PolskaPranie pamięci

Pranie pamięci

Byłem dotychczas przekonany, że w Auschwitz zginął na zawsze antysemityzm. Dziś wiem, że ginęli tam jedynie Żydzi" - powiedział Elie Wiesel. 27 stycznia w Auschwitz zebrało się kilka tysięcy tych, którzy jeszcze pamiętają.

31.01.2005 | aktual.: 31.01.2005 09:44

Jeszcze, bo najmłodsi z nich dobiegają osiemdziesiątki. Wkrótce pozostanie suchy zapis historyczny, modyfikowany - niczym w powieści Orwella "Rok 1984" - przez tych, którzy narzucają polityczną poprawność. Polega ona na zamienianiu historii w bezkształtną papkę strawną dla wszystkich, nikogo nie urażającą, ale i niczego nie uczącą.

Jan Paweł II w posłaniu do uczestników uroczystości w obozie Auschwitz stwierdził, że rocznica jest "wezwaniem do odpowiedzialności za kształt naszej historii".

Tej odpowiedzialności nie przejawiły nie tylko telewizja ZDF, ale też większość przywódców obecnych na uroczystości. Prezydent Rosji wykorzystał okazję do zrównania "terrorystów" (co w jego interpretacji oznacza Czeczenów) z hitlerowcami. Inni patetycznie potępili antysemityzm, dyskretnie udając, że ich to nie dotyczy. Niemcy postąpili we właściwy sobie sposób: państwowa telewizja ZDF zakończyła transmisję uroczystości 60. rocznicy wyzwolenia Auschwitz o czwartej po południu. A potem w najlepszym czasie antenowym transmitowano karnawał w Kolonii.

Postantysemityzm

- Powracająca fala antysemityzmu - we Francji, Rosji czy Szwecji - jest czymś, co powinniśmy nieustannie mieć na uwadze. Nie należy liczyć na to, że tym problemem zajmie się ktoś inny. Każdy z nas jest tym innym - mówi "Wprost" Miles Lerman, twórca waszyngtońskiego Muzeum Holocaustu. Antysemityzm, utajony w drugiej połowie ubiegłego stulecia, bocznymi drzwiami wrócił do Europy na przełomie XX i XXI wieku - jako postantysemityzm. To antysemityzm, który próbuje się czymś tłumaczyć: a to polityką Izraela, a to usprawiedliwiając terror Palestyńczyków, a to posądzając Żydów o tworzenie światowego rządu. Tymczasem postantysemityzm jest zwykłym antysemityzmem, może nawet groźniejszym, bo przebranym w różne szaty.

Gdy Elie Wiesel opowiada, że spotyka francuskich Żydów, którzy "nie pytają, czy z Francji wyjeżdżać, bo o tym z powodu antysemickich ekscesów już zdecydowali, tylko o to, kiedy to zrobić", cierpnie skóra. To samo mówiono o Niemczech na początku lat 30., krótko przed nastaniem reżimu hitlerowskiego. Raport rządu francuskiego na temat przyczyn 166 aktów przemocy wobec Żydów (z około 200 w ubiegłym roku) stwierdził, że 11 było dziełem neonazistów, ponad 50 motywowano sympatią do Palestyńczyków, a resztę ogólną "niechęcią" do Żydów. Proporcja jakby żywcem przeniesiona z czasów międzywojennych, tyle że wówczas zamiast motywacji palestyńskiej pojawiała się ekonomiczna.

Współczesny postantysemityzm, zbudowany na mieszance starej ideologii i postawy antyizraelskiej, niczym się nie różni od niemieckiego antysemityzmu z epoki Hitlera - poza brakiem możliwości wprowadzenia w życie ostatecznego rozwiązania. Ale powszechna na Bliskim Wschodzie odmowa uznania istnienia Państwa Izrael to nic innego jak oczekiwanie, że taka szansa się pojawi i będzie się można cieszyć z "czystej", arabskiej Jerozolimy.

Nawet Władimir Putin, nieskory zwykle do przeprosin, poczuł się zmuszony do stwierdzenia w Auschwitz, iż jest mu wstyd za przejawy rosyjskiego antysemityzmu. Trudno mu było tego nie powiedzieć, skoro liczna grupa parlamentarzystów Dumy tydzień przed uroczystością oskarżyła Żydów o prowokowanie antysemityzmu dla niecnych politycznych celów, żądając rozwiązania wszystkich organizacji żydowskich w Rosji.

Obok trwania wciąż ideologii ostatecznego rozwiązania próbuje się podważyć wyjątkowość Holocaustu. Postantysemityzm polega m.in. na tym, że prawie każda zbrodnia na większą skalę, a nawet represja w odwecie za akty krwawego terroru, jest nazywana holocaustem. Zrelatywizowanie Holocaustu zwalnia od wyciągnięcia wniosków ze straszliwej lekcji Auschwitz.

W arabskich telewizjach i na stronach internetowych nie sposób znaleźć choćby wzmianki o uroczystościach w Auschwitz. Pojawiły się natomiast protesty społeczności arabskiej w Wielkiej Brytanii, że nie zauważa się holocaustu Palestyńczyków, który należy natychmiast uczcić. Naturalnie dołączyła do nich grupka lewicowych durniów, obrażających się, gdy zarzuca się im antysemityzm, ale w istocie prowokujących antysemickie zachowania przez nieustanne usprawiedliwianie palestyńskiego terroryzmu i atakowanie Izraela.

Jerzy Marek Nowakowski Więcej: Wprost - Pranie pamięci"

Źródło artykułu:Wprost
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)