Premier, który uwielbia sprośne kawały
Premier Włoch Silvio Berlusconi nie traci dobrego humoru pomimo sromotnej porażki w wyborach administracyjnych oraz w referendum. Na koniec konferencji prasowej, podczas spotkania z premierem Izraela Beniaminem Netanjahu, który przybył do Włoch z wizytą oficjalną 13 czerwca 2011 r., Berlusconi z uśmiechem objaśnił wspaniały, osiemnastowieczny obraz za ich plecami: "To jest dzieło Andrea Appiani i przedstawia Parnas, czyli bunga-bunga z 1811 roku". I wskazując na męską postać otoczoną młodymi, urodziwymi kobietami oraz na półnagiego harfistę, dodał: "To ja, a to Mariano Apicella…"
16.06.2011 | aktual.: 17.06.2011 13:34
Zobacz galerię: Skandal w Austrii z udziałem Ruby
Zobacz galerię: Seksafera premiera Włoch
Chodziło oczywiście o neapolitańskiego muzyka, wielkiego przyjaciela premiera, który śpiewa z nim w duecie na prywatnych imprezach i skomponował hymn na jego cześć: "Jakie to szczęście, że mamy Silvia!" Na końcu konferencji Berlusconi powiedział dziennikarzom, aby nie brali na poważnie nikogo, kto traktuje się zbyt poważnie.
Nowa gafa szefa włoskiego rządu być może jest publiczną odpowiedzią na informacje opublikowane w ubiegłym tygodniu przez dziennik "La Repubblica". Chodzi o ujawnienie podsłuchanej rozmowy telefonicznej pomiędzy milionerem Flavio Briatore i podsekretarzem rządu - posłanką Danielą Santanché. Były menadżer Formuły 1 był podsłuchiwany w ramach dochodzenia, w którym jest podejrzewany o uchylanie się od płacenia podatku we Włoszech. Ma 61 metrowy jacht, zarejestrowanego w jednym z rajów fiskalnych.
Chorobliwy seks
- Ma rację Veronica, on jest chory. Osoba normalna nie robi takich rzeczy - mówił Flavio Briatore do swojej starej przyjaciółki, odnosząc się do słów byłej żony Berlusconiego, która oznajmiając, że występuje o rozwód, publicznie powiedziała, że jej mąż ma poważne problemy. - Niemożliwe? - dziwiła się Santanché. - Jeszcze gorzej niż przed procesem. Ta sama grupka dziewczyn, kilka nowych, ale film jest zawsze ten sam. Ma przyjemność w tym, że je wymęczy. Mówią mu, że je wykończył - można było przeczytać w dzienniku "La Repubblica" o upodobaniach seksualnych premiera. Biznesmen twierdził, że informacje ma od Lele Mora, agenta włoskich gwiazdek telewizyjnych oskarżonego w procesie Ruby Gate o umożliwianie prostytucji.
Briatore zapytany o sens swojej podsłuchanej rozmowy bronił Berlusconiego, mówiąc, że po 22.00 wieczorem każdy może robić, co chce, zwłaszcza we własnym domu. Dodał jednak, że premier mógłby sobie oszczędzić dolewania oliwy do ognia, jeżeli uważa, że afery seksualne są atakiem politycznym na niego - informuje dziennik "Corriere della sera".
Jak widać Berlusconi nie traci humoru ani apetytu seksualnego, choć po referendum, w którym głosowało 57% Włochów, jest trochę zmartwiony, gdyż czwarty punkt dotyczył bezpośrednio jego procesów. Włosi opowiedzieli się przeciwko ustawie o uzasadnionej nieobecności w sali sądowej z powodu obowiązków instytucjonalnych, którą szef rady ministrów zasłaniał się jak tarczą, przeciągając procesy, aż do przedawnienia. Teraz Silvio Berlusconi musi stawiać się w sądzie, niezależnie od posiedzeń rządu, wizyt państwowych i podróży zagranicznych. Ma on aktualnie trzy rozprawy w toku. Najgroźniejsza wydaje się właśnie ta dotycząca jego skandali seksualnych, w której jest oskarżony o korzystanie z usług nieletniej marokańskiej prostytutki Ruby.
Sprośne kawały premiera
Włoski premier kocha nie tylko bunga-bunga, uwielbia także sprośne kawały. - Nasz premier dał się już poznać w całym świecie, jako ten, który opowiada dowcipy. Jego zdaniem są one ironiczne i powinny wzbudzać śmiech. Szkoda, że w rzeczywistości są strasznymi gafami a, że zwykle są to dowcipy pikantne, ośmieszają go, jako polityka i pogarszają jego sytuację, także w świetle procesu Ruby Gate. Gafy i kawały Berlusconiego nie przynoszą nam dobrej sławy - mówi Marco Travaglio, wicedyrektor dziennika "Il Fatto Quotidiano" i jeden z najbardziej zaciekłych krytyków premiera.
Repertuar włoskiego szefa rządu jest bogaty. Zaledwie kilka tygodni temu w programie "Anno Zero" pokazano jego wystąpienie po meczu klubu piłkarskiego Milan, którego jest właścicielem. Gdy dziennikarze pytali go o piłkarzy, powiedział, że ma krótką pamięć i na dowód opowiedział im dowcip: "Rano goniłem swoją sekretarkę, aby przelecieć ją na biurku, a ona mi mówi: Panie prezesie, przecież zrobiliśmy to już dwie godziny temu. No właśnie, mam krótką pamięć." Berlusconi próbował zatuszować ten faux pas, ale film zrobiony telefonem komórkowym trafił do telewizji.
Wydaje się, że dla Pana B. każda okazja jest dobra, aby opowiadać pikantne kawały. - Gdyby premier opowiadał swoje dowcipy prywatnie lub swoim kolegom partyjnym, nie byłoby w tym nic złego. Szkoda jednak, że robi to przy różnych okazjach oficjalnych i przed dziennikarzami - dodaje Travaglio, komentując ostatni incydent z premierem Izraela Beniaminem Netanjahu.
Jabłko o dziwnym smaku
Zaledwie na początku kwietnia "król bunga-bunga i pikantnych kawałów" miał swoje kolejne niezapomniane wystąpienie, po którym nikt już nie wiedział czy śmiać się czy płakać. Podczas spotkania w Pałacu Grazioli z burmistrzami z prowincji Kampania, Berlusconi dał czterominutowy show, siedząc na biurku i opowiadając długi nieprzyzwoity dowcip w dialekcie neapolitańskim, o wynalazcy, który przychodzi do urzędu patentowego. "Jaki jest pana wynalazek? - Jabłko" - opowiadał włoski premier wcielając się w role i zmieniając głos. "A dlaczego to jabłko jest specjalne? Bo ma smak cipki!" - mówił publicznie szef rządu, używając wulgarnych słów. "Urzędnik ugryzł jabłko i mówi: moim zdaniem to jabłko ma smak do dupy… No, bo ugryzł Pan nie z tej strony!"
Równie niezapomniany był dowcip o Claudii Schiffer, który Pan B. opowiedział przy innej okazji w 2007 r. "Claudia wylądowała na bezludnej wyspie z pewnym Esposito i widząc, że nie było innych mężczyzn oddała mu się w końcu. Po pierwszej euforii typ wpadł w depresję. Claudia chciała go z niej wyciągnąć, więc zgodziła się na pewną grę. Esposito kazał jej ubrać się w spodnie, domalował jej wąsy i oznajmił, że będzie nazywał ją Giovanni. Już wyraźnie w lepszym nastroju stanął przed modelką i mówi: Giovanni, nie uwierzysz - przeleciałem Claudię Schiffer."
Nie tylko we Włoszech premier opowiada seksistowskie kawały, także podczas wizyt zagranicznych. To nic, że czasami się powtarza, ale zawsze są to wariacje na temat… Podczas wizyty oficjalnej w Brazylii szef włoskiego rządu mówił na konferencji prasowej do dziennikarzy, próbując ominąć niewygodne pytania polityczne: "Wiecie, że jestem już w wieku, w którym zaczynam zapominać niektóre rzeczy. Rano na przykład chciałem przelecieć pokojówkę w moim hotelu, a ona mi odpowiada – Ależ Panie premierze, zrobiliśmy to już przed godziną! Widzicie, jakie figle płata pamięć…"
- Szkoda, że nie opowiedział tego dowcipu w USA, może by mu uwierzyli i wreszcie zamknęli jak Dominiquea Strauss-Kahna - komentują niektórzy Włosi, zgorszeni zachowaniem swojego premiera.
Z Rzymu dla Wirtualnej Polski
Agnieszka Zakrzewicz