Pozory rewolucji

Wygląda na to, że Radiohead już nie nagrają wybitnej płyty. Ale wiedzą przynajmniej, jak rewolucyjną formą wydawniczą odwrócić uwagę od spadku formy

Wystarczy widowiskowo zakpić z przemysłu fonograficznego. Zespołowi wygasł dotychczasowy kontrakt z wytwórnią, więc „In Rainbows”, siódmy regularny album w dorobku Radiohead, trafił do fanów w postaci plików mp3. Rzecz można ściągnąć z oficjalnej strony internetowej grupy, teoretycznie odpłatnie, ale to kupujący decyduje o cenie, więc część z ponad miliona pierwszych nabywców nie zapłaciła za album nawet pensa. Mimo to i tak można mówić o finansowym sukcesie, bo skoro nie ma typowych kosztów związanych z wydaniem tradycyjnej płyty, cały zysk trafia bezpośrednio na konto zespołu.

Radiohead nie są pierwszym wykonawcą, który próbuje wyrwać się biurokracji branży muzycznej. Madonna zrezygnowała niedawno z opieki firmy płytowej i powierzyła swoje interesy agencji koncertowej Live Nation. Prince rozdał ostatni album razem z brytyjską bulwarówką. Ale to żaden przewrót, tylko kaprys, na który mogą sobie pozwolić ci z pieniędzmi, sławą i ugruntowaną pozycją. Sytuacji debiutantów, którzy też przecież mocno zawierzyli mocy Internetu, to nie zmieni. Radiohead jednocześnie zrezygnowali z innych dostępnych kanałów dystrybucji muzyki w postaci cyfrowej. Nie zgodzili się chociażby na sprzedaż nagrań za pośrednictwem iTunes, utrzymując, że „In Rainbows” to nierozbijalna całość i nie można takiego albumu odbierać na poziomie pojedynczych utworów. Sprytnie, bo „In Rainbows” to po prostu rzecz kiepsko napisana, a więc brak kontekstu obnażyłby nieudolność większości kompozycji. Zwłaszcza tych otwierających i zamykających album, które są pozbawione dramaturgii i charakteru. Intensywny, minimalistyczny
puls wyznaczający koncept „In Rainbows” nie jest w stanie zrekompensować zwyczajnie nudnych piosenek.

Od autorów tak dziejowych płyt jak „OK Computer” i „Kid A” można, a wręcz należy wymagać. Na przykład rozwoju, którego ewidentny brak boli na „In Rainbows” najbardziej. Smutne, że zespół, który 10 lat temu wizjonerską fuzją rocka i elektroniki rzucił wyzwanie całej muzyce rozrywkowej, dziś nie potrafi rzucić go samemu sobie. Paradoksalnie najlepiej wypada wtedy, kiedy nie próbuje na siłę mamić słuchacza pozorem eksperymentu, za to subtelnie i skutecznie uwodzi melodią i nastrojem jak w najlepszych na płycie „Nude”, „All I Need” i „House of Cards” (ze zdecydowanym naciskiem na ten ostatni). Co nie zmienia faktu, że dziś Radiohead bazują na sprawdzonych patentach tak dobrze znanych z ich poprzednich płyt. A czym autoplagiat przewyższa plagiat właściwy, jeśli oba procedery wciskają muzykę w tryby powszechnego recyklingu?

Angelika Kucińska

llll
Radiohead „In Rainbows”, 42’34’’, do ściągnięcia z www.radiohead.com, cena: co łaska

Pisane ze słuchu
Raz Dwa Trzy i szlagiery
Piosenki Wojciecha Młynarskiego to repertuar bardziej dla Raz Dwa Trzy oczywisty niż wcześniej wykonywane przez tę grupę szlagiery Agnieszki Osieckiej. Wygrany z definicji, ale co za tym idzie, także mniej zaskakujący niż Osiecka. Znów koncert, znów w Trójce, klasa wykonawcza też znów podobna, więc i sukces znów murowany. Proszę posłuchać lirycznej wersji „Piosenki starych kochanków” – usatysfakcjonuje i starych miłośników zespołu Adama Nowaka, i starych wielbicieli tekstów Młynarskiego.

llllll
Raz, Dwa, Trzy „Młynarski”, 4Ever Music, 75’58’’, 34 zł

Bruce Springsteen magiczny inaczej
Nowa płyta „Bossa” jest przyjemnie drapieżna, gitarowa, przebojowa i choć amerykańska do szpiku kości, to jakże inna od folkowych pieśni Pete’a Seegera, które ostatnio Springsteen wykonywał. Dla fanów kluczowe jest to, że znów towarzyszy mu słynny E Street Band. Jest trochę przesady w sposobie, w jaki Springsteen wykonuje stadionowe refreny. I tyle samo w powszechnym krzyku, że to album wybitny.

llllll
Bruce Springsteen „Magic”, Columbia, 47’51’’, 48,50 zł

Edyta Górniak wciąż bez repertuaru
Nasza świetna wokalistka cierpi na ciągłe problemy repertuarowe i wykorzystanie na „EKG” polskich i zagranicznych piosenek z drugiej ręki nic nie zmienia. Napis „0 procent VAT” (dzięki temu wydawnictwo jest tańsze od innych – wychodzi jako... książka) boleśnie przypomina o nikłej wartości dodanej na tym przeciętnym albumie. Mylić się jest rzeczą ludzką. Rzeczą charakterystyczną dla kariery Górniak jest to, że myli się nieustannie. Jeśli brawa, to za konsekwencję.
bach

llllll
Edyta Górniak „EKG”, Biblioteka „Gazety Wyborczej”, 47’28’’, 29,99 zł

Disco a` la Moloko
Zjawiskowa Roisin Murphy miękko ląduje na parkiecie
Twórczość Roisin Murphy jeszcze nigdy nie była tak bliska tanecznym parkietom. Owszem, eks-wokalistka Moloko nie od dziś zajmuje szczególne miejsce w sercach klubowych bywalców, ale to głównie za sprawą remiksów, których chętnie i często dostarczają jej najwięksi didżejskiej sceny. Tym razem od nowych elektronicznych brzmień do tańca kipią już oryginalne wersje premierowych piosenek irlandzkiej wokalistki. To prawda, że nie tak błyskotliwych i przewrotnych jak wówczas, gdy przy okazji poprzedniej solowej płyty w studiu wspierał ją Matthew Herbert. Wciąż jednak oryginalnych i zaskakujących świeżością spojrzenia na nowoczesny pop. Bo Roisin niezmiennie wie, jak wyjść naprzeciw szerszej publiczności, a jednocześnie nie zrazić do siebie dotychczasowych sympatyków. Nawet jeśli kłania się zbyt prostym tanecznym przyjemnościom, w mig nadrabia jako autorka świetnych, niejednoznacznych tekstów. Nawet jeśli czasem grzęźnie w staraniach, by średnią kompozycję obrócić w chwytliwy przebój, skutecznie czaruje wdziękiem
barwnej i zjawiskowej artystki o naturze kameleona. By się przekonać o jej aktorskich zapędach, wystarczy zerknąć na okładkę „Overpowered”. Jeszcze lepiej wziąć udział w promujących ten materiał ponownych koncertach brytyjskiej gwiazdy w Polsce – tym razem w Krakowie i Warszawie.
Bartek Winczewski

llllll
Roisin Murphy „Overpowered”, EMI, 59’47’’, 59,50 zł

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)