Pracownicy Bison-Bialu nadal głodują i wiecują
Sześciu uczestników głodówki protestacyjnej w Bison-Bial SA w Białymstoku zabrało w środę do szpitala pogotowie ratunkowe.
Karetka przyjechała do zakładu, gdy trwał przed nim kolejny wiec załogi, domagającej się wypłat zaległych wynagrodzeń i ratowania upadającej firmy.
Głodówka w białostockiej Fabryce Przyrządów i Uchwytów Bison-Bial SA trwa od ubiegłego wtorku. Prowadzi ją jeszcze dziewięć osób, ale stan ich zdrowia jest już bardzo zły, stale opiekuje się nimi lekarz. Prawie wszyscy byli już na zabiegach w szpitalu, gdzie podawano im kroplówkę. Mimo próśb zakładowych związkowców i prezesa firmy, nie chcą zakończyć protestu bez spełnienia postulatów załogi.
Przez trzy godziny około 300-400 pracowników Bison-Bialu próbowało dowiedzieć się, co dalej stanie się z zakładem. Podczas wtorkowej manifestacji w Warszawie załoga usłyszała bowiem od przedstawicieli Metalexportu, który jest właścicielem zakładu, że szansą na wypłatę ich wynagrodzeń jest jedynie upadłość zakładu.
Jeden z pracowników działu handlowego przedstawiał wyliczenia, z których miało wynikać, że Metalexport wykorzystywał Bison-Bial od wielu lat, m.in. nie płacąc terminowo za towar.
My karmiliśmy Metalexport, zrobiliśmy z siebie pożywkę dla tej firmy, zostaliśmy pozbawieni całego efektu naszej pracy - mówił, oklaskiwany przez innych pracowników.
Według niego, prokuratura powinna zająć się sprawą utworzenia holdingu Metalexport, bowiem - jak uzasadniał - weszły do niego przedsiębiorstwa dużo więcej warte, niż za nie zapłacono.
W środę pracownicy Bison-Bialu planowali ponownie wyjść na ulice miasta. Zrezygnowali z tego, ponieważ wiec się przedłużył, a wczesnym popołudniem załoga chciała wziąć udział w pogrzebie zmarłej nagle wieloletniej pracownicy zakładu. Jej mąż także pracuje w tej firmie.
Regularnych wypłat załoga licząca 1,3 tys. osób nie otrzymuje od pół roku. W tym czasie wypłacono jej w ratach pieniądze za półtora miesiąca pracy, a w ubiegłym tygodniu - po 600 złotych zaliczki. Każdemu z pracowników zakład jest jednak winny jeszcze po kilka tysięcy złotych. Prawie od miesiąca stoi produkcja.
Bison-Bial należy do Metalexportu, jest w bardzo złej sytuacji finansowej. Jego konta blokują banki - wierzyciele firmy, w sądzie jest wniosek o upadłość zakładu.
Ósmą dobę trwa w zakładzie głodówka, pracownicy blokowali też ruch w Białymstoku i manifestowali przed biurem Metalexportu w Warszawie. Zapowiadają kontynuowanie swych protestów do czasu spełnienia ich postulatów. (ej)