Prawicowa grupa chce "bronić Europy". Będą zawracać migrantów do Afryki
Międzynarodowa grupa aktywistów skrajnej prawicy wyruszyła na Morze Śródziemne z misją "obrony Europy". Będą to robić zawracając migrantów do Libii i zatapiając łodzie przemytników. Wszystko z pomocą najemników wytrenowanych do walki z piractwem.
"Defend Europe" - bo tak nazywa się ta akcja - to projekt organizacji "Generation identitaire" ("Pokolenie identytarystów"), znanej wcześniej m.in. z akcji okupacji meczetu w Poitiers, wypowiedzeniem wojny lewicy i multikulturalizmowi oraz organizacji "imprez kiełbasy i wina" w miejscach modlitw paryskich muzułmanów. Grupa powstała we Francji i jest związana z francuską skrajną prawicą i antyimigranckim ruchem Bloc Identitaire, ale swoich przedstawicieli ma na całym kontynencie.
"Trwa inwazja. Ta ogromna imigracja zmienia oblicze naszego kontynentu. Tracimy bezpieczeństwo, nasz sposób życia i zachodzi niebezpieczeństwo, że my Europejczycy staniemy się mniejszością w naszych europejskich ojczyznach" - głosi manifest projektu. "zamknięcie śródziemnomorskiego szlaku jest jedynym sposobem na obronę Europy i uratowanie ludzi".
Zawracać i nadzorować
Co się kryje za szumnymi zapowiedziami "obrony Europy"? Z pomocą wyczarterowanego statku, aktywiści - którzy przedtem przeszli szkolenia z "samoobrony i geopolityki" we francuskich Alpach - zamierzają prowadzić patrole przy libijskim wybrzeżu, współpracując z libijską strażą graniczną i samodzielnie ratować tonących migrantów - a następnie zawracać ich z powrotem do Libii. Chcą też niszczyć puste łodzie przemytników, by utrudnić działalność przemytnikom.
Ale to nie wszystko. "Identytaryści" zapowiadają, że będą "nadzorować" działalność organizacji pozarządowych pomagających migrantom na morzu. Zarzucają oni grupom takim jak "Lekarze bez granic" współudział w procedurze przemytu ludzi i działanie jako "taksówki dla migrantów". Zapowiadają, że jeśli zauważą nielegalną działalność tych organizacji, będą "interweniowali" - choć nie wiadomo, co to może oznaczać. Co ciekawe, podobne zastrzeżenia co do ich działalnośći mają włoskie władze, które chcą wymusić na organizacjach, by te nie transportowały uratowanych przez siebie migrantów do włoskich portów.
Będzie więcej ofiar?
Organizacje pozarządowe odpowiadają, że nowe przepisy narażą migrantów na jeszcze większe ryzyko śmierci w sytuacji, kiedy tylko w tym roku w morzu utonęło ponad 2 tysiące osób. Uważają, że podobny efekt może mieć też akcja indentytarystów, którzy już wcześniej próbowali - nieskutecznie - zablokować działania organizacji pozarządowych.
- Przez kilka ostatnich miesięcy mówili oni, że będą blokować statki NGOs. Wyrażali się na ten temat bardzo jasno. Zmienili narrację na "monitoring" dopiero po tym, jak sprawą zainteresowała się prasa - powiedział dziennikowi "The Independent" Joe Mulhall z brytyjskiej organizacji Hope Not Hate. - Nie ma wątpliwości, że grupa skrajnie prawicowych aktywistów na dużym statku ingerująca w ratownicze działania organizacji pozarządowych będzie stanowiła zagrożenie dla życia ludzi - dodał.
Statek, który na potrzeby swojej misji wyczarterowali aktywiści skrajnej prawicy to "C-Star", okręt pływający pod banderą Dżibuti i należący do brytyjskiej prywatnej firmy wojskowej Maritime Global Services Ltd, zatrudniającej najemników i zajmującej się m.in. ochroną statków przed piractwem. Właściciel firmy, która użyczyła statku grupie, Szwed Sven Egerstrom - w przeszłości skazany za oszustwa - przyznał, że był świadomy planowanych działań grupy i nie ma do nich zastrzeżeń. Co więcej, dał aktywistom do dyspozycji statek z pełną załogą. Jak zauważa włoski dziennik "Famiglia Cristiana", firmy wojskowe i ochroniarskie coraz częściej przerzucają swoją działalność z przeciwdziałania piractwu na kontrolę migracji.
Mimo krytyki ze strony liberalnych środowisk, przedsięwzięcie budzi entuzjazm w kręgach skrajnej prawicy. Mimo blokady ich konta przez PayPal, organizacji bardzo szybko udało się zebrać od darczyńców prawie 120 tysięcy dolarów.