"Premier jest ofiarą dzikiej lustracji"
Współczuję panu premierowi. Osobiście obdarzam go dużym szacunkiem i sympatią. Aczkolwiek współczuję mu również dlatego, iż podest, na którym opiera swój rząd, ów podest polityczny, parlamentarny jest tak bardzo przegniły i niegodny zaufania dla realizowania przedsięwzięć powierzonych przez konstytucję rządowi. Niewątpliwie jest ofiarą bardzo nagannych praktyk. Praktyk dzikiej lustracji uruchamianych w trybie politycznym raz po raz w naszym kraju - powiedział w "Salonie Politycznym Trójki" członek sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych Konstanty Miodowicz (PO).
Jolanta Pieńkowska: Panie pośle, dzisiejsza "Rzeczpospolita" pisze, że na przełomie kwietnia i maja Agencja Wywiadu kierowana przez Zbigniewa Siemiątkowskiego zwróciła się do IPN o wgląd do teczki, którą służby specjalne PRL założyły Markowi Belce. To prawda?
Konstanty Miodowicz: Coś złego dzieje się w naszych służbach. Ponieważ i Agencja Wywiadu, jak i wcześniej Wojskowe Służby Informacyjne dopuściły się manipulacji dających efekt dzikich lustracji. Przypomnijmy, iż problem analizowany przez panią należy analizować w kontekście tak zwanej sprawy pułkownika Tarnowskiego. Reasumując, służby specjalne w czasach rządzenia Polską przez rząd skonstruowany głównie przez SLD wyręczają Rzecznika Interesu Publicznego w realizowaniu powierzonych mu przez prawo czynności.
Jolanta Pieńkowska: Ale to prawda, że Agencja wywiadu poprosiła o teczkę Marka Belki na przełomie kwietnia i maja czy nie?
Konstanty Miodowicz: Nie zaprzeczę temu. Nie zaprzeczę również, iż Agencja dokonała skopiowania tych materiałów.
Jolanta Pieńkowska: A na czyje polecenie?
Konstanty Miodowicz: Funkcjonariusze służby wywiadowczej mają jednego szefa i są wobec niego zawsze lojalni. Jest to ten, który kieruje Agencją. Jej dowódca. Był nim Zbigniew Siemiątkowski.
Jolanta Pieńkowska: No tak, ale Zbigniew Siemiątkowski zrobił to sam z siebie?
Konstanty Miodowicz: Zbigniew Siemiątkowski wykonuje polecenia swoich politycznych pryncypałów. Być może, że stosowne pytania należałoby zadać wysokim urzędnikom Kancelarii pana prezydenta RP. Czy to dobry adresat do ostatecznego wyjaśnienia sprawy można przekonać się tylko i wyłącznie realizując to, o czym mówiłem przed chwilą.
Jolanta Pieńkowska: A czy sejmowa komisja do spraw służb specjalnych zamierza wyjaśnić tę sprawę, bo to pytanie padło wczoraj przez przypadek w czasie posiedzenia komisji?
Konstanty Miodowicz: Tak. Jest to problem, który dotyka spraw imponderabilnych dla rozwoju naszego państwa. Który jest przyczynkiem do dyskusji, czy jesteśmy państwem prawa, czy też demokracji fasadowej. I musi być wyjaśnione na forum naszej komisji.
Jolanta Pieńkowska: Premier Marek Belka pyta dziś "Rzeczpospolitą": "...zastanawiam się, czy to, co się dzieje wokół mnie jest w ogóle legalne...?".
Konstanty Miodowicz: Współczuję panu premierowi. Osobiście obdarzam go dużym szacunkiem i sympatią. Aczkolwiek współczuję mu również dlatego, iż podest, na którym opiera swój rząd, ów podest polityczny, parlamentarny jest tak bardzo przegniły i niegodny zaufania dla realizowania przedsięwzięć powierzonych przez konstytucję rządowi. Niewątpliwie jest ofiarą bardzo nagannych praktyk. Praktyk dzikiej lustracji uruchamianych w trybie politycznym raz po raz w naszym kraju.
Jolanta Pieńkowska: Panie pośle, ale to jest legalne czy nie?
Konstanty Miodowicz: Oczywiście, że nie. Oczywiście, że jest sprzeczne z prawem, a poza tym naganne w sensie moralnym. A przecież polityka powinna zakotwiczać się w wartościach moralnych.
Przeczytaj cały wywiad