Premier mówił o "efektach pobocznych powodzi". "Zjawisko nagminne"
- Rozmawiam z powodzianami, którzy zaczynają sprzątać swoje zalane domostwa, więc potrzebują np. obuwia czy rękawic. Idą do sklepu i dowiadują się, że to, co mają kupić jest dwa razy droższe, niż przed powodzią - powiedział Donald Tusk na sztabie kryzysowym we Wrocławiu. Jak dodał premier, "podobno jest to zjawisko nagminne".
Podczas kolejnego zebrania sztabu kryzysowego we Wrocławiu Donald Tusk mówił o problemach, które są "efektami pobocznymi powodzi, ale bardzo źle odbieranymi przez ludzi i bardzo dla nich dotkliwymi".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Potężne zniszczenia. Głuchołazy po powodzi
Tusk: Rzeczy, które są potrzebne, nagle stały się wyraźne droższe
- Rozmawiam z powodzianami, którzy starają się jakoś przetrwać i zaczynają sprzątać swoje zalane domostwa, więc potrzebują np. obuwia czy rękawic. Idą do sklepu i dowiadują się, że to, co mają kupić jest dwa razy droższe, niż przed powodzią - powiedział premier.
Jak dodał, "podobno jest to zjawisko nagminne". - Te rzeczy, które są potrzebne ludziom w związku z powodzią, nagle stały się wyraźne droższe - podkreślił Tusk.
- Producenci lub hurtownicy zaczynają korzystać z tej dramatycznej sytuacji, kiedy nagle radykalnie zwiększył się popyt. Poprosiłem UOKiK, żeby sprawę zbadać natychmiast szczegółowo i żeby ta kontrola umożliwiła nam skuteczną ochronę konsumenta - ludzi, którzy stają się nie tylko ofiarami powodzi, czasami samotności, ale też ofiarami chciwości innych - przekazał szef rządu.
Tusk mówił też m.in. o Kłodzku, gdzie "ludzie mają poczucie, że są osamotnieni" i "to nie jest tylko problem, że znaleźli się w dramatycznej sytuacji, nie mają mieszkania".
- Trochę pochodziłem po ich mieszkaniach, niektóre są zalane do drugiego piętra, de facto są zniszczone i nie ma mowy, żeby tam mieszkać - podkreślał premier, dodając, że osoby te "nie dostały informacji o lokalach zastępczych".
Szef rządu przekazywał również, że "rozmawiał z powodzianami". - Generalnie nie chcą przenosić się do miejsc odległych od Kłodzka, bo to jest ich miejsce i mówią mi otwarcie, patrząc w oczy, że nie chcą opuszczać swoich domostw, bo nie mają poczucia, żeby policja rzeczywiście chroniła te miejsca - mówił też Donald Tusk.
Czytaj również: