Prasa w USA: konferencja w Annapolis umiarkowanym sukcesem
Za "skromny sukces" USA i osobiście prezydenta George'a W. Busha uznał "Washington Post" zakończoną poprzedniego dnia konferencję bliskowschodnią w Annapolis w stanie Maryland.
28.11.2007 | aktual.: 28.11.2007 18:13
Inne amerykańskie media i komentatorzy podzielają tę ocenę.
Zgadzają się oni, że konferencja osiągnęła stosunkowo mało ambitny cel, jaki sobie postawili jej amerykańscy organizatorzy - uzgodniono wznowienie rozmów pokojowych między Izraelem a Autonomią Palestyńską, które mają doprowadzić do porozumienia w sprawie powstania niepodległego państwa palestyńskiego. Mają się one rozpocząć 12 grudnia.
Za największy sukces uważa się obecność w Annapolis przedstawicieli Syrii i Arabii Saudyjskiej, zwłaszcza tego pierwszego kraju, który jest sprzymierzony z Iranem - głównym sponsorem islamskich ekstremistów starających się torpedować proces pokojowy. Zwraca się uwagę, że Iran był niemile zaskoczony przyjęciem zaproszenia przez Syrię.
Wszyscy podkreślają jednak, że historia uczy, iż uzasadniony jest sceptycyzm co do szans ostatecznego powodzenia dialogu, który w przeszłości nieraz się załamywał.
Zdaniem "New York Timesa", w wątpliwościach utwierdza bardzo ogólnikowy tekst wspólnego oświadczenia izraelskiego premiera Ehuda Olmerta i prezydenta Autonomii Palestyńskiej Mahmuda Abbasa, co sygnalizuje, że obie strony do niczego nie chcą się na razie zobowiązywać.
"O ile obie strony oświadczyły, że rozmowy będą zmierzały do zawarcia traktatu, który reguluje rozwiązanie wszystkich 'głównych problemów', nie mogli się zgodzić co do ich nazwania i tego, jak należy do nich podejść" - pisze nowojorski dziennik w artykule redakcyjnym.
Wszyscy podkreślają, że kluczem do sukcesu planowanych rozmów będzie trwałe zaangażowanie USA w mediację i nakłanianie obu stron do zawarcia porozumienia. Administracja Busha była krytykowana za bierność w sprawach konfliktu izraelsko-palestyńskiego w pierwszej kadencji prezydenta.
"Wynik najnowszych starań prezydenta Busha będzie zależał od jego osobistego zaangażowania w proces pokojowy" - pisze "Washington Post".
"Bush i sekretarz stanu Condoleezza Rice będą musieli zainwestować swój czas, reputację i wysiłek na rzecz przekonywania stron do porozumienia. Nie ma żadnych szans na sukces, jeżeli Bush odsunie się na bok" - czytamy w "N.Y.T.". (sm)