Pożyczasz tysiąc, oddajesz prawie dwa
Kto rozsądny pożyczałby tysiąc złotych, by
oddać 1700? Niestety, z takich ofert pozabankowych korzystają
tysiące rencistów, emerytów i bezrobotnych. Bo innych dla nich nie
ma, piszą "Nowości".
Jestem zrozpaczona. Połowę z tego co mąż przesyła z Niemiec, muszę oddawać tej cholernej firmie. Nie pozwolili mi spłacić całej pożyczki od razu, bo umowa tego nie przewiduje
. Więc bulę kolosalne odsetki - żali się Aneta Kamińska, bezrobotna z dwójką dorastających dzieci.
Jej mąż (rencista) w sierpniu wyjechał do pracy za granicę. Rodzina tonęła w długach. Najgorsze były te w spółdzielni. Groziła nam eksmisja. Żaden bank takim biedakom jak my nie da kredytu, wspomina Kamińska. Mąż wziął pożyczkę w jednym z działających w Toruniu funduszy kredytowych. 4 tys. zł dano mu z uśmiechem praktycznie od ręki. Od razu rozpisano też terminy spłacania rat - na dwa lata. W sumie oddać będzie musiał prawie dwa razy tyle.
Firma działa legalnie, a umowa rzeczywiście nie przewiduje wcześniejszej spłaty kredytu. W takich przypadkach już pomóc nie można - mówi Marzenna Napiórkowska, powiatowy rzecznik praw konsumenta.
Ustawa antylichwiarska miała ukrócić żerowanie na ubogich, ograniczając roczne oprocentowanie kredytów do 4-krotności stopy lombardowej (obecnie nie więcej jak 23%). Firmy typu Provident łatwo jednak obeszły te przepisy. Obniżyły oprocentowanie, ale swoje zyski rozbiły na: opłatę za obsługę domową, ubezpieczenie pożyczki i opłatę przygotowawczą. W efekcie klient spłaca nawet minimalnie więcej niż dawniej. (PAP)