Ofiara zginęła w listopadzie 1996 r. od kilku ciosów zadanych w głowę metalową rurką. Robert K. przyznał się do zabójstwa tylko raz - na policji, zaraz po zatrzymaniu. Później utrzymywał, że jest niewinny.
Jak podkreślał w mowie końcowej jego obrońca, w sprawie jest tyle wątpliwości, że Robert K. powinien być uniewinniony. Sąd zgodził się z tym uznając, że wątpliwości budzi nawet zeznanie, w którym oskarżony przyznał się do winy.
Nie wynika z niego np. jak zadano ciosy, a to sprawca powinien wiedzieć. Zdaniem sądu Robert K., osoba bardzo podatna na sugestie, przyznał się pod wpływem stresu. Jednocześnie nie stwierdzono, by zeznania były wymuszone przez policjantów. (mag)
