PolskaPrawda o FOZZ według Żemka

Prawda o FOZZ według Żemka

Służby specjalne przestały popierać FOZZ,
dlatego proces cichego skupowania zagranicznego długu Polski się
nie powiódł - powiedział przed Sądem Okręgowym w
Warszawie Grzegorz Żemek, były dyrektor Funduszu Obsługi
Zadłużenia Zagranicznego, dziś główny oskarżony w procesie w
sprawie FOZZ.

04.11.2003 | aktual.: 04.11.2003 16:07

Rozpoczął on przedstawianie swego oświadczenia, które zatytułował "Prawda o FOZZ". Po pięciu godzinach rozprawy sąd ogłosił przerwę. Dalsza część oświadczenia ma być prezentowana w środę. Sam Żemek, po czterech godzinach oświadczenia powiedział, że zakończył jego część wstępną. Zapowiada, że część swej wiedzy przekaże sądowi na niejawnej rozprawie, bo będzie mówił personalnie o związkach FOZZ ze służbami specjalnymi.

Na wstępie oskarżony omówił genezę Funduszu, którą wywodzi z okresu stanu wojennego, gdy zaczęło brakować pieniędzy na wszystkie produkty. "Bank Handlowy pożyczał z dnia na dzień po 50- 100 mln dolarów. Pożyczono kiedyś 30 mln dolarów na zakup boczku w Irlandii" - opowiadał Żemek. W latach 80. był on pracownikiem banku BHI w Luksemburgu, który był filią BH w Warszawie. Przez takie filie, według Żemka, Centrale Handlu Zagranicznego (CHZ) dokonywały transferów dewizowych, częściowo nielegalnych.

Żemek powiedział, że operujące na rynku zagranicznym CHZ były instytucjami, których dyrekcje w całości składały się z etatowych pracowników, bądź współpracowników cywilnych i wojskowych służb specjalnych. "Zawyżały one wartość transakcji, a niewykazywane potem nadwyżki lokowały w ukrytych rezerwach" - kontynuował Żemek. Według niego, z tych pieniędzy opłacano m.in. działalność polskiego wywiadu, kradzież zachodnich technologii i handel bronią.

Właśnie w roli służb specjalnych Żemek upatruje niepowodzenia całej operacji, w którą - jak sam mówi - wierzył do końca i uważał za sensowną. Omawiając ten wątek w jawnej części oświadczenia, Żemek wyraził opinię, że w PRL istniała "dwuwładza" - oficjalnej administracji i cywilnych oraz wojskowych służb specjalnych, które dokonywały swoich operacji niezależnie od władz, a być może także za ich przyzwoleniem.

W lutym 1989 r. uchwalono ustawę o FOZZ. Dotychczasowy ministerialny fundusz miał się odtąd, pod rządami Żemka, stać instytucją, która nie będzie tylko kontem na dewizy przekazywane z CHZ, z przeznaczeniem na wykup polskiego długu, ale aktywnym podmiotem, skupującym ten dług od wierzycieli (co zresztą w świetle prawa międzynarodowego było i jest nielegalne).

Według Żemka, gdy służby zorientowały się, że korzystniejsza dla nich jest "restrukturyzacja" długu, niż jego wykup przez FOZZ, przestały wspierać jego działania. "Należało mnie aresztować pod jakimkolwiek pretekstem, bo za daleko się posunąłem w ściąganiu dewiz służb" - dodał (Żemek został w 1991 r. aresztowany na kilka miesięcy w sprawie FOZZ - PAP). Przyznał przy tym jednak, że do FOZZ trafił z polecenia służb wojskowych.

"Podjąłem się zadania (...) i wykonałem je, nie zdając sobie sprawy, że jestem trybikiem w maszynie, która nie to stawia sobie za cel. Zacząłem rozkręcać działalność FOZZ w sposób, którego nikt się nie spodziewał. Namówiłem CHZ na oddanie dewiz (...), których było kilka razy więcej niż to, co udało się rozliczyć w FOZZ" - powiedział oskarżony. Dodał, że to służby w większości przypadków narzucały mu swych zaufanych kontrahentów, z którymi miał dokonywać tych operacji.

Z oświadczenia Żemka wynika, że w 1988 r. ówczesny wiceminister finansów Janusz Sawicki zaproponował mu szefostwo FOZZ, który od tego czasu miał się zajmować wykupem długu dewizowego PRL po to, aby państwo polskie mogło brać kolejne pożyczki.

"W zakonspirowanych lokalach kontaktowych odbywały się w tej sprawie konsultacje między funkcjonariuszami wojskowych i cywilnych służb specjalnych, ministerstwa finansów i komitetu centralnego PZPR" - powiedział Żemek. "Jeśli to się odbywało w zakonspirowanych lokalach, to czy ci członkowie PZPR też byli w służbach?" - spytał go prowadzący proces sędzia Andrzej Kryże. "Oni też" - brzmiała odpowiedź.

W rozmowie z dziennikarzem w przerwie rozprawy Żemek, zapytany, czy słyszał o oficjalnych wypowiedziach byłych wysokich funkcjonariuszy PZPR, że nie werbowano agentury z członków kierownictwa partii, odpowiedział: "najpierw się werbowało, a potem wpuszczało do KC".

Żemek oświadczył, że w trakcie tych konsultacji jego nazwisko jako potencjalnego szefa komórki, która będzie skupowała zagraniczny dług - osoby młodej, ale z niemałą wiedzą i doświadczeniem z BHI, podali jego przełożeni z wojskowych służb specjalnych. Żemek nie kryje, że z nimi współpracował i otrzymał polecenie "by tam iść i koniec", mimo, iż sam - po wstępnym rozeznaniu - zaczął się wzbraniać, "gdy zobaczył, jak duże jest zaangażowanie służb w operacje zagraniczne".

Pierwszym zadaniem Żemka w FOZZ miało być nakłonienie szefów CHZ, aby ujawniły skrywane dotąd rezerwy dewizowe wypracowane na operacjach finansowych, które zarówno Żemek, jak i sędzia Kryże nazwali "oszustwem". "Gdy na początku przychodziłem do dyrektorów prywatnie, wypraszali mnie za drzwi. Kiedy jednak później przyszedłem z poparciem służb, do rozmów dochodziło" - dodał.

Sprawa FOZZ to największa nierozliczona afera, na której w latach 1989-90 polskie państwo miało stracić 354 mln zł. Oskarżeni to, oprócz Żemka, wicedyrektorka FOZZ Janina Chim, prezes "Universalu" Dariusz Przywieczerski oraz trójka biznesmenów. Grozi im do 10 lat więzienia. Nie przyznają się do winy. Odpowiadają z wolnej stopy. (iza)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)