Prąd wsteczny wciąż zabija. Oto prawdziwa przyczyna wielu utonięć
Wiele wskazuje na to, że prąd wsteczny zabrał życie kolejnego turysty na polskim Wybrzeżu. Eksperci, z którymi rozmawialiśmy, nie mają wątpliwości, że jest bardzo niebezpieczny, jednak można zarówno go uniknąć, jak i z niego uciec. Tylko trzeba wiedzieć jak.
Do tego typu zagrożeń dochodzi nad polskim Bałtykiem bardzo często: ktoś wchodzi do wody, dopada go prąd wsteczny, czyli tzw. cofka, przez co kąpiący się ma problem z wydostaniem się na brzeg. Nieraz, zamiast się przybliżać, jest coraz dalej od niego. Jeśli nikt mu nie pomoże i nie wie, co robić, to w końcu znika pod wodą.
Kilka dni temu przy takich właśnie warunkach utonął w Ustce 44-latek. Każdego roku ofiar cofki jest jednak więcej, choć wielu osobom udaje się zwycięsko wyjść z opresji. Wiele zależy od rodzaju prądu, szczęścia, umiejętności pływackich i utrzymania nerwów na wodzy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Czerwona flaga nie wisi bez powodu"
- Nie analizujemy każdego powodu utonięcia, bo od tego są prokuratury i policjanci, natomiast w przypadku tych prądów problem na pewno jest – nie ma wątpliwości Rafał Goeck, rzecznik prasowy Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa.
Jak podkreśla rzecznik, osoby, które chcą zażywać morskich kąpieli, powinny przede wszystkim wybierać strzeżone kąpieliska. Tam widać, czy ratownicy wywieszają białą flagę, która zezwala na kąpiel, czy czerwoną, która jej zakazuje.
- Niestety często ludzie, którzy widzą taką czerwoną flagę, udają się na kąpielisko niestrzeżone - zauważa Rafał Goeck. - To błąd. Trzeba pamiętać, że czerwona flaga nie wisi bez powodu. Czasem powodem jest prąd wsteczny, czasem zbyt duża fala, czasem nadchodząca burza, czasem występują zanieczyszczenia mikrobiologiczne, np. sinice, a czasem jest za zimno na kąpiel, gdy woda ma poniżej 15 stopni Celsjusza.
Rzecznik MSPiR nadmienia, że kiedy człowiek znajdzie się pod wpływem prądu wstecznego, ma szansę się z niego wydostać. Musi tylko zachować stalowe nerwy.
- Cofka wciąga ludzi w głąb morza - wyjaśnia. - Niestety część z nich w panice popełnia największy błąd, czyli płynie pod prąd, próbując szybko wydostać się na brzeg. Do tego dochodzą fale, opadanie z sił i wtedy jest blisko tragedii. Trzeba pamiętać, że cofka nie występuje na całej szerokości plaży, tylko na małym odcinku. Dlatego trzeba odpłynąć w bok, obojętnie który i w ten sposób można się uratować.
Omijają zakaz kąpieli
- Jeżeli mamy wzburzone morze, silne fale i duży wiatr, to duża ilość wody jest przepychana w kierunku plaży, a potem wracają do morza. Jeśli więc ktoś stoi w wodzie, to ten prąd może go wepchnąć w głąb morza. Często człowiek nie zdąży się zorientować, że jest po pas w wodzie, mimo że chwilę wcześniej był tylko po kolana. Może też nie wiedzieć, że zaraz będzie po szyję, a potem nie będzie już czuł dna. To może być zaskakujące zjawisko, jeśli ktoś nie ma doświadczenia nad morzem – tłumaczy sekrety prądu wstecznego Stanisław Malepszak, prezes Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego w Kołobrzegu.
Nasz rozmówca podkreśla, że gdy w wodzie lub na plaży występuje niebezpieczeństwo, to na maszcie pojawia się czerwona fala. Należy się do niej bezwzględnie dostosować, nawet jeśli tafla wody wygląda spokojnie.
W Kołobrzegu strzeżone plaże są w miarę bezpieczne pod tym względem ze względu na długie, kamienne falochrony, które skutecznie rozbijają duże fale. Jednak również tam zdarza się sporo osób, która na widok czerwonej flagi udaje się na inne plaże, niestrzeżone, gdzie ratownicy nie będą im przeszkadzać.
- My jednak pojawiamy się również tam – podkreśla Stanisław Malepszak. - Zwracamy tym ludziom uwagę, że tu jest zakaz kąpieli, ale nie każdy chce nas słuchać. A na tych niestrzeżonych plażach nic nie możemy im zrobić. Staramy się jednak mieć ich wtedy na oku, obserwując albo z plaży, albo na monitoringu.
Mikołaj Podolski, dziennikarz Wirtualnej Polski