Pożegnano Monikę Suchocką, ofiarę ataku terrorystów w Londynie
Rodzina i przyjaciele pożegnali w
Dąbrówce Malborskiej (Pomorskie) Monikę Suchocką, która zginęła w
jednym z zamachów terrorystycznych na początku lipca w Londynie.
Kościół w Dąbrówce, gdzie po południu rozpoczęło się nabożeństwo w intencji Moniki, był wypełniony po brzegi. Żegnający ofiarę ataku w Londynie stali także przed świątynią.
Po mszy odprawionej przez biskupa pomocniczego diecezji elbląskiej ks. Józefa Wysockiego urna z prochami Moniki spoczęła na cmentarzu znajdującym się obok kościoła. Niósł ją jej przyjaciel - Przemysław Rakowski. Podczas pożegnalnej mowy powiedział m.in., że będzie wspominał jej śpiew podczas wspólnych uroczystości rodzinnych.
W uroczystościach pogrzebowych, w których uczestniczyło ok. tysiąca osób brali także trzej policjanci ze Scotland Yardu, którzy przywieźli prochy Moniki Suchockiej do jej rodzinnej miejscowości.
Suchocka zginęła 7 lipca po wybuchu bomby w metrze linii Piccadilly. Po raz ostatni dała o sobie znać tego dnia rano; około godz. 8.40 zadzwoniła do pracy, informując, że się spóźni. Przez ponad tydzień trwały poszukiwania Moniki. W całym Londynie jej koleżanki rozlepiły plakaty ze zdjęciem zaginionej dziewczyny.
Monika Suchocka odbywała w Londynie staż jako księgowa. Ukończyła Akademię Ekonomiczną w Poznaniu, w marcu obroniła pracę magisterską, a w kwietniu wyjechała na 4-miesięczny staż w jednej z brytyjskich firm w londyńskiej dzielnicy West Kensington. Mieszkała w Archway.
Londyńska policja zidentyfikowała Monikę Suchocką jako ofiarę ataków terrorystycznych m.in. na podstawie analiz DNA.
W rodzinnej miejscowości Moniki - Dąbrówce Malborskiej wszyscy wspominają ją jako miłą, uczynną, kulturalną osobę.
Wujek Moniki, Christoph Dobosz w niedzielę, podkreślił że bliscy Moniki Suchockiej są wdzięczni brytyjskiej policji za okazaną w ostatnich tygodniach pomoc oraz za to, że ostatecznie wyrażono zgodę na przyjazd do Polski oficerów, którzy współpracowali z tą rodziną po zamachach w Londynie.
Dobosz przyznał, że nie było łatwo uzyskać taką zgodę. Suchoccy zwrócili się najpierw do samych oficerów łącznikowych, by zechcieli sprowadzić do Polski prochy ich córki. Zwierzchnicy oficerów odmówili, twierdząc, że nie ma ku temu "przyczyn operacyjnych". Również kolejne zabiegi spotykały się z odmowną decyzją Scotland Yardu.
Pozytywny skutek odniósł dopiero list napisany przez Christopha Dobosza do szefa Scotland Yardu Iana Blaira, przekazany także do wiadomości premiera Wielkiej Brytanii Tony'ego Blaira, mera Londynu Kena Livingstona oraz mieszkańców Londynu.
Dobosz napisał w liście m.in., że brytyjscy oficerowie, którzy pomagali Suchockim od samego początku, są dla nich jak członkowie rodziny. Dlatego też krewni Moniki chcieliby, aby oficerowie byli na jej pogrzebie. List bardzo szybko poskutkował. Scotland Yard zmienił zdanie - powiedział Dobosz. Dodał, że Scotland Yard pokrył koszty podróży oficerów, którzy przywiozą do Polski prochy Moniki Suchockiej.
W zamachach w Londynie do których doszło 7 lipca zginęły trzy Polki.