Praca za jeden uśmiech
Pomysł zatrudniania skazanych w Domu Pomocy
Społecznej w Łyszkowicach w powiecie proszowickim powstał rok
temu. Jego inicjatorem było Małopolskie Stowarzyszenie Probacja,
którego głównym celem działania jest szukanie sposobu na
readaptację społeczną skazanych po opuszczeniu przez nich
więzienia. Bardzo szybko okazało się, że korzyści z pracy więźniów
w DPS są obopólne - pisze "Dziennik Polski".
17.03.2004 | aktual.: 17.03.2004 07:13
Józka po prostu podrzucono pod bramę Domu Pomocy Społecznej. Klapki, kąpielówki, czyste skarpetki i żadnych dokumentów. Miał popuchnięte od pracy ręce, ogromną przepuklinę i był schorowany. Jest człowiekiem upośledzonym umysłowo. Nie mówi, a więc trudno było ustalić nawet jego imię. Pokazywał tylko nogą, w jaki sposób wykopano go z samochodu. Ze wszystkich imion męskich, wymienianych przez pracowników, zareagował na Józia i tak zostało. Zresztą wkrótce ustalono jego tożsamość i potwierdziło się, że istotnie tak ma na imię.
Józio tylko się uśmiecha. Kurczowo trzyma za rękę młodego mężczyznę w damskim fartuszku w kratkę. "To jest Daniel"- przedstawia go Barbara Zięba, dyrektorka Domu Pomocy Społecznej w Łyszkowicach w powiecie proszowickim. "Jeden spośród 11 skazanych z zakładu karnego w Ruszczy, którzy codziennie przyjeżdżają do nas do pracy".
Pierwsi skazani przyjechali do Łyszkowic w maju ubiegłego roku. Na początku zatrudniani byli wyłącznie do prac fizycznych. Dzisiaj pracują również w charakterze pomocników opiekunów; na razie tylko pięć osób i tylko w męskim bloku - informuje "Dziennik Polski".
"Ta pomoc jest na wagę złota"- tłumaczy dyrektorka. "Część naszych mieszkańców trzeba nakarmić, niektórzy nie chodzą, trzeba ich więc posadzić na wózku, udzielić pomocy przy ubieraniu się, wywieźć na spacer, przenieść do wanny. Ci młodzi chłopcy z Ruszczy robią to wszystko; ze zdziwieniem odkryłam, że czynią to bardzo chętnie. Nie wykazują zniecierpliwienia ani odrazy, gdy trzeba np. umyć chorego, który się zanieczyścił".
"Mam poczucie, że spełniam jakby maleńką misję dobroczynną dla tych kalekich ludzi, którzy bez czyjejś pomocy na pewno by nie przeżyli długo"- napisał jeden ze skazanych. "Jest to zadowolenie wewnętrzne, że mi zawierzono, puszczając mnie samego"- twierdzi inny. Na uwagę zasługuje fragment jeszcze innej wypowiedzi: "Ta praca pomogła mi zrozumieć, że osoby, które tam przebywają są w podobnej sytuacji jak ja, tylko że bez wyboru". (PAP)