Premier: Gosiewski nie naciskał ws. pracy dla żony kolegi
Premier Jarosław Kaczyński powiedział, że nie było żadnych nacisków ze strony szefa Komitetu Stałego Rady Ministrów Przemysława Gosiewskiego w sprawie kandydatury Katarzyny Paluszkiewicz-Soloch na dyrektora
zarządzającego w Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej.
Według tygodnika "Wprost", Gosiewski "załatwił żonie swojego kolegi Pawła Solocha (wiceministra spraw wewnętrznych i administracji) rządową posadę wartą blisko 5 tys. euro miesięcznie". Tygodnik twierdzi, że decyzja już zapadła i kandydaturę żony wiceministra prawdopodobnie jeszcze w najbliższym tygodniu zatwierdzi Rada Ministrów.
Nie jestem w stanie odnosić się do informacji prasowych, zwłaszcza jeśli te informacje nie są prawdziwe - powiedział premier, pytany na poniedziałkowej konferencji prasowej o doniesienia "Wprost".
Związki między panem Solochem a panem Gosiewskim są, powiedzmy sobie, luźne; na tej zasadzie ja sam znam tysiące ludzi. Poza tym zgłoszenie się pani Soloch do objęcia tej funkcji to jest kwestia jej decyzji i żadnych nacisków ze strony pana Gosiewskiego w tej sprawie nie było - zaznaczył szef rządu. To jest po prostu wymyślone - dodał.
Także wiceszef MSWiA Paweł Soloch oświadczył w poniedziałek, że nie zabiegał u Gosiewskiego o załatwienie dla swojej żony posady w Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej. Również Gosiewski zaprzeczył doniesieniom "Wprost", uznając tekst za "nieprawdziwy i zmanipulowany". Przyznał, że został poproszony o opinię w tej sprawie i jest ona pozytywna. Dodał, że decyzja o nominacji jeszcze nie zapadła.
Szef rządu poinformował w poniedziałek, że jeszcze tego dnia rozpocznie prace komisja "do wyjaśnienia sprawy białostockiej". Podkreślił jednak, że "w tej sprawie nic nie było i właściwie (on) to wie".
Komisja do zbadania sprawy rzekomych nieprawidłowości przy budowie oczyszczalni odcieków pod Białymstokiem, w którą zamieszani mają być politycy PiS, powstała z inicjatywy szefa rządu. Na jej czele stanął sekretarz stanu w Kancelarii Premiera Adam Lipiński.
Komisja rozpoczęła prace w poniedziałek po południu.
Przed tygodniem "Newsweek" napisał, że w październiku 2006 r., a więc przed wyborami samorządowymi, prokuratura z Białegostoku była gotowa stawiać zarzuty w sprawie nieprawidłowości przy budowie oczyszczalni, ale sprawę wstrzymano. W tym kontekście wymieniano polityków PiS: posła Krzysztofa Jurgiela, ówczesnego prezydenta Białegostoku oraz wicemarszałka Senatu Krzysztofa Putrę, wówczas prezesa spółki, która miała przejąć oczyszczalnię w użytkowanie.
Szef rządu zapowiedział też, że "będzie wyjaśniana sprawa związana z decyzjami" ministra środowiska Jana Szyszki oraz "sprawa" wiceszefa klubu PiS Marka Kuchcińskiego.
Pod koniec lutego "Dziennik" i "Gazeta Wyborcza" poinformowały, że minister Szyszko podjął decyzję, że wschodnia obwodnica Warszawy ominie - wbrew wcześniejszym planom - jego rodzinną miejscowość, Wesołą, a przejdzie przez podwarszawską gminę Halinów, tuż obok nowo wybudowanych osiedli. Po protestach mieszkańców Halinowa, Szyszko zapowiedział, że sprawa ta będzie jeszcze raz rozpatrywana.
Odnosząc się do zarzutów wysuwanych wobec szefa klubu PiS premier powiedział, że "niektóre z nich wyglądają na wyssane z palca i - powiedzmy sobie - niezwykle intencjonalne".
Sobotni "Dziennik" napisał, że Kuchciński "oficjalnie przyznaje się tylko do skromnego majątku, tymczasem właśnie kupił za bezcen trzy hektary atrakcyjnej ziemi tuż przy granicy ukraińskiej". Gazeta napisała, że "dzierżawione przez siebie wcześniej państwowe grunty (Kuchciński) podarował koledze - narkomanowi i hipisowi". Według "Dziennika", już w 2005 roku Kuchciński za bezcen kupił od Agencji Nieruchomości Rolnych w Rzeszowie trzy działki w Leszczawce koło Birczy.
Mówienie o narkomaństwie, jakiejś tam hipisowskiej przeszłości jest po prostu nieładne i wskazuje, że tu chodzi po prostu o pewną zemstę. Pewna grupa społeczna straciła folwark i teraz jest bardzo zdenerwowana - ocenił premier.