Tomasz Janik: Prawny Polexit jeszcze nie dziś, ale co się odwlecze…
Decyzja Trybunału Konstytucyjnego w sprawie zgodności z polską Konstytucją tzw. środków tymczasowych nakładanych przez Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej w środę nie zapadła, ale marne to pocieszenie. Już 13 maja może okazać się, że prawny Polexit staje się rzeczywistością.
28.04.2021 19:41
Trybunał w Luksemburgu orzeczeniem z kwietnia ubiegłego roku "zamroził" Izbę Dyscyplinarną Sądu Najwyższego, zakazując jej orzekania w sprawach dyscyplinarnych sędziów. Nie spodobało się to (co nie zaskakuje) samej Izbie Dyscyplinarnej, która postanowiła zwrócić się do TK z pytaniem, czy takie działanie TSUE pozostaje w zgodzie z polską Konstytucją.
Zastrzeżeń do postępowania przed Trybunałem jest całe mnóstwo. Po pierwsze, pytanie Trybunałowi zadała Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego, zatem organ, który w opinii większości prawników nie jest sądem, nie ma więc nawet prawa zadać tego pytania.
Po drugie, skoro w składzie orzekającym TK zasiada Justyn Piskorski (wybrany niezgodnie z prawem, na miejsce już zajęte przez innego legalnie desygnowanego sędziego), to Trybunał nie jest należycie obsadzony, dlatego nie ma prawa odpowiadać na to pytanie.
Po trzecie, składowi orzekającemu przewodniczy Krystyna Pawłowicz, była polityk PiS, wielokrotnie wypowiadająca się bardzo negatywnie na temat samej Unii Europejskiej (nazwała Unię "szmatą" oraz stwierdziła, że "modli się, żeby to się po prostu samo rozwaliło"), dlatego są ewidentne podstawy do jej wyłączenia ze składu, co się jednak oczywiście nie wydarzyło.
Zobacz też: Ważna decyzja TK pod kierownictwem Krystyny Pawłowicz. Dosadne porównanie Bartłomieja Sienkiewicza
Na środowej rozprawie wnioskodawca, reprezentant Izby Dyscyplinarnej, przedstawił stanowisko w sprawie, po czym została ona odroczona na wniosek przedstawiciela Rzecznika Praw Obywatelskich, który poprosił o więcej czasu na zapoznanie się z pisemnym stanowiskiem Sejmu, które otrzymał dopiero dzień wcześniej. Co się jednak odwlecze, to niestety nie uciecze.
Gdy prawie sześć lat temu rozpoczynał się atak Zjednoczonej Prawicy na Trybunał Konstytucyjny, poza prawnikami mało kto zdawał sobie sprawę z tego, o co naprawdę toczy się gra. Wielu osobom wydawało się, że TK to jakiś abstrakcyjny, w gruncie rzeczy nieszkodliwy twór, niemający wiele wspólnego z prawdziwym życiem. Tymczasem, wyrok w sprawie ustawy antyaborcyjnej, wyrok "unieważniający" uchwałę trzech połączonych izb SN ze stycznia ubiegłego roku dotyczącą Izby Dyscyplinarnej czy wyrok faktycznie "odwołujący" Adama Bodnara z funkcji Rzecznika Praw Obywatelskich, to tylko kilka przykładów na to, jak bardzo realny może być wpływ działalności TK na rzeczywistość.
Ewentualna decyzja o tym, że orzeczenia TSUE mogą nie być w Polsce uznawane, może spowodować niewyobrażalne konsekwencje i postawić dalszą integrację Polski z Unią pod znakiem zapytania. Ulubioną linią obrony rządu jest to, że państwa członkowskie posiadają jakoby "autonomię" w kształtowaniu wymiaru sprawiedliwości. Rząd zapomina jednak, że autonomia ta jest ograniczona, bowiem rozwiązania te nie mogą stać w sprzeczności z podstawowymi prawami człowieka, takimi jak prawo do rozpatrzenia jego sprawy przez niezależny sąd i niezawisłego sędziego, które jest w Polsce obecnie łamane (między innymi właśnie przez działanie Izby Dyscyplinarnej).
Odblokowanie Izby Dyscyplinarnej, będącej zupełnie niepotrzebnym, skrajnie upolitycznionym, drogim i nieefektywny tworem, za cenę członkostwa Polski w Unii Europejskiej? Myślę, że rządzący gotowi są na wiele, aby realizować swoje idee fixe.
Unia Europejska nie jest jakimś "fizycznym" tworem, tylko bytem prawnym, powstałym na skutek zawarcia traktatów unijnych i wykonującym swoje zadania poprzez wprowadzanie przepisów prawa. Jeżeli któreś z państw członkowskich stwierdzi, że tego prawa nie będzie wykonywać, jego dalsze członkostwo w Unii nie ma sensu. Inaczej bowiem Unia będzie stanowić swoje prawa, państwo nie będzie ich przestrzegać, Trybunał w Luksemburgu będzie nakazywać mu respektować prawo UE, a to państwo nie będzie tego robić.
Prawny Polexit jeszcze nie dziś, ale co się odwlecze…
Jeżeli piłkarz stwierdzi, że nie uznaje reguł gry w piłkę, zacznie wybijać piłkę z autu nogą i faulować przeciwników, a w końcu po czerwonej kartce nie zejdzie z boiska, bo nie uznaje sędziego, to podejmowanie z takim osobnikiem gry naraża pozostałych uczestników na śmieszność - oni zobowiązują się grać fair, a on może sobie przebiec pół boiska z piłką pod pachą i wrzucić ją ręką do bramki. Buntownik może sobie otworzyć swoje boisko i tam hasać do woli według własnego widzimisię, ale do prawdziwych zawodów nikt z nim nie stanie.
Tak samo jest z państwami członkowskimi Unii - po to Unia stanowi prawo na terenie całej Wspólnoty, aby każdy jej obywatel będący w dowolnym jej państwie miał zagwarantowaną ochronę prawną przyznaną mu unijnymi traktami, rozporządzeniami czy dyrektywami. Prawo unijne jest takie samo na terenie całej Unii i w całej Unii musi być przestrzegane oraz skuteczne wobec każdego obywatela Unii w taki sam sposób. Jeżeli tak nie będzie, nie będzie też Unii.
Opuszczenie Unii Europejskiej nie jest niczym innym, jak właśnie aktem prawnym i procedurą prawną - nie dzieje się to poprzez jakieś spektakularne znaki na niebie, tylko przez takie decyzje, jaka może zapaść w niniejszej sprawie. Nie do końca zatem prawidłowe jest pojęcie "prawnego Polexitu", bowiem Polexit z samej swojej istoty ma charakter prawny - jest wypisaniem się ze wspólnego systemu prawnego państw Unii.
Wyrok jeszcze nie zapadł, ale od czasu przejęcia TK przez Zjednoczoną Prawicę zdążyliśmy się już przyzwyczaić do kuriozalnych rozstrzygnięć, wykraczających poza kompetencje tej instytucji, wydawanych jednak zgodnie z politycznym zapotrzebowaniem. Dlatego jestem jak najgorszej myśli.
Tomasz Janik dla WP Opinie. Autor jest adwokatem, członkiem Pomorskiej Izby Adwokackiej w Gdańsku.