Premier: "bywały dni, kiedy czułem się lepiej"
Premier czuje się dobrze i mimo pobytu w szpitalu kieruje pracami rządu. Zapowiedział, że pojedzie w przyszłym tygodniu na konferencję UE w Brukseli, "choćby w gorsecie i na wózku". Stan większości spośród 14 rannych w czwartkowej katastrofie rządowego śmigłowca jest dobry. Jedna osoba jest w stanie ciężkim.
05.12.2003 | aktual.: 05.12.2003 18:30
Na razie nie są znane przyczyny wypadku. Prokuratura wojskowa wszczęła śledztwo w tej sprawie. Jednym z elementów postępowania prokuratorskiego będą wyniki prac komisji powołanej przez szefa Sztabu Generalnego, która ma zbadać przyczyny katastrofy. Prace komisji potrwają ok. 2-3 tygodni.
Do Brukseli w gorsecie
Premier szybko wraca do zdrowia - poinformował dyrektor szpitala MSWiA przy ul. Wołoskiej w Warszawie dr Marek Durlik. Dodał, że szef rządu będzie mógł opuścić szpital w ciągu kilku dni oraz że prawdopodobnie konieczne będzie, aby nosił gorset unieruchamiający kręgi piersiowe (premier ma złamane dwa z nich).
Sam premier zapowiedział, iż nawet jeśli będzie musiał założyć gorset, pojedzie w przyszłym tygodniu na konferencję międzyrządową UE do Brukseli, która ma przyjąć ostateczną wersję projektu konstytucji europejskiej. W rozmowie z radiem Zet przyznał jednak, że "bywały dni, kiedy czuł się lepiej" i generalnie jest potłuczony.
Wizytę premierowi złożył w piątek prezydent Aleksander Kwaśniewski. "Premier jest sumiennym pacjentem, będzie działał tak, jak zalecają mu to lekarze" - powiedział dziennikarzom po spotkaniu z szefem rządu. Poinformował, że omawiali najbliższe plany, przede wszystkim te związane ze szczytem UE w Brukseli.
Z informacji przekazanych przez dyrektora szpitala Marka Durlika wynika, że większość pozostałych z 14 rannych w wypadku czuje się dość dobrze. Dwóch pacjentów będzie miało w najbliższym czasie operacje kręgosłupa, ale będą to zabiegi niezagrażające ich życiu. Oficer BOR-u, który został zakleszczony między dwoma fotelami w śmigłowcu, jest w stanie ciężkim, ma uszkodzone kości miednicy.
Problemy z paliwem?
Przyczyną katastrofy nie był błąd człowieka, ale awaria techniczna - uważają eksperci. Wydawca miesięcznika "Skrzydlata Polska" Tomasz Hypka i b. szef Urzędu Ochrony Państwa gen. Gromosław Czempiński uważają, że przyczyną wypadku mogły być problemy z paliwem. Obaj podkreślili, że piloci i mechanicy z 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego to najlepsi, najbardziej doświadczeni, najbardziej odpowiedzialni ludzie, a śmigłowiec, którym leciał premier, choć miał już 26 lat, był w bardzo dobrym stanie technicznym.
Również zdaniem ministra spraw wewnętrznych i administracji Krzysztofa Janika nie było błędu człowieka, a piloci wykazali się najwyższej klasy profesjonalizmem.
Według producenta ten typ śmigłowców można użytkować bezpiecznie przez 28 lat lub wylatać na nim bezpiecznie 28 tys. godzin.
Minister Janik podkreślił, że nie zawiodły procedury, które zazwyczaj stosuje się w tego typu sytuacjach: wszystkie służby przybyły na miejsce zdarzenia w odpowiednim czasie. Jako doskonale przeprowadzoną ocenił akcję ratunkową szef medyczny Lotniczego Pogotowia Ratunkowego Robert Gałązkowski. Dodał, że przyczynił się do tego fakt, iż do wypadku doszło w pobliżu Warszawy. Jego zdaniem, w innych rejonach kraju nie ma bowiem tylu zespołów ratownictwa medycznego.
Samoloty w leasing
Do awaryjnego lądowania śmigłowca Mi-8 z kilkunastoma osobami na pokładzie doszło w czwartek wieczorem, niedaleko Piaseczna pod Warszawą. Według komunikatu Centrum Informacyjnego Rządu, oprócz premiera Leszka Millera i szefowej jego gabinetu politycznego Aleksandry Jakubowskiej ranni zostali: dwoje pracowników CIR, lekarz, pięciu oficerów BOR, trzech pilotów i stewardesa.
Rzecznik szefa Sztabu Generalnego płk Zdzisław Gnatowski przedstawił opis wypadku według uczestniczących w nim pilotów. W takcie lotu przed awaryjnym lądowaniem piloci usłyszeli huk, po czym zgasł jeden z silników maszyny. W związku z tym pilot prowadzący helikopter "przeszedł na wznoszenie", jednak usłyszał następny huk i zgasł drugi silnik. Pilot ominął teren zabudowany i sprowadził maszynę na ziemię - wyjaśniał płk Gnatowski.
Minister Obrony Narodowej Jerzy Szmajdziński powiedział we Wrocławiu, że na najbliższym posiedzeniu rządu postawi sprawę rozpisania przetargu na leasing samolotów dla VIP-ów.