Prawdziwe "gwiezdne wojny" USA
Jeden z najbardziej futurystycznych projektów obronnych w historii
Najnowocześniejsza broń świata w... kosmosie - zdjęcia
Ostatni sukces łazika Curiosity na Marsie znów sprawił, że przez chwilę oczy całego świata zwrócone były ku gwiazdom. Stany Zjednoczone są kosmiczną potęgą od przeszło półwiecza, jednak przez ten czas eksploracja przestrzeni pozaziemskiej nie zawsze miała wyłącznie cywilny charakter.
Niemal 30 lat temu w głowach amerykańskich przywódców i wojskowych zrodził się pomysł, który był jednym z najbardziej futurystycznych projektów obronnych w historii świata. Mowa o Inicjatywie Obrony Strategicznej (SDI), najszerzej zakrojonym projekcie ze wszystkich kiedykolwiek podejmowanych programów obrony antybalistycznej.
Ogłoszoną w 1983 roku przez prezydenta Ronalda Reagana koncepcję krytycy szybko okrzyknęli prześmiewczym mianem "Gwiezdnych Wojen", bowiem projekt zakładał masowe wykorzystanie broni rozmieszczonej w przestrzeni kosmicznej, takiej jak pociski antybalistyczne, lasery czy strumienie cząsteczkowe.
Obok artystyczna koncepcja lasera, wygenerowanego na powierzchni Ziemi, a następnie odbijanego przez lustra umieszczone na orbicie w celu niszczenia wrogich obiektów.
(WP.PL/tbe)
Obrona antybalistyczna
Pierwsze prace na systemem, który miałby chronić Stany Zjednoczone przez atomową zagładą, rozpoczęły się jeszcze na przełomie lat 50. i 60., gdy jasne było już, że Związek Radziecki dysponuje pociskami balistycznymi zdolnymi sięgnąć terytorium USA.
Początkowe koncepcje (projekt Nike Zeus) zakładały wykorzystanie głowic nuklearnych, aby zasięgiem zniszczenia objąć jak największy obszar nieba. Dopiero na początku lat 80. systemy śledzenia i naprowadzania osiągnęły wystarczający poziom precyzji, aby selektywnie niszczyć pojedyncze rakiety wroga.
Na zdjęciu: prezydent Ronald Reagan w orędziu do narodu ogłasza nowy program obrony strategicznej, 23 marzec 1983.
Realizacja doktryny Reagana
"Gwiezdne Wojny" doskonale wpisywały się w tzw. doktrynę Reagana. Czterdziesty prezydent USA nazwał wprost ZSRR "imperium zła" i niemal całą swą politykę zagraniczną koncentrował na walce z komunizmem i Moskwą, jako hegemonem całego bloku sowieckiego.
Jednym z elementów doktryny było wdrożenie programu zbrojeń strategicznych USA w oparciu o nowe technologie - projekt SDI był jedną z jego części składowych. Amerykanie świetnie zdawali sobie sprawę, że Moskwa, zgodnie z zimnowojenną logiką, będzie musiała podjąć to wyzwanie i odpowiedzieć własnym programem zbrojeniowym, któremu jednak niewydolna i przestarzała gospodarka radziecka nie podoła.
Obok artystyczna wizja laserowego systemu obrony na orbicie okołoziemskiej.
Zachwianie zimnowojennej równowagi
Celem Inicjatywy Obrony Strategicznej było uczynienie z międzykontynentalnych pocisków balistycznych broni nieskutecznej. W czasie zimnej wojny obowiązywała tzw. doktryna Wzajemnego Zagwarantowania Zniszczenia (MAD), zakładająca efektywną zagładę obu przeciwników. W efekcie obie strony dążyły to uniknięcia najgorszego losu i wybuchu wojny termojądrowej.
"Gwiezdne Wojny" miały spowodować, że MAD zostanie zastąpiona przez doktrynę jednostronnego przetrwania, co mogło niebezpiecznie zachwiać kruchą równowagą sił, która dawała światu pokój. Był to jeden z powodów, dla których nowa strategia znalazła wielu zajadłych krytyków.
Na zdjęciu: zaawansowany sensor na podczerwień zaprojektowany i zbudowany w ramach programu SDI.
Kosmos, ostateczna granica
Program "Gwiezdnych Wojen" był o tyle innowacyjny, że zakładał wykorzystanie systemów umieszczonych na orbicie okołoziemskiej, aby zminimalizować czas identyfikacji i namierzenia wrogich rakiet, niszcząc je jeszcze w przestrzeni kosmicznej. Miało to zapobiec potencjalnemu skażeniu promieniotwórczemu Ziemi i atmosfery.
Obok artystyczna wizja wyniesionego na orbitę źródła energii nuklearnej, opracowanego w ramach "Gwiezdnych Wojen". System miał zasilać inne urządzenia umieszczone w przestrzeni kosmicznej.
Ultranowoczesne technologie
Na kosmiczną część systemu miały się składać lasery, miotacze strumieni cząsteczkowych, działa kinetyczne (railgun) i pociski antybalistyczne - cały ten arsenał miał zostać umieszczony na orbicie okołoziemskiej. W całym przedsięwzięciu planowano wykorzystać ultranowoczesne technologie, w tym promienie podczerwone, elektronowe i rentgenowskie.
Obok artystyczna wizja lasera odbitego przez umieszczone w przestrzeni kosmicznej lustro w celu zniszczenia wrogiego obiektu.
Projekt rodem z fantastyki naukowej
Ze względu na niewyobrażalne zaawansowanie techniczne i gigantyczne koszty, "Gwiezdne Wojny" znalazły rzeszę przeciwników. Projekt był krytykowany jako zupełnie nierealistyczny i oderwany od rzeczywistości.
W 1987 roku Amerykańskie Towarzystwo Fizyczne, jedna z największych i najbardziej prestiżowych tego typu organizacji na świecie, stwierdziło, że przy ówczesnych technologiach projekt jest niemożliwy do zrealizowania i potrzeba minimum 10 lat badań, by w ogóle stwierdzić, czy kiedykolwiek będzie.
Na zdjęciu: SEALITE Beam Director - naprowadzacz promienia lasera.
Koniec zimnej wojny, koniec SDI
Superambitny projekt umarł śmiercią naturalną wraz ze zniknięciem zagrożenia ze strony Związku Radzieckiego. Po rozpadzie bloku sowieckiego przestała istnieć potrzeba parasola ochronnego przed zmasowanym atakiem nuklearnym.
Program generował potężne koszty, których nie było już jak usprawiedliwiać. Ponadto oczywiste stało się, że plany były zbyt ambitne (żeby nie powiedzieć dosłownie, że fantastyczne), nawet jak na dzisiejsze możliwości techniczne.
Obok artystyczna wizja sieci sensorów kosmicznych, które miały wykrywać, identyfikować i namierzać wrogie pociski balistyczne.
Dziedzictwo "Gwiezdnych Wojen"
Ogromny wysiłek nie poszedł jednak w całości na marne. Część badań i technologii opracowanych w ramach "Gwiezdnych Wojen" posłużyła do stworzenia zalążków współczesnego systemu amerykańskiej obrony antybalistycznej, popularnie dziś nazywanej tarczą antyrakietową.
Na zdjęciu: czterometrowa powłoka, która miała trafiać i niszczyć w przestrzeni kosmicznej pociski balistyczne przeciwnika.
Potężne koszty
Budowa systemu SDI miała trwać 17 lat - do 2000 roku - i kosztować 125 miliardów ówczesnych dolarów (przy uwzględnieniu inflacji - 287 miliardów dolarów dzisiaj). W rzeczywistości w latach 1983-1993 utopiono w tym projekcie 44 miliardy dolarów. Szacunki te mogą nie wliczać pieniędzy wydanych na projekty badawcze przeprowadzane w ramach amerykańskiego departamentu energii.
Obok artystyczna wizja koncepcji nazwanej "Genialne Otoczaki" (ang. Brilliant Pebbles) - małych pocisków przechwytujących, umieszczonych na orbicie i mających niszczyć wrogie rakiety samą energią kinetyczną.
(WP.PL/tbe)