Premier Szydło ws. Brexitu: to krytyczny moment dla całej Unii Europejskiej
• Beata Szydło: Brexit to podsumowanie punktu, w którym znalazła się sama Wspólnota
• Dodała, że musimy uszanować wybór Brytyjczyków
• "Polscy obywatele nie mogą doznawać ograniczeń opartych na populistycznych hasłach"
• Szydło zaznaczyła, że Wielka Brytania jest ważnym sojusznikiem Polski
• PiS: Brytyjczycy sprzeciwili się odejściu od wartości, na których UE powstawała
• PO: po referendum brytyjskim czas na konsolidację UE, a nie jej kontestowanie
• Nowoczesna: Brexit pokazuje porażkę polityki zagranicznej rządu
• Kukiz'15: trzeba budować silną Europę wolnych narodów
• PSL: nowy traktat nie jest odpowiedzią na kłopoty UE
21.07.2016 | aktual.: 21.07.2016 20:23
- Brexit pokazał, że Unia potrzebuje zmiany; prawdziwa reforma może przynieść zmiany traktatów - mówiła w Sejmie premier Beata Szydło. Jak podkreśliła UE musi się lepiej wsłuchiwać w głos swoich obywateli i cieszyć się większym mandatem demokratycznym.
Szefowa rządu przedstawiając w Sejmie informację na temat Brexitu poinformowała, że został powołany międzyresortowy zespół do ciągłej analizy negocjacji dotyczących wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. Podkreśliła, że kwestia statusu obywateli państw unijnych w Wielkiej Brytanii, a także incydenty o charakterze ksenofobicznym, których ofiarą w ostatnim tygodniu padali Polacy na Wyspach, były stałym tematem ostatnich rozmów dwustronnych z władzami w Londynie.
- To jest krytyczny moment dla całej Unii Europejskiej. Po raz pierwszy w historii integracji UE mamy do czynienia z sytuacją, w której państwo członkowskie decyduje się na taki krok - podkreśliła Szydło.
Jak oceniła, debata po referendum w Wielkiej Brytanii powinna dotyczyć samego Brexitu i jego skutków dla Polski i Unii, ale również kondycji samej UE. - Nikt z nas chyba nie ma wątpliwości, że Brexit to jest podsumowanie punktu, w którym znalazła się sama Wspólnota - powiedziała szefowa rządu.
"Istotny partner"
Zadeklarowała, że Wielka Brytania pozostaje ważnym sojusznikiem Polski. - Czy będzie członkiem UE, czy nie Wielka Brytania zostanie dla polskiego rządu istotnym partnerem - zapowiedziała.
Zaznaczyła, że w procesie negocjacji UE z Wielką Brytanią konieczne będzie uregulowanie kwestii swobody przepływu osób, uznawanie kwalifikacji zawodowych, wzajemne relacje handlowe, udział Wielkiej Brytanii w finansowaniu budżetu UE, współpraca naukowa, sytuacja studiujących na Wyspach oraz wsparcie dla rolnictwa po opuszczeniu przez Wielką Brytanię wspólnej polityki rolnej.
- Polski rząd podjął już działania dla określenia naszych interesów w przyszłych rozmowach. Powołaliśmy międzyresortowy zespół do ciągłej analizy negocjacji dotyczących wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej oraz właściwego określenia polskich celów negocjacyjnych w związku z nowymi relacjami Unii ze Zjednoczonym Królestwem - powiedziała premier.
- Ponadto otwieramy szerokie konsultacje społeczne z organizacjami pracowniczymi, przedsiębiorcami, środowiskami eksperckimi. Chcemy wsłuchać się w głos wszystkich grup społecznych, tak aby w negocjacjach uwzględnić perspektywę firm, jak i obywateli - dodała Szydło.
Zapewniła, że jej rząd "na bieżąco śledzi" sytuację, jaka ma miejsce na rynkach po brytyjskim referendum i "jest gotowy podejmować działania stabilizujące jeżeli byłaby taka konieczność". Premier zwróciła w tym kontekście uwagę, że po referendum "funt brytyjski osłabił się do poziomów nienotowanych od 30 lat, a wszystkie większe giełdy światowe zanotowały spadki". - Rząd jest przygotowany i na bieżąco monitoruje tę sytuację - podkreśliła.
Co z prawami Polaków w Wielkiej Brytanii?
Według Szydło polski rząd w pełni podziela stanowisko 27 państw członkowskich, że dostęp do wspólnego rynku związany jest z przyjęciem wszystkich czterech swobód, w tym swobody przepływu osób.
Zapewniła, że do czasu zawarcia umowy o nowych relacjach UE z Wielką Brytanią "nie pozostajemy w próżni prawnej". - Zgodnie z traktatami, dopóki Wielka Brytania pozostaje członkiem UE jest zobowiązana do przestrzegania praw i obowiązków z tym związanych, dotyczy to również praw polskich obywateli mieszkających w Wielkiej Brytanii - mówiła szefowa rządu.
Jak podkreśliła, po referendum w Wielkiej Brytanii cel jej rządu się nie zmienił, dla Polski kluczowe było i jest zagwarantowanie praw nabytych dla naszych rodaków, którzy mieszkają na terenie tego kraju. Jak zaznaczyła rząd rozumie, że po wystąpieniu z UE Wielka Brytania będzie chciała mieć większą kontrolę nad swoim rynkiem pracy. Jednak - dodała Szydło - oczekuje, iż "nowe regulacje będą proporcjonalne, niedyskryminacyjne i oparte na merytorycznych przesłankach".
- Polscy obywatele nie mogą doznawać ograniczeń na podstawie populistycznych haseł, całkowicie oderwanych od realiów ekonomicznych. Ochrona praw oraz godności Polaków za granicą, w tym na terenie Wielkiej Brytanii, stanowi priorytet polskiego rządu - zadeklarowała.
Premier nawiązując do ostatnich incydentów o charakterze ksenofobicznym, których ofiarami padli m.in. obywatele polscy, poinformowała, że polska służba dyplomatyczno-konsularna pozostaje w stałym kontakcie z policją oraz Polakami mieszkającymi w Wielkiej Brytanii. Oceniła, że dotychczasową reakcję władz brytyjskich na "akty nietolerancji i ksenofobii należy ocenić jako właściwą i skoordynowaną".
Dodała, że "kwestia statusu obywateli państw unijnych w Wielkiej Brytanii, a także incydenty o charakterze ksenofobicznym, których ofiarą padali Polacy na Wyspach były stałem tematem ostatnich rozmów dwustronnych". - 19 lipca rozmawiałam również na ten temat w czasie naszej rozmowy telefonicznej z panią premier Theresą May, podkreślając priorytetowy charakter tych tematów dla naszego rządu. Uzyskałam zapewnienie respektowania praw nabytych Polaków, jak obywateli UE przez cały okres członkostwa W. Brytanii w UE - podkreśliła szefowa rządu.
Partner handlowy
Jak mówiła Szydło, Zjednoczone Królestwo to również jeden z istotnych partnerów handlowych Polski. - W 2015 r. na Wyspy Brytyjskie trafiło prawie 7 proc. polskiego eksportu o wartości ok. 12 mld euro. Nasza współpraca handlowa od kilku lat rozwija się bardzo dynamicznie, a bilans wymiany jest korzystny dla Polski - podkreśliła.
- Już po referendum odczuwaliśmy mocną presję na reformy budżetu UE i jego głównych polityk: politykę spójności i wspólną politykę rolną - powiedziała Szydło. Według niej luka, którą spowoduje opuszczenie przez Londyn Unii, wynosi ok. 10 mld euro rocznie przy budżecie wynoszącym ok. 150 mld euro.
W ocenie premier jest to z jednej strony czynnik wzmacniający presję na reformy budżetu UE po 2020 r. - Jednocześnie jest to jednak kwota, którą bez większych problemów byłoby w stanie uzupełnić 27 krajów członkowskich - podkreśliła. Premier zadeklarowała, że Polska będzie otwarta na "uczciwe rozmowy o reformach budżetu ze wszystkimi jego uczestnikami".
Według Szydło kwestie budżetowe powinny być częścią negocjacji o wyjściu Wielkiej Brytanii i nowym modelu relacji z Unią Europejską. - Przykładowo Norwegia i Szwajcaria w zamian za dostęp do jednolitego rynku wspierają finansowo najsłabiej rozwinięte regiony UE - zauważyła premier.
Jak podkreśliła, system wsparcia przedsiębiorstw i rolników, które powstaną w Wielkiej Brytanii, nie powinny zakłócać konkurencji na rynku europejskim.
Szydło zaznaczyła, że Brexit może także wpłynąć na priorytety wspólnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa UE, ale - jak mówiła - należy pamiętać, że Brexit nie zmienia sytuacji geopolitycznej. - Destabilizacja i zagrożenia przychodzące ze wschodu i południa, migracje czy terroryzm pozostaną wspólnym dla państw członkowskich UE i Wielkiej Brytanii wyzwaniem - podkreśliła. Jak dodała, Londyn powinien pozostać kluczowym partnerem UE na arenie międzynarodowej.
"Kraj, do którego ludzie wracają"
Według premier Brexit to także szansa na przyciągnięcie z powrotem polskich emigrantów. Nie chcemy być krajem, z którego ludzie emigrują, ale takim, do którego chętnie wracają. Chcemy stworzyć prężne środowisko gospodarcze umożliwiając reemigrantom stosowne zatrudnienie - podkreśliła Szydło.
Premier uznała, że po brytyjskim referendum przyszłość Europy powinna być podstawowym tematem dyskusji. - Kryzys imigracyjny, Brexit, fala terroryzmu - to wszystko wynik złej drogi, na jaką skręciła wspólnota europejska - oceniła. Zauważyła, że w ostatnich miesiącach, prócz Brytyjczyków, także Holandia, która odrzuciła w referendum umowę z Ukrainą, wyraziła swój brak zaufania do UE. - To są głosy mówiące, że Unia musi przejść reformę, które uczynią ją silniejszą, bardziej elastyczną, odbiurokratyzowaną - wskazywała premier.
Według niej być może "zapomniano o podstawowym dogmacie: że jesteśmy Unią suwerennych państw, wolnych narodów". - Szukamy tego, co nas łączy, ale przede wszystkim szanujemy swoje odmienności, różnice i decyzje - zaznaczyła Szydło. Podkreśliła, że "dziś w obliczu kryzysów europejskich Europa, my wszyscy musimy zadać sobie pytanie, czy nie za bardzo odeszliśmy od tych wartości, które legły u podstaw naszego zjednoczenia, czy egoizmy, poprawności polityczne nie prowadzą nas w ślepy zaułek".
- Europejczycy, którym każe się w imię właśnie poprawności politycznej myśleć tak samo, są zniecierpliwieni i coraz bardziej rozczarowani kierunkiem, w którym idzie nie Europa, ale europejskie elity. Trzeba to głośno i wyraźnie powiedzieć: nie można lekceważyć głosu europejskich obywateli - powiedziała premier. Jak dodała, "trzeba go słuchać, a nie odwracać się do niego plecami, jak to proponują niektórzy brukselscy politycy".
- Musimy odbyć szczerą rozmowę o prawdziwej, sięgającej wręcz do fundamentów reformie Unii, która może zmienić jej obecną sytuację. Przywódcy państw UE, ale i przywódcy Wspólnoty muszą zdać sobie sprawę, że tylko poprzez powrót do chrześcijańskich wartości, które legły u podstaw zjednoczenia, można pozytywnie zmienić UE - zaznaczyła.
Zmiana traktatów w UE?
- Prawdziwa reforma Unii Europejskiej może przynieść zmiany traktatów. Polska jest gotowa do tej dyskusji. Nie pozwolimy Europie przejść do porządku dziennego nad doświadczeniem opuszczenia Unii przez Wielką Brytanię - oceniła szefowa rządu. - Kiedy do tej debaty dojrzeją inni chcemy w niej odgrywać kluczową i aktywną rolę - dodała.
Szydło podkreśliła, że rząd rozpoczął prace nad propozycjami Polski "w procesie zmian UE". "Chcemy, aby Europa była bliższa obywatelom i działała tam, gdzie przynosi największe korzyści. Reforma UE musi być przede wszystkim wspólnym projektem państw członkowskich. Integracja w mniejszych grupach, tworzenie węższych klubów jest drogą donikąd" - oceniła premier.
Według niej UE musi też lepiej komunikować swoje działania. - UE musi się lepiej wsłuchiwać w głos swoich obywateli i cieszyć się większym mandatem demokratycznym. Właśnie takiego dialogu zabrakło z obywatelami brytyjskimi, a w trakcie kampanii referendalnej było już za późno, aby go przywrócić - dodała Szydło.
- Chcemy, aby Europa była bliższą obywatelom i działała tam, gdzie przynosi największe korzyści - oświadczyła szefowa rządu. Jak podkreśliła, integracja w mniejszych grupach, tworzenie węższych klubów jest drogą donikąd. Według premier zamiast skupiać się na teoretycznych dyskusjach o tym, czy trzeba mniej czy więcej Europy, należy skupić się na lepszej UE, która przynosi konkretne efekty.
- Pogłębianie rynku wewnętrznego, ochrona granic, zewnętrzne aspekty migracji to te obszary, gdzie wspólne działania UE przynoszą największe korzyści - oceniła.
Premier zaznaczyła, że "w kwestiach polityki azylowej i migracyjnej muszą być uwzględnione głosy państw członkowskich, ich odmienne stanowiska i zróżnicowane możliwości w przyjmowaniu osób, które naprawdę potrzebują ochrony międzynarodowej".
- Integracja europejska powinna być budowana o zasadę współpracy suwerennych narodów i państw. Jednocześnie potrzebne jest wzmocnienie kontroli państw członkowskich nad tym procesem. Dostrzegamy bowiem, wraz z innymi państwami UE, potrzebę zwiększenia demokratycznej legitymizacji procesu decyzyjnego w UE poprzez respektowanie zasady pomocniczości - powiedziała Szydło.
Według premier należy także wzmocnić rolę parlamentów narodowych w procesie decyzyjnym UE. "Prawdziwa Europa to Europa Europejczyków szanujących i słuchających się wzajemnie i ceniących oraz pielęgnujących te same wartości. Powinniśmy budować zjednoczoną Europę ojczyzn, gdzie kraje i narody mają przeświadczenie, że wspólnie na równych zasadach decydują o teraźniejszości i przyszłości naszego kontynentu" - powiedział Szydło.
Zaznaczyła, że powyższy projekt reform polski rząd będzie proponował naszym partnerom europejskim.
Szydło mówiła o czwartkowym spotkaniu premierów Grupy Wyszehradzkiej w Warszawie. Jak zaznaczyła, służyło ono m.in. wypracowaniu wspólnego stanowiska na unijny szczyt, który we wrześniu odbędzie się w Bratysławie i ma dotyczyć sytuacji UE po Brexicie. Jak zaznaczyła, inne państwa V4 zgadzają się z polskimi postulatami.
Podkreśliła, że społeczeństwo brytyjskie w referendum wyraźnie zdecydowało o swojej przyszłości poza Wspólnotą. Nawet jeśli nie zgadzamy się, wszyscy musimy uszanować wybór Brytyjczyków - podkreśliła premier. Według niej dalsze działania - uzgadnianie procedury i warunków wyjścia Londynu ze Wspólnoty - muszą się odbywać właśnie w duchu szacunku.
Szydło zaznaczyła, że zgodnie z unijnymi traktatami wszczęcie procedury Brexitu jest wewnętrzną sprawą Wielkiej Brytanii. Podkreśliła, że Polska nie wywiera nacisku na Wielką Brytanię, aby jak najszybciej podjęła decyzję o uruchomieniu tej procedury. - Oczywiście, nie chcemy, by okres niepewności był niepotrzebnie przedłużany, ale przede wszystkim uważamy, że musi być to proces dobrze przygotowany i przeprowadzony w sposób uzgodniony - podkreśliła Szydło.
PiS: Brytyjczycy sprzeciwili się odejściu od wartości, na których UE powstawała
Spora część Brytyjczyków powiedziała Unii Europejskiej "nie", bo sprzeciwili się odejściu od wartości na fundamencie, których Unia powstawała - powiedziała w Sejmie Izabel Kloc (PiS). Nie takiej UE oczekiwali Brytyjczycy, nie takiej Unii oczekują Polacy - dodała.
- Potrzebujemy równości krajów, w jednej Europie solidarnych państw narodowych, potrzebujemy jedności ducha i ideałów, które wynikają z naszej wspólnej cywilizacji chrześcijańskiej, potrzebujemy powrotu do idei europejskiej ojców-założycieli Schumana, Adenauera i De Gasperiego - mówiła Kloc w debacie nad informacją premier Beaty Szydło na temat wyników brytyjskiego referendum.
Brytyjczycy - mówiła posłanka PiS - nie powiedzieli "nie" otwartym granicom między państwami UE, ani współpracy i swobodzie przepływu handlu i kapitału. "Powiedzieli nie, ponieważ sprzeciwili się sprzeniewierzeniu tych wartości na fundamencie których Unia powstawała" - powiedziała Kloc.
Według niej, Unia zmieniła się obecnie tak, że w oczach sporej części Brytyjczyków stała się Unią słabą, która nie radzi sobie ze zmieniającymi się warunkami i nie potrafi rozwiązywać problemów Europejczyków.
Wyjście Wlk.Brytanii z UE - mówiła Kloc - "to wycofanie bardzo silnych aktywów, które przez ich właścicieli uważane są za niegodne łączenia z toksycznymi dziś aktywami wspólnej Europy".
Posłanka Kloc podkreśliła, że Brexit ma określone reperkusje także dla Polski i nie tylko spowodowane "prawdopodobną relokacją wielu polskich rodzin". To - mówiła - przede wszystkim utrata solidnego partnera "jawiącego się generalnie jako głos rozsądku często trafnie punktującego symptomy euronadgorliwości".
Według posłanki PiS Brexit oznacza wyjście z UE jednej z najważniejszych gospodarek świata i równocześnie państwa będącego niezwykle istotnym elementem systemu NATO w naszej części globu.
Jej zdaniem obecnie waga polskiego głosu w UE "mimo straty sojusznika i pozornego osłabienia" stawać się powinna istotniejsza. - Nasz głos dziś zdecydowanie dobitniej powinien akcentować kwestie wspólnej, ale równej polityki, mechanizmów kształtowania obrony, wspólnych interesów zwłaszcza w kontekście bezpieczeństwa energetycznego i ekonomicznego - mówiła posłanka.
Według niej, "już kilka lat temu zaczęliśmy obserwować symptomy deprecjonowania polskiego głosu", a przykładem tego jest - według niej - to że "miliony ton rosyjskiego węgla wjeżdżają koleją do Polski, przypływają barkami do portów niemieckich i holenderskich niszcząc nasze europejskie górnictwo".
- W takich kwestiach współczesna UE nie reaguje, a wręcz działa odwrotnie. My nie możemy nałożyć cła na rosyjski węgiel, tymczasem Rosja mogła zablokować eksport polskiego mięsa na jej terytorium - powiedziała Kloc.
Posłanka PiS podkreśliła, że jednym z głównych motywów Brexitu "była podnoszona kwestia niekontrolowanego napływu uchodźców, a jest to - dodała - także kwestia bezpieczeństwa. - Multikulturowość oczywiście tak, ale multikulturowość wewnętrzna, oparta na otwarciu granic, możliwości wymiany studenckiej swobodnego przepływu pracy, ale w ramach państw unijnych - mówiła.
Kwestia bezpieczeństwa - podkreśliła - to nie tylko sprawa emigrantów, to także obronność i kształtowanie polityki zewnętrznej UE. Jak zauważyła niedawno podczas rozmowy dotyczącej bezpieczeństwa Europy usłyszała zdanie, że "Unia realizująca wspólną politykę zagraniczną zachowuje się często tak jak europejska minister spraw zagranicznych na wieść o zamachach - płacz Federiki Mogherini reprezentuje słabość obecnej Unii Europejskiej".
- Nie takiej Unii oczekiwali Brytyjczycy, nie takiej Unii oczekują Polacy, nie takiej Unii oczekują miliony Europejczyków - powiedziała Kloc.
Stwierdziła też, że Brytyjczycy zawsze cenili własną walutę, a dzięki temu, że Polska pozostała przy złotówce, uniknęła głębokiego kryzysu, jaki dotknął strefę euro. Obecnie - powiedziała Kloc - prominentni politycy UE mówią, że odpowiedzią na Brexit ma być oddanie najważniejszych decyzji, które do tej pory zapadły w kraju na poziom federalny. - Na taką większą integrację europejską nie ma naszej zgody - oświadczyła.
Według niej "ponadpaństwowy, federacyjny model integracji europejskiej tylko pogłębi kryzys i problemy w Europie". Brytyjczycy - dodała posłanka PiS - powiedzieli też "nie" ingerencji w polityki wewnętrzne, "których prowadzenie jest świętym prawem i obowiązkiem każdej demokratycznie wybranej władzy".
PO: po referendum brytyjskim czas na konsolidację UE, a nie jej kontestowanie
Po referendum w Wielkiej Brytanii jest czas na konsolidację Unii Europejskiej, a nie na kontestowanie, mówienie, co nam się w niej nie podoba i zgłaszanie propozycji zmian traktatowych - mówili posłowie PO w czwartkowej debacie w Sejmie po informacji rządu na temat Brexitu.
Oceniali również, że po wyjściu Wielkiej Brytanii z UE, polski rząd będzie we Wspólnocie "osamotniony".
Były wiceszef MSZ ds. europejskich Rafał Trzaskowski (PO) ocenił, że dzień brytyjskiego referendum, to "czarny dzień dla integracji", a Brexit przyniesie złe skutki dla Wielkiej Brytanii i dla Polski.
- To powinien być powód do zadumy i refleksji, a nie do lekko skrywanego zadowolenia, które czasami widać w ławach Prawa i Sprawiedliwości, i na pewno nie powinien być to pretekst do tego, żeby atakować unijne instytucje - podkreślił.
Polityk Platformy zarzucił rządzącym, że używają wyniku brytyjskiego referendum jako "pretekstu do ataku na instytucje unijne", m.in. na Komisję Europejską i przewodniczącego Rady Europejskiej Donalda Tuska.
Przyznał, że wynik brytyjskiego referendum jest też efektem "wielu uzasadnionych obaw i pretensji, z których trzeba wyciągnąć wnioski".
- Tylko, w tej chwili jest czas na konsolidację, na to, żeby wysłać klarowny sygnał do UE, że musimy razem stanąć i mówić o tym, że integracja europejska to jest coś, co jest dla nas niesłychanie istotne, fundamentalne i z czego mamy korzyści, a nie moment na kontestowanie UE. To nie jest czas na to, żeby mówić tylko i wyłącznie co nam się w UE nie podoba, zwłaszcza, że jesteśmy pozbawieni w niej sojuszników przy tym rządzie - powiedział Trzaskowski.
- Trzeba wyciągnąć wnioski z Brexitu, na 100 procent: lepsza komunikacja, mniej regulacji, większa rola dla parlamentów narodowych, ale do tego trzeba mieć sojuszników - dodał.
Poseł PO przekonywał, że moment po Brexicie nie jest też czasem na zgłaszanie "jednostronnych propozycji zmian traktatowych (...), zmian, które mówią o zmianie porządku instytucjonalnego". - Jeżeli wy przyjdziecie w tej chwili do stołu ze swoją listą żądań i wszyscy przyjdą ze swoimi żądaniami, bo nam się nie podoba polityka migracyjna, która jest bardzo trudna, nam się nie podoba polityka klimatyczna, Niemcy powiedzą: my nie będziemy płacili na unijny budżet, ktoś powie: nam się nie podoba swoboda świadczenia usług. W ten sposób UE się rozleci - mówił.
- To, co wy robicie, przychodząc ze swoimi żądaniami, najostrzej ze wszystkich państw członkowskich domagając się zmian, doprowadzi do tego, że dacie argumenty do ręki tym, którzy chcą UE dzielić i dzięki waszej, jak zwykle nieprofesjonalnej polityce, znajdziemy się na kompletnym marginesie UE - dodał pod adresem rządzących.
Były wiceminister krytycznie odniósł się do działań podjętych przez polską dyplomację po referendum brytyjskim. - Gdzie była polska dyplomacja w momencie, gdy spotykały się państwa założycielskie, w momencie, kiedy Francja, Niemcy i Włochy zaczęły pracować nad zmianami? - pytał.
Na "osamotnienie" polskiej dyplomacji w UE wskazywała również Agnieszka Pomaska (PO), która przekonywała, że wynik brytyjskiego referendum "podważył koncepcję PiS, według której najważniejszym europejskim partnerem (Polski) jest Londyn". - My dzisiaj domagamy się rewizji i ponownego expose ministra spraw zagranicznych, bo po prostu expose ministra Waszczykowskiego jest już nieaktualne i my nie wiemy, jaka jest polityka zagraniczna tego rządu - powiedziała.
Zdaniem trzeciego z posłów PO biorących udział w debacie Sławomira Nitrasa, premier Beata Szydło użyła w swoim czwartkowym wystąpieniu przed Sejmem "tych samych bałamutnych argumentów" co brytyjscy zwolennicy opuszczenia UE. Dodał, że konsekwencje tych argumentów - dotyczących m.in. kosztów, jakie ponosi Wielka Brytania w związku z członkostwem w UE, ograniczenia suwerenności oraz potrzeby rewizji traktatów - uderzyły na wyspach m.in. w Polaków.
- Politycy wmówili Brytyjczykom, że można czerpać ze swobody wolnego handlu, ale że można i trzeba ograniczyć możliwość poruszania się po Europie. Pani przekonuje nas podobnie: że możemy pełną garścią czerpać z budżetu Unii, ale nie musimy przestrzegać wspólnie uchwalonego europejskiego prawa - mówił, zwracając się do szefowej rządu.
- Życzę Polsce, aby nie udało się pani przekonać Polaków, że państwo, które tworzy nam PiS, jest ostoją demokracji, a UE to obca i opresyjna instytucja, która łamie nasze prawa, bo jest dokładnie odwrotnie, pani premier - dodał poseł PO.
Nowoczesna: Brexit pokazuje porażkę polityki zagranicznej rządu
- Brexit pokazuje porażkę polityki zagranicznej rządu, bo Wielka Brytania miała być strategicznym sojusznikiem Polski w UE, tymczasem wychodzi z Unii; premier powinna przyznać się do porażki - powiedział z kolei lider Nowoczesnej Ryszard Petru.
- Z przykrością muszę stwierdzić, że Brexit jest porażką rządu; porażką polityki zagranicznej rządu. Bo przypomnę, że waszym głównym sojusznikiem w UE miała być Wielka Brytania. Pan minister SZ Witold Waszczykowski kilka miesięcy temu występował z tej mównicy i mówił, że to jest strategiczny sojusznik polskiego rządu w UE. Nie ma go (Wielkiej Brytanii) w UE, bo zaraz wychodzi; pytanie co waszą polityką zagraniczną? - pytał Petru w czasie debaty po wystąpieniu premier Beaty Szydło nt. Brexitu.
- Pani premier, przyzwoitym zachowaniem w tej sytuacji byłoby przyznanie się do porażki. Państwo się Brexitu nie spodziewaliście; pytanie jest takie, dlaczego go bagatelizujecie, to jest głupota czy oszustwo? - pytał lider Nowoczesnej.
Petru mówił, że po jednym ze szczytów UE Waszczykowski ogłosił "zatrzymaliśmy Brexit". Lider Nowoczesnej ocenił, że skuteczność polityki rządu "jest śmieszna". - I to jest wstydliwe, co robicie, bo tak naprawdę nie wiecie co się dzieje - dodał, zwracając się do rządu.
Polityk pytał też, jaką ofertę rząd ma dla tych Polaków, którzy wrócą z Wielkiej Brytanii do Polski. - Co im zaoferujecie? Podwyżki dla swoich, stanowiska w spółkach skarbu państwa - ich już nie ma, obsadziliście już wszystkie możliwe. Apele smoleńskie, na każdej uroczystości, chaos w edukacji, skok na nasze oszczędności w OFE, chaos prawny, spadek inwestycji polskich firm, język nienawiści, brak kultury osobistej? - pytał lider Nowoczesnej.
Zdaniem Petru rząd nie robi nic, by Polacy, którzy wrócą do kraju mieli w nim szanse na godne życie.
Petru zaznaczył, że Brexit osłabia i Wielką Brytanię i Unię Europejską. Ocenił, że rząd powinien przedstawić plan, jak zminimalizować koszty wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii zarówno dla UE jak i dla Polski.
Według niego powinniśmy "obstawiać wariant bliski norweskiemu", czyli doprowadzić do tego, że Wielka Brytania płaciłaby cały czas wysoką składkę, ale mogłaby uczestniczyć w jednolitym rynku.
Petru dodał, że obecnie wyzwaniem jest stworzenie wspólnej polityki antyterrorystycznej, chronienie granic, utrzymywanie sankcji dla Rosji, a nie ewentualna zmiana unijnych traktatów. Zaznaczył, że o tym mówił wcześniej najważniejszy polityk PiS, prezes partii Jarosław Kaczyński.
- Z przykrością stwierdzam, że rządy pana prezesa Kaczyńskiego są śmieszne w Europie; mówienie o zmianie traktatów - to oni stukają się w głowę, żadnych traktatów nie zmienią. Mają inne problemy na głowie. Jeśli ktoś na Żoliborzu nie kontaktuje się z nikim, to wymyśla zmiany traktatów, których nawet jeszcze nie napisał - powiedział Petru.
Do sprawy ewentualnych zmian w traktatach unijnych nawiązała w swoim wystąpieniu także posłanka Nowoczesnej Marta Golbik.
Według niej, w wystąpieniu premier nie było konkretów, nie wskazano co należy zmienić czy doprecyzować. Jak dodała, boi się, że rząd będzie pozorować działania zamiast faktycznie chronić polskie interesy.
Kukiz'15: trzeba budować silną Europę wolnych narodów
- Trzeba budować silną Europę wolnych narodów - przekonywali natomiast posłowie Kukiz'15. Zwrócili uwagę, że po Brexicie jednym z najważniejszych wyzwań dla rządu jest status Polaków mieszkających na Wyspach.
Sylwester Chruszcz podczas debaty w Sejmie nad informacją premier Beaty Szydło ws. Brexitu, stwierdził, że wynik referendum w Wielkiej Brytanii pokazał, że "legł plan zbudowania europejskiego superpaństwa".
- Wszystko wskazuje, że efekt domina pójdzie dalej. W wielu krajach wzrasta trend eurorealizmu. To jest pozytywne dla Europy, to jest efekt reformatorski, po to żeby budować silną Europę wolnych narodów - przekonywał Chruszcz.
Jego zdaniem, głównymi wyzwaniami dla polskiego rządu po Brexicie jest kwestia statusu Polaków w Wielkiej Brytanii oraz "wkomponowanie Londynu w kierunek polityki, która będzie przeciwwagą dla destrukcyjnych tendencji w Europie".
Kolejny przedstawiciel klubu Kukiz'15, Adam Andruszkiewicz, podkreślił, że rząd musi dołożyć starań, aby prawa Polaków mieszkających na wyspach były respektowane.
Z kolei Rafał Wójcikowski ocenił, że gdyby obecnie doszło do referendów w krajach takich jak Francja, czy Holandia ws. wyjścia z Unii, wynik byłby podobny jak w Wielkiej Brytanii.
- Ale tchórzowskie elity w UE nie zapytają swoich obywateli o to, czy chcą być dalej w takiej Unii Europejskiej. Być może przyszedł czas na to, że kraje takie jak Polska, które przeszły komunizm muszą się nowemu rodzajowi totalitaryzmowi przeciwstawić. Być może nasz kraj będzie musiał się temu przeciwstawić i pociągnąć za sobą innych - powiedział Wójcikowski.
- Budujemy, mam nadzieję, front wyszehradzki, i mam nadzieję, że to wystarczy. Jeżeli nie, to zrobimy referendum. Być może za trzy, cztery lata będziemy podejmować taką samą decyzję jak Brytyjczycy, zastanawiając się czy dalej tkwić w UE - dodał poseł.
PSL: nowy traktat nie jest odpowiedzią na kłopoty UE
- Odpowiedzią na wyzwania stojące przed UE nie jest zmiana unijnych Traktatów. Przyszłości UE nie wolno zostawiać tylko politykom, trzeba odwołać się do głosu obywateli. Potrzebny jest pakt Europejczyków, a nie kolejny traktat eurokratów - mówił szef PSL Władysław Kosiniak-Kamysz.
Lider ludowców podkreślił, że "UE stałą się wspólnotą strachu - o teraźniejszość, o przyszłość, strachu przed obcymi". Jak dodał, odpowiedzią na stojące obecnie przed UE wyzwania "nie jest propozycja Niemców i Francuzów, by było więcej unii w Unii, ale na pewno nie jest nią też propozycja nowych Traktatów", o czym mówiła premier Beata Szydło.
- Jeśli uważacie, że traktaty napisze kto inny niż Niemcy i Francuzi, to się głęboko mylicie. On pod ich dyktando będzie napisany i dla nas może być tylko gorszy, albo może być nie do przyjęcia. Może się tak zdarzyć, że ten nowy traktat, który proponujecie spowoduje, że zostaniemy przedpokoju i nikt nas do UE nie będzie zapraszał - powiedział Kosiniak-Kamysz.
Według niego "kolejny Traktat napisany przez eurokratów żadnych obaw nie rozwieje, da tylko więcej paliwa dla radykałów i unicestwi projekt europejski".
Kosiniak-Kamysz krytykował też rząd za to, że w UE domaga się więcej suwerenności dla państw narodowych, a tymczasem nie respektuje suwerenności samorządów. Jak mówił, rząd wbrew woli zdecydowanej większości mieszkańców włączył kilka podopolskich gmin w granice miasta.
Poseł podkreślił, że polskie propozycje dotyczące przyszłości UE "powinny się wykuwać w dialogu, ale nie w dialogu pomiędzy premier a ministrem spraw zagranicznych, ale w dialogu ludowym, powszechnym, w którym uczestniczą związki zawodowe, pracodawcy, samorządowcy".
Prezes PSL zaproponował, by przewodniczący Rady Dialogu Społecznego Piotr Duda zwołał to gremium, by zastanowić się nad przyszłością UE. - Nie wolno zostawić sprawy przyszłości Europy tylko i wyłącznie politykom. Oni znów napiszą traktaty, które proponujecie, pod dyktando urzędników. Urzędnicy i politycy nie skleją na nowo UE, to zbyt poważna sprawa, żeby zostawiać ją tylko w rękach polityków, trzeba odwołać się do głosu obywateli - powiedział lider ludowców.
- Trzeba na nowo zbudować pakt Europejczyków a nie Traktat eurokratów - podkreślił Kosiniak-Kamysz.
Według niego trzeba też powrócić do wartości, na których została zbudowana Unia Europejska. - Do trzech symbolicznych wzgórz: greckiego Akropolu, który dał kulturę, do rzymskiego Kapitolu, który dał prawo i do jerozolimskiej Golgoty, która dała wartości chrześcijańskie - mówił.
Marek Sawicki (PSL) także przekonywał, że w ostatnim czasie UE mocno odeszła od swych fundamentów i "uległa dyktatowi brukselskich biurokratów". - Zamiast przerzucać się polityczną odpowiedzialnością powinniśmy - niezależnie, z której części sceny politycznej pochodzimy - zastanowić się, jak przygotować się do dyskusji (o przyszłości UE) po Brexicie - powiedział Sawicki.
Jako jeden z kluczowych problemów wskazał przyszłość wspólnej polityki rolnej. - Jeśli w tej chwili nie poprowadzimy umiejętnie negocjacji - i w mojej ocenie nie wystarczy tylko Grupa Wyszehradzka, ale przede wszystkie Trójkąt Weimarski poszerzony o głos Włoch i Hiszpanii - to i gospodarka i polskie rolnictwo może utracić bardzo wiele - przekonywał Sawicki.
Brytyjczycy zdecydowali
Brytyjczycy opowiedzieli się w czerwcowym referendum za opuszczeniem UE. Za Brexitem zagłosowało 51,9 proc. wyborców, a 48,1 proc. za pozostaniem we Wspólnocie. W wyniku decyzji o opuszczeniu UE do dymisji podał się premier Wielkiej Brytanii David Cameron, a jego następczynią została Theresa May, której jednym z głównych zadań będzie negocjacja z państwami UE warunków i terminu wystąpienia Wielkiej Brytanii z UE.
Skutków Brexitu obawiają się m.in. mieszkający na Wyspach Polacy. Ponad 850 tys. Polaków stanowi największą grupę narodową wśród obcokrajowców mieszkających w Wielkiej Brytanii. Według badań opinii co drugi mieszkający w Wielkiej Brytanii rodak ma obawy, czy wyjście tego kraju z Unii nie doprowadzi do wprowadzenia wiz, pozwoleń na pracę lub innych procedur administracyjnych.