Pracują mniej, zarabiają więcej. Lekarze na emigracji współczują rodakom

Polscy lekarze pracujący za granicą współczują kolegom, którzy zostali w kraju. - Tu działa system, który pozwala godnie żyć. Tego nie doświadczyłam w Polsce - mówi Ela, która sześć lat temu wyjechała do Norwegii.

Pracują mniej, zarabiają więcej. Lekarze na emigracji współczują rodakom
Źródło zdjęć: © Forum | Łukasz Dejnarowicz
Piotr Barejka

04.01.2018 | aktual.: 04.01.2018 16:39

Lekarze w Polsce wypowiadają masowo klauzulę opt-out, która zezwala na pracę powyżej 48 godzin tygodniowo. Minister zdrowia bagatelizuje jednak sprawę i wskazuje, że nie tylko w Polsce lekarze pracują powyżej 48 godzin. Tymczasem taka sytuacja jest niewyobrażalna dla tych, którzy przenieśli się do Skandynawii.

Pożegnanie z ciągłym stresem

Pracę w Polsce Ela kojarzy z ciągłym stresem. Obliczaniem ile czasu będzie mogła poświęcić na rodzinę, a ile na pracę. - To była niesamowita plątanina między gabinetem prywatnym a państwową posadą - opowiada.

To była też pierwsza, znacząca różnica dla Pawła: stałe i precyzyjnie określone godziny pracy. - Zaczyna się o godzinie 8, po pięciu godzinach jest przerwa. W szpitalu dostajemy obiad, potem pracujemy do 17 - opowiada o szwedzkich realiach.

Obydwoje wspominają nieustające obawy czy wystarczy pieniędzy do końca miesiąca. Dlatego Ela sześć lat temu zdecydowała, że wyjeżdża: - Teraz nie muszę już z poczuciem winy uciekać do prywatnego gabinetu, bo gdzieś trzeba pieniądze zarobić.

Jeden pacjent na godzinę

Lekarz w Skandynawii może skoncentrować się na pacjencie. - Nie ma dużego obciążenia, jest na przykład jeden pacjent na godzinę - mówi Paweł. Poza tym pracuje się w jednym miejscu, bo jedna płaca wystarcza, więc do obowiązków można przyłożyć się bardziej.

Czasu przy pacjentach nie odbierają też niepotrzebne i zawiłe formalności. - Nie piszemy elaboratów, nagrywamy się na dyktafon, a sekretarka medyczna to przepisuje - opowiada Paweł. Teraz wdrażane są programy, które przepiszą nagrania automatycznie. Polski lekarz wciąż musi wypełniać sterty papierów.

Inwestycja w człowieka

Inaczej też postrzega się lekarza w społeczeństwie. - To osoba, za którą oni zapłacili ogromne pieniądze ucząc ją. Jest traktowany jako inwestycja w społeczeństwo - mówi Paweł.

Dlatego lekarz zza granicy jest dla nich prezentem, bo nie muszą płacić za jego wykształcenie. - Czasem tworzą stanowisko specjalnie dla konkretnego człowieka - opisuje Paweł. - Lekarz jest dla państwa wartością, dlatego starają się utrzymać go w kraju.

Jak mówią "niech jadą", to jadą

Padające w Polsce hasła typu "niech jadą" kierowane do lekarzy są wskazówką nie tylko dla nich, ale też dla firm, które szukają personelu dla zagranicznych szpitali. - Skandynawia celuje w specjalistów, ale Niemcy ściągają ludzi już po stażu, wystarczy znać język - zdradza Paweł.

Po przylocie do Szwecji lekarz otrzymuje pełne wsparcie. - Dostałem nawet książkę, w której wszystko było napisane: jak mam się zarejestrować w banku, jak podpisać umowę na telefon, gdzie są najbliższe szkoły, jakie są ceny - opowiada.

Firmy rekrutacyjne biorą tysiące euro za to, że zapełniają skandynawskie szpitale zagranicznych personelem. Gdy ktoś już wyjedzie, to jego szanse na powrót są nikłe. Ela przyznaje, że nie ma rzeczy, która mogłaby ją skłonić do powrotu.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (153)