ŚwiatPozwą policję za zastrzelenie Brazylijczyka

Pozwą policję za zastrzelenie Brazylijczyka

Rodzina Brazylijczyka omyłkowo zastrzelonego
przez londyńską policję rozważa pozwanie Scotland Yardu do sądu.
Kuzyn zabitego Alex Pereira powiedział w porannym
programie BBC, że policja "musi zapłacić" za błąd.

Niezależna komisja rozpocznie w poniedziałek dochodzenie w sprawie piątkowej akcji policji na londyńskiej stacji metra Stockwell, podczas której zastrzelono niewinnego obywatela Brazylii, 27-letniego Jeana Charlesa de Menezesa. Policjanci podejrzewali, że miał on przy sobie ładunek wybuchowy.

Tymczasem brytyjska prasa zastanawia się nad konsekwencjami pomyłki policji dla dalszego śledztwa w sprawie zamachów z 7 i 21 lipca oraz dla zaufania do policji.

Dziennik "The Guardian" za największy błąd policji uważa to, że opinia publiczna nie była przygotowana odpowiednio na takie działania policjantów w warunkach zagrożenia terrorystycznego. Według dziennika, piątkowe wydarzenia poważnie nadszarpnęły zaufanie do policji wśród społeczności etnicznych i religijnych w Wielkiej Brytanii.

"The Daily Telegraph" pisze o rosnącym rozczarowaniu i niepokoju z powodu niepowodzeń policji. "Mamy zdjęcia zamachowców, bomby, które pozostawili. Nasz kontrwywiad miał całe lata na rozpracowanie grup islamistów. Jednak wszyscy czterej zamachowcy są nadal na wolności" - pisze dziennik.

Gazety przybliżają też postać zastrzelonego Brazylijczyka, który - jak pisze "Daily Mail" - wydaje się bardziej kolejną ofiarą terrorystów niż błędu policji.

Menezes, elektryk-amator, pochodził z przedmieść Sao Paulo i szukał w Londynie lepszego życia. Prawdopodobnie przebywał w Wielkiej Brytanii legalnie, na podstawie wizy studenckiej, ale mógł nielegalnie pracować jako elektryk.

Dlaczego uciekał przed policją i czym - oprócz ciepłej jak na tę porę roku kurtki - wzbudził podejrzenia, ma wyjaśnić niezależna komisja.

Pojawia się wiele pytań związanych z akcją na stacji Stockwell: Czy policja śledziła także inne osoby wychodzące z obserwowanego domu? Dlaczego policjanci nie zatrzymali wcześniej Menezesa, który przejechał spory kawałek autobusem do stacji Stockwell? Kto dał policjantom zielone światło, by strzelać do podejrzanego? W jaki sposób funkcjonariusze ubrani po cywilnemu poinformowali podejrzanego, że są policjantami, a nie uzbrojonymi przestępcami?

Funkcjonariusze, którzy przeprowadzili akcję na Stockwell, musieli oddać broń i do końca dochodzenia nie mogą uczestniczyć w działaniach operacyjnych. Jeśli komisja uzna, że nie działali prawidłowo, czeka ich postępowanie dyscyplinarne albo zawieszenie w wykonywaniu obowiązków służbowych, a nawet postawienie zarzutów kryminalnych.

Jak pisze "The Times", Scotland Yard prawdopodobnie będzie musiał wypłacić być może nawet setki tysięcy funtów szterlingów odszkodowania rodzinie zabitego.

Większość komentatorów podkreśla jednak, że po piątkowych wydarzeniach nie należy automatycznie rezygnować z taktyki, przyjętej w obliczu terrorystycznego zagrożenia. Taktyka ta umożliwia funkcjonariuszom w bezpośredniej konfrontacji z podejrzanym zamachowcem-samobójcą strzelanie tak, żeby zabić, czyli w głowę. Opinia publiczna musi być jednak odpowiednio przygotowana na takie działania policji i znać wytyczne, na podstawie których działają funkcjonariusze.

Anna Widzyk

Źródło artykułu:PAP
brazyliasądwielka brytania
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)