Prasa o polityce gazowej: "Nazwijmy błędy Niemiec po imieniu"
Niemiecka prasa zauważa zmiany w polityce zagranicznej Berlina wobec dostaw gazu z Rosji. Dzienniki komentują też skutki działań Ukrainy w tej kwestii.
"Frankfurter Allgemeine Zeitung" pisze krytycznie: "To, że Rosjanie kierują gaz na terytoria separatystyczne w Donbasie i zakłócają jego dostawy, jak twierdzi strona ukraińska, jest całkiem możliwe. Można jednak zadać sobie pytanie, czy przywódcy w Kijowie nie mieli innego pomysłu na rozwiązanie tego problemu. Ich postępowanie stwarza ryzyko, że zaszkodzi gospodarkom kluczowych sojuszników Ukrainy w Europie, nawet jeśli zaopatrzenie w gaz w Niemczech i innych krajach nie jest na razie zagrożone. UE już wiele lat temu stała się ofiarą ukraińsko-rosyjskich wojen gazowych. Kosztowały wtedy Ukrainę utratę zaufania Zachodu wobec niej, a jedną z konsekwencji była budowa gazociągu Nord Stream 2, o czym Kijów nie powinien zapomnieć. A to, że Rosja może teraz ponownie powoływać się na przestrzeganie przez nią umów o dostawach gazu, jest propagandowym prezentem dla Putina".
"Nuernberger Zeitung" dodaje w podobnym tonie: "Jeśli tak dalej pójdzie, UE i Niemcy nie będą musiały zastanawiać się, czy bojkot gazowy wobec Rosji jest możliwy do wprowadzenia. Ukraina sama wstrzymała część dostaw gazu ziemnego. Podobno są z nimi jakieś poważne problemy techniczne. Wygląda to tak, jakby Ukraina brała w swoje ręce obietnicę niemieckiej minister spraw zagranicznych Annaleny Baerbock, że zredukuje import rosyjskiej energii do zera".
Według "Mitteldeutsche Zeitung" z Halle: "Nadszedł czas, aby nazwać niemieckie błędy po imieniu. Zielonym przychodzi to łatwiej niż SPD oraz CDU/CSU, ponieważ zawsze mieli zastrzeżenia co do absolutnego prymatu korzyści gospodarczych w niemieckiej polityce zagranicznej. Gerhard Schroeder z SPD należał do tych, którzy widzieli to inaczej. Interesy z dyktatorami były niemal jego znakiem firmowym. Tak więc niemiecka polityka zagraniczna przez ćwierć wieku była pozbawiona wartości. Nie było w niej ani przyzwoitości, ani moralności, ani poświęcenia odrobimy uwagi dla tego, co ma dopiero nadejść. Annalena Baerbock ma przed sobą ogromne zadanie do wykonania".
"Koelner Stadt-Anzeiger" zaznacza: "Wielu Niemców nie zdaje sobie sprawy z tego, jak chłodno Berlin odnosił się w ostatnim czasie wobec innych narodów i jak one się na to zapatrują. Szczytem niemieckiego egocentryzmu była naiwna wiara w korzystne dla Niemiec specjalne stosunki z Rosją. Angela Merkel i Olaf Scholz przez długie lata zgodnie twierdzili, że Nord Stream 2 to ‘projekt czysto ekonomiczny’, nie reagując przy tym na słowa krytyki pod jego adresem. Nasi przyjaciele i sojusznicy, zarówno w Europie, jak i w USA i Kanadzie, uznali to za błąd: polityczny, gospodarczy i niestety także charakterologiczny"
"Frankfurter Rundschau" podsumowuje problemy niemieckiej polityki zagranicznej w szerszym kontekście: "Najlepszym zdjęciem Annaleny Baerbock w Kijowie jest to, na którym w ogóle nie można jej rozpoznać. Widać na nim, jak niemiecka minister spraw zagranicznych tak mocno obejmuje swojego ukraińskiego odpowiednika, Dmytro Kułebę, że jej twarz na kilka sekund całkowicie znika między jego policzkiem a ramieniem. Ta scena jest jak z podręcznika historii. Przedstawicielka rządu niemieckiego okazała na Ukrainie bliskość, serdeczność i człowieczeństwo. Był na to już najwyższy czas. Emocjonalne dozbrojenie niemieckiej polityki zagranicznej nie jest tylko drobną korektą stylu. Jest ono nakazem chwili, pierwszym, od dawna potrzebnym, krokiem w kierunku nowych czasów. Baerbock wie, że ma teraz wiele rzeczy do naprawienia, nie tylko w relacjach z Ukrainą. Dziś w luksusowym hotelu na wybrzeżu Bałtyku przyjmuje ministrów spraw zagranicznych państw G7 na trzydniowych obradach przy drzwiach zamkniętych. Ich celem jest opracowanie wspólnej strategii postępowania, przede wszystkim wobec Rosji, ale także z myślą o Chinach".
Dagmara Jakubczak
Przeczytaj także: