Ubiegający się o reelekcję prezydent Aleksander Kwaśniewski stawił się w czwartek w Sądzie Lustracyjnym na swój proces. To pierwszy w Polsce przypadek, by urzędujący prezydent stanął przed sądem.
Kwaśniewski napisał w swoim oświadczeniu lustracyjnym, że nie miał żadnych związków ze specsłużbami PRL. Sąd zweryfikuje to oświadczenie na podstawie archiwów nadesłanych z MON, MSZ, MSWiA, UOP i Ministerstwa Sprawiedliwości.
Nie pracowałem i nie współpracowałem ze specsłużbami PRL. To jest najważniejsze, co mam do powiedzenia - powiedział w czwartek sądowi prezydent.
Ministerstwo spraw wewnętrznych i administracji twierdzi, że w jego materiałach jest notatka o pozyskaniu Aleksandra Kwaśniewskiego jako współpracownika o pseudonimie "Alek". Prezydent zaprzecza.
Kwaśniewski przyznaje, że gdy pracował w tygodniku ITD oraz w "Sztandarze Młodych" kontaktował się z nim oficer operacyjny MSW, który zajmował się gazetami młodzieżowymi. To były rozmowy o ogólnym charakterze. Przedstawił się z imienia i nazwiska, było jasne, że to pracownik MSW - wyjaśnił.
Rzecznik Interesu Publicznego Bogusław Nizieński domaga się przesłuchania przez sąd czterech świadków - b. funkcjonariuszy SB, w tym tego, o którym mówił Kwaśniewski.
Po wyjściu z sali sądu prezydent powiedział dziennikarzom, że obawia się, iż dochodzi do gry politycznej w czasie jego procesu. Czy to przypadek, że jedna z gazet informuje o materiałach mających rzekomo świadczyć o moich kontaktach z tajnymi służbami PRL, zanim jeszcze sąd otrzymał te akta - pytał Kwaśniewski.
Przerwa w procesie potrwa do 9 sierpnia. (mp)