PolskaPracownik pomocy społecznej ukarany za "brak staranności"

Pracownik pomocy społecznej ukarany za "brak staranności"

Pracownik socjalny Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej we Wrocławiu Małgorzata B., która zajmowała się 14-letnim Krzysztofem K., za brak należytej staranności i dbałości przy wykonywaniu swojej pracy została ukarana naganą i przesunięta do innej pracy w ośrodku. Nastolatek zmarł śmiercią głodową.

Krzysztof K. był chory na porażenie mózgowe i epilepsję. MOPS przyznał więc rodzinie K. zasiłek opiekuńczy na chłopca w wysokości ponad 600 zł.

Prokuratura skierowała do wrocławskiego sądu na początku stycznia akt oskarżenia przeciwko rodzicom 14-latka. Według niej, rodzice nastolatka nie dbali o syna, nie podawali mu jedzenia i leków. Chłopiec był skrajnie wyczerpany, niedożywiony i pozbawiony opieki medycznej.

Jednocześnie prokuratura wyłączyła do odrębnego postępowania sprawę Małgorzaty B., aby sprawdzić, czy nie zaniedbała ona swoich obowiązków i czy dołożyła należytej staranności przy wykonywaniu pracy.

Nie zajmowaliśmy się stwierdzeniem, czy Małgorzata B. jest winna śmierci chłopca. To nie leży w naszych kompetencjach. Nasze postępowanie miało na celu wyjaśnić, czy Małgorzata B. wykonywała swoją pracę starannie pod względem proceduralnym i merytorycznym - powiedziała w piątek z-ca dyrektora MOPS Danuta Zawilna. Okazało się, że kobieta ta powinna była dołożyć większej staranności przy rozpoznaniu rodziny K. i bardziej starannie prowadzić dokumentację - dodała.

Dyrekcja MOPS zdecydowała się ukarać Małgorzatę B. naganą i przesunąć ją do innej pracy. Nie zwolniliśmy Małgorzaty B., gdyż uznaliśmy, że taka kara jest adekwatna w tej sytuacji - wyjaśniła Zawilna.

Jej zdaniem, sytuacją w rodzinie K. winni się też zainteresować inni: sąsiedzi, kuratorium oświaty, które nie sprawdziło czy chłopiec podlega obowiązkowi szkolnemu oraz poradnia neurologiczna, w której przerwano leczenie dziecka. Ja nie chcę na nikogo zrzucać winy, ale nasi pracownicy są obciążeni pracą. Średnio jeden terenowy pracownik socjalny ma pod opieką od 80 do 100 podopiecznych. To bardzo dużo i nie sposób wszystkiego dopilnować - zaznaczyła Zawilna.

Małgorzata B. zajmowała się rodziną K. od 2001 r. Jak przyznała w prokuraturze, na dwa miesiące przed śmiercią chłopca niczego niepokojącego nie zauważyła. Chłopiec w chwili śmierci głodowej ważył zaledwie 8 kg.

Jak wynika z opinii biegłych lekarzy, "śmierć Krzysztofa miała przebieg typowy dla śmierci głodowej, która charakteryzuje się zamieraniem funkcji życiowych".

Prokuratura oskarżyła Bogdana K. i Henrykę K. o to, że od maja 1990 r. do lutego 2004 r. narazili syna na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia, głodzili go. Rodzice nie stosowali się do zaleceń lekarza w zakresie leczenia syna. W ciągu 10 lat tylko trzy razy skorzystali z poradni pediatrycznej. Gdy chłopiec trafiał do szpitala, rodzice wypisywali go na własne żądanie. Do umierającego Krzysia karetkę pogotowia wezwał jego starszy brat - też z porażeniem mózgowym.

Ojciec chłopca przyznał się do stawianych mu zarzutów. Wyjaśnił jednak, że nie chciał pozbawić syna życia. Do zarzutów przyznała się również matka chłopca, ale odmówiła składania wyjaśnień. Biegli psychiatrzy stwierdzili u kobiety "ubogą sferę uczuciową". Kobieta jest upośledzona w stopniu lekkim i "miała w stopniu znacznym ograniczoną zdolność rozpoznawania znaczenia czynów i pokierowania swoim postępowaniem". Rodzicom grozi do 5 lat więzienia.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)