłoby możliwe bez solidarności ze strony prezydenta Francji Nicolasa Sarkozego i premiera Wielkiej Brytanii Tony'ego Blaira, a także bez - jak powiedział - przyjaznej postawy kanclerz Niemiec Angeli Merkel.
Jak przyznał Lech Kaczyński, polski postulat systemu pierwiastkowego popierały jednak tylko Czechy, zaś 25 krajów było przeciwko.
Prezydent Kaczyński był bardzo zadowolony ze spełnienia dwóch innych postulatów Polski. Cieszył się, że kraje członkowskie zgodziły się ostatecznie na dodanie do unijnej Karty Praw Podstawowych, która ma mieć wiążący charakter, forsowanej przez Polskę deklaracji wykluczającej "naruszanie prawa krajów członkowskich do ustanawiania przepisów w dziedzinie moralności publicznej i prawa rodzinnego".
Zdaniem szeregu europejskich przywódców, którzy głośno wyrażali swój sprzeciw, taki zapis podważa zaangażowanie UE w obronę praw obywatelskich. Chodzi o świat wartości- argumentował L. Kaczyński. Podkreślił też, że w mandacie do negocjacji nowego traktatu jest zapowiedź rozszerzenia unijnej solidarności krajów członkowskich na kwestie energetyczne. Oczekujemy prawnych zobowiązań do solidarności w przypadku kryzysów energetycznych -zapowiedział.
Prezydent przyznał, że na szczycie, który przeciągnął się do godzin porannych w sobotę, "były momenty dramatyczne", a polskie postulaty dotyczące systemu głosowania w Radzie UE były przedmiotem najbardziej zaciętej dyskusji. Ale starałem się z panią kanclerz Niemiec (Angelą Merkel) uzgodnić rozwiązanie, które pozwoliłoby przeprowadzić Konferencję Międzyrządową w sprawie nowego traktatu - powiedział.
Lech Kaczyński dziękował krajom, które wsparły polskie postulaty i sprawiły, że "polskie zastrzeżenia zostały w znacznym stopniu uwzględnione". Po szczycie - jego zdaniem - Polska jest zdolna do znacznie głębszej współpracy z Francją, Wielką Brytanią i Niemcami, bo spotkaliśmy się z solidarnym podejściem. Polska nie ma zamiaru o tym zapominać
Prezydent bagatelizował pytania dziennikarzy o częste rozmowy telefoniczne z premierem Jarosławem Kaczyńskim podczas szczytu i sugestie, że ośrodek decyzyjny był w Warszawie, a nie w Brukseli. Decyzje podejmowaliśmy wspólnie - zapewnił, dodając: Przeciętnie do swojego brata dzwonię 6-7 razy dziennie. (meg,ak)
Michał Kot