Prawo chroni psychicznie chorych
"Życie Warszawy" podkreśla, że nieskuteczne prawo utrudnia pracę służbom ratunkowym, za to ułatwia życie żartownisiom informującym o bombie.
25.07.2005 | aktual.: 25.07.2005 08:45
Jak podaje gazeta, psychicznie chory osobnik dzwonił ponad sto razy do Centrum Ratownictwa w Gliwicach, zgłaszając fałszywe alarmy. "Pracownicy nic nie mogli zrobić. Wydzwaniał od północy do 6 rano z telefonu komórkowego" - mówi dziennikowi rzecznik Centrum Ratownictwa w Gliwicach Mariusz Kopeć.
"Następnego dnia zwróciliśmy się do PTK Centertel z prośbą o udostępnienie danych dzwoniącego. Firma odmówiła, tłumacząc, że my jako instytucja nie jesteśmy ustawowo przewidziani do niesienia pomocy, a tylko z takimi mogą współpracować" - dodaje Kopeć w rozmowie z "Życiem Warszawy".
Kilkanaście dni temu wydarzyła się podobna historia, tym razem z Telekomunikacją Polską. Po tym wypadku jednak coś drgnęło. Od teraz, jeżeli pracownicy call center TP będą mieli potwierdzenie, że dzwoniący numer należy do służb ratunkowych, muszą udzielić informacji - podaje gazeta.
"Jest to rozwiązanie tymczasowe" - mówi "Życiu Warszawy" rzecznik Telekomunikacji Polskiej w Katowicach Zbigniew Drohobycki. Zaznacza, że TP planuje wprowadzenie usługi on-line. Dzięki niej w takich instytucjach jak Centrum Ratownictwa pojawią się ekrany, które wyświetlą adres każdego, kto zadzwoni. Adres będzie przesyłany bezpośrednio z Telekomunikacji.
Inni operatorzy również wyrażają chęć rozszerzania wymiany informacji ze służbami ratunkowymi. Nikt nie ukrywa, że głównym problemem jest weryfikacja tego, kto prosi o informacje o abonencie - czytamy w "Życiu Warszawy".
"Nie ma regulacji dotyczących postępowania w takiej sytuacji jak w Gliwicach. Urząd Regulacji Telekomunikacji i Poczty nie zadbał o to, aby przygotować odpowiednie procedury" - uważa zapytany przez gazetę o zdanie poseł Tadeusz Jarmuziewicz (PO). Rzecznik prasowy URTiP Jacek Strzałkowski nie widzi problemu. Jego zdaniem, obecne prawo gwarantuje udzielenie informacji adresowych.
W praktyce jednak dotyczy to sytuacji, gdy zagrożone jest ludzkie życie. Natomiast gdy wydzwania jakiś żartowniś, to uzyskanie informacji musi odbyć się za pośrednictwem policji i prokuratury. "Trudno określić, która sytuacja to zagrożenie życia. Dlatego powinniśmy dysponować dużą liczbą informacji" - mówi "Życiu Warszawy" Mariusz Kopeć.(PAP)