ŚwiatPremier kompromisu

Premier kompromisu

Premier Leszek Miller prawdopodobnie
uczestniczył wczoraj po raz ostatni w szczycie Unii Europejskiej.
Zostanie zapamiętany jako pierwszy przywódca kraju, który, nie
będąc jeszcze we Wspólnocie, doprowadził niemal do załamania
negocjacji nad traktatem konstytucyjnym - pisze Jędrzej Bielecki
na łamach "Rzeczpospolitej".

27.03.2004 | aktual.: 27.03.2004 07:47

Ostatecznie jednak zdecydował się na kompromis, uznając, że Polska może obronić we Wspólnocie swoje interesy bez Nicei. Taki zwrot w ostatnich tygodniach sprawowania władzy jest raczej nietypowy i zaskoczył wielu przywódców "25". Eksperci wręcz zastanawiali się, czy szef rządu, mającego wyjątkowo niskie poparcie społeczne, ma mandat do podjęcia tak kluczowej dla Polski decyzji. W europejskiej polityce bardziej typowe jest zachowanie twardej postawy przez odchodzących polityków, tak aby to na ich następcach spoczęło trudne zadanie pójścia na ustępstwa - zauważa komentator dziennika.

Decyzja Leszka Millera wydaje się jednak trafna. Niewątpliwie jego największym osiągnięciem jest wprowadzenie Polski, i to raczej na dobrych warunkach, do Unii. Trudno byłoby jednak świętować 1 maja, gdyby Polska wchodziła do Wspólnoty skonfliktowana z Unią. I tym samym uznać pozytywną rolę obecnego szefa rządu w historii naszego kraju - pisze Jędrzej Bielecki.

Wytyczenie kursu na kompromis jest także zobowiązaniem dla następców obecnego premiera. Ważne, by Polska nie mogła zostać izolowana w Unii, lecz zaczęła korzystać z integracji. Dzięki rozstrzygnięciom na wczorajszym szczycie, takie ryzyko jest o wiele mniejsze - konkluduje komentator "Rzeczpospolitej". (PAP)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)