Prezydent Bush przyleciał do Pekinu
Prezydent George W. Bush przyleciał do Pekinu, aby wziąć udział w uroczystym piątkowym
rozpoczęciu olimpiady.
07.08.2008 | aktual.: 07.08.2008 16:47
Po drodze do Chin, zatrzymując się w Tajlandii, wyraził głębokie zatroskanie stanem przestrzegania praw człowieka w Chinach i zdecydowany sprzeciw wobec przetrzymywania przez władze dysydentów i działaczy religijnych.
Na przemówienie w Bangkoku, w którym Bush mówił, że pora dać ludziom więcej wolności, i które przedstawiono jako zarys strategii Waszyngtonu wobec Azji, chińskie MSZ zareagowało lakonicznym oświadczeniem.
"Sprzeciwiamy się stanowczo wszelkim deklaracjom, czy działaniom, które wkraczają w sprawy wewnętrzne naszego kraju w imię praw człowieka lub religii" - głosi oświadczenie zamieszczone na stronie internetowej MSZ Chin.
Rząd chiński na pierwszym miejscu stawia ludzi i z oddaniem zachowuje i promuje podstawowe prawa i wolności swych obywateli - podkreślił rzecznik MSZ Qin Gang. Oświadczył, że obywatele Chin mają wolność wyznania. Są to bezsprzeczne fakty - zaznaczył.
Bush w Bangkoku mówił, iż Stany Zjednoczone zdecydowanie potępiają przetrzymywanie przez władze Chin dysydentów, obrońców praw człowieka czy działaczy religijnych. Wcześniej - w czasie pobytu w Seulu, który był pierwszym etapem jego azjatyckiej podróży - Bush zapowiedział, iż "prywatnie" poruszy kwestię praw człowieka z prezydentem Chin Hu Jintao. Spotkanie takie planowane jest na niedzielę.
Podkreślając, że Waszyngton dąży do zacieśnienia więzi z krajami Azji, Bush wskazywał na potrzebę współpracy USA i tych państw w rozwiązywaniu problemów regionu.
Prezydent Bush balansuje, nie chcąc wprawiać Pekinu w zakłopotanie podczas dwóch tygodni olimpiady, a jednocześnie sam jest pod presją, by wizytę wykorzystać do wywarcia nacisku na chińskich przywódców w kwestii zwiększenia tolerancji religijnej i innych swobód.
Swoim przemówieniem Bush starał się załatwić dwie biegunowo odległe sprawy: złagodzić kontrowersje wywołane przez przeciwników jego wizyty w czasie olimpiady i jednocześnie zachować amerykańską strategię wobec Chin - powiedział ekspert w sprawach relacji chińsko-amerykańskich Yan Xuetong z prestiżowego pekińskiego uniwersytetu Tsinghua.