Prezydent Łodzi Jerzy Kropiwnicki głosował na "nie"
Pyskówką i awanturą rozpoczęło się wczoraj referendum w sprawie parady techno. Zwolennicy i przeciwnicy przekrzykiwali się, obrzucali wyzwiskami i przekonywali do swoich racji wymachując rękami. Głosowaniu towarzyszył wczoraj bałagan organizacyjny. Reporterka "Expressu" bez problemu oddała głos we wszystkich punktach i nikt nie zajrzał do jej dowodu osobistego. Część radnych uznała wczoraj referendum za bezprawne.
Łodzianie biorący udział w referendum na temat organizacji w Łodzi parady techno wrzucili wczoraj do urn kilka tysięcy kart do głosowania. Dziś drugi dzień akcji zorganizowanej przez władze miasta. Głosowanie odbywa się dziś od 12.00 do 19.00 w pięciu punktach na ul. Piotrkowskiej. Wyniki znane będą jutro.
O przeprowadzeniu dwudniowego plebiscytu zadecydowały w ubiegłym tygodniu władze miasta, które zamierzają w ten sposób zapytać mieszkańców, czy chcą, by na ulicach Łodzi odbywała się parada techno. Głosowanie zaczęło się o godz. 12.00 w pięciu punktach ul. Piotrkowskiej, W pasażu Schillera (gdzie było kilkudziesięciu dziennikarzy oraz pokaźny tłum gapiów) kilka osób pobrało karty do głosowania wcześniej i to bez pokazywania dowodu tożsamości! Jedna z kobiet dostała za to... burę od urzędnika pilnującego urny. Wcześniej wrzuciła cztery karty. - To głosy mojej rodziny, która jest teraz w pracy - tłumaczyła zdenerwowana kobieta i chyłkiem uciekła. Urzędnik skapitulował, a wypełnione karty bezpowrotnie wylądowały w zaplombowanej urnie.
Dopiero kiedy prezydent Jerzy Kropiwnicki wypełnił kartę i ostentacyjnie pokazał przechodniom, że głosuje na "nie", przy urnie pojawiło się aż pięciu urzędników. Skrupulatnie pilnowali, aby na jeden dowód głosujący dostawał jedną kartę.
Oburzeni zwolennicy parady pytali przeciwników, czy w sprawie przemarszu pielgrzymki na Jasną Górę również odbędzie się referendum. Przez kilkadziesiąt minut wokół urny w pasażu Rubinsteina toczyły się gorące dyskusje, które momentami przypominały kłótnie rodem z wiejskich targów. Po godz. 13, kiedy tłum się rozszedł, reporterka "Expressu Ilustrowanego" bez problemu oddała głosy we wszystkich pięciu punktach, mimo że pesel wpisała "z głowy". Do głosowania wystarczyła legitymacja studencka i szczery uśmiech...
Przeciwko referendalnej akcji w sprawie parady techno zaprotestował przewodniczący Rady Miejskiej Władysław Skwarka, oświadczając że referendum jest nielegalne. - Prezydent nie ma prawa organizowania referendum - powiedział. - Taką decyzję może podjąć Rada Miejska większością głosów.
Marzena Korosteńska z biura prasowego Urzędu Miasta Łodzi wyjaśniała: - Przeprowadzamy jedynie badanie opinii publicznej. Dodała, że jedyny koszt, jakie poniesie miasto, to suma wydana na wydrukowanie kart do głosowania w wysokości ok. 5 tys. zł. - Gdybyśmy zlecili przeprowadzenie badania opinii publicznej np. OBOP, to koszt wyniósłby 9 tys. zł - powiedziała.
Wczoraj Stowarzyszenie Młodej Lewicy Demokratycznej, Stowarzyszenie Młodzi Demokraci i Stowarzyszenie Młode Centrum również oprotestowali prezydenckie referendum. Mówili o bałaganie przy urnach.
Express Ilustrowany Agnieszka Gospodarczyk, (ew)