Prezydent i premier zyskują, Polska traci
Nie ma tego dobrego, co by na złe nie wyszło - powinna brzmieć
współczesna wersja staropolskiego przysłowia. W każdym razie z utęsknieniem oczekiwane przez kilka lat przez wielu Polaków rządy Platformy Obywatelskiej od ponad roku są faktem. I
co? I nic - a w najlepszym razie, mniej niż niewiele - zostało z
szumnych zapowiedzi wielkich reform.
19.12.2008 14:28
Nie przeprowadzono obiecanej reformy ustroju państwa (jednomandatowe okręgi wyborcze, zmiana sposobu finansowania partii), ani reformy podatków (wprowadzenie podatku liniowego od dochodów osobistych PIT, zmniejszenie stawki podatku CIT, zlikwidowanie podatku Belki), ani reformy finansów publicznych (nie zracjonalizowano zasad działania KRUS), itp., itd. A mimo to notowania premiera i jego gabinetu spadają niezwykle powoli, a od czasu do czasu nawet rosną - jak to się stało w ciągu pierwszej połowy grudnia.
Z najnowszego sondażu Wirtualnej Polski wynika, że działalność Donalda Tuska zdecydowanie dobrze i raczej dobrze ocenia 48% Polaków, wobec 41 przed dwoma tygodniami. Natomiast działalność rządu zdecydowanie i raczej dobrze ocenia 33% (na początku grudnia - 29%). W tym samym czasie notowania prezydenta Lecha Kaczyńskiego także nieznacznie poszły w górę - zdecydowanie dobrze i raczej dobrze ocenia jego działalność 30% ankietowanych, gdy dwa tygodnie wcześniej - 29%. Znacząco za to przybyło sympatyków Platformie Obywatelskiej; popiera ją teraz 48% badanych, wobec 33% na początku grudnia. Natomiast Prawo i Sprawiedliwość straciło wielu zwolenników - partię popiera teraz 16% Polaków, a na początku grudnia - 22%. W grze o sejmowe fotele liczy się jeszcze tylko SLD, którą popiera 8% respondentów (przed dwoma tygodniami - 6%). Pozostałe partie notują poparcie poniżej progu wyborczego.
Skąd ten nagły przypływ sympatii do rządzących? Czyżby główni uczestnicy toczonej na naszych oczach wyniszczającej wojny politycznej dostali od swych zwolenników premię za właściwe zachowanie? Na to wygląda.
Wzrost notowań premiera Tuska, jego rządu i PO może oznaczać tylko jedno: nagrodę za wynegocjowanie stosunkowo korzystnego dla Polski kształtu pakietu klimatyczno-energetycznego oraz za demonstrowaną ostatnio waleczność we wdrażaniu reform. Nawet jeśli nie są to sztandarowe reformy PO, które wyniosły Platformę do władzy, lecz zupełnie inne. Sejm przyjął w końcu pakiet ustaw zdrowotnych, ustawę o emeryturach pomostowych i jeszcze parę dziesiątek innych.
Natomiast prezydent Kaczyński dostał od swych stronników premię najpewniej za nie podpisywanie dokumentu ratyfikującego traktat lizboński oraz za zawetowanie sporej części owego ustawowego dorobku koalicji PO-PSL. Z najważniejszych, jak pamiętamy, szef państwa odrzucił kilka ustaw przeobrażających system zdrowia oraz kluczową dla przyszłości nowego systemu emerytalnego ustawę o emeryturach pomostowych - w praktyce unicestwiając obie te reformy.
Jak więc widać, wyborcy zachowują się niezwykle racjonalnie - w ramach nieracjonalnego polskiego systemu politycznego, który w gruncie rzeczy prowadzi do paraliżu państwa. Premiują polityków postępujących zgodnie z tym, co przewiduje nasz system prawny. A obowiązująca od 1997 roku fatalna konstytucja czyni z dwóch głównych ośrodków władzy wykonawczej - prezydenta oraz premiera i jego rządu - dwa zwalczające się do upadłego obozy, zamiast przeistaczać je w dwie strony demokratycznego dyskursu, walczące o wybranie najlepszych dróg prowadzących do rozwiązania stojących przed Polską problemów.
I dopóki nie zmienimy tego stanu rzeczy (na co na razie, niestety, się nie zanosi), musimy przywyknąć, że będzie tak, jak do tej pory: nie będzie tego dobrego, co by na złe nie wychodziło. Na czym rządzący politycy - co wynika choćby z ostatniego sondażu WP - nadal będą zyskiwać, a Polska - nadal tracić.
Piotr Gabryel, zastępca redaktora naczelnego "Rzeczpospolitej", specjalnie dla Wirtualnej Polski