Pożar w dniu rozstrzygnięcia przetargu - to nie przypadek?
Dziennik "Polska Głos Wielkopolski" ustalił, że dziwny pożar zabytkowej budowli na terenie dzierżawionym przez sąd wybuchł dokładnie w dniu ogłoszenia wyniku przetargu na budowę siedziby dla sądów. Jej zapleczem miała być właśnie działka, na której stał zabytek.
14.09.2010 | aktual.: 15.09.2010 10:50
Budynek z muru pruskiego przy ul. Kościuszki 132 w Poznaniu był wpisany do rejestru zabytków jako część koszar artylerii zbudowanych pod koniec XIX wieku. W latach 90. był siedzibą Domu Charytatywnego "Przystań". Od kilku lat stał pusty. W 2003 planowano tam stworzenie siedziby dla orkiestry Amadeus. Ostatecznie w 2005 roku teren, na którym stał zabytek, miasto Poznań oddało Skarbowi Państwa pod budowę sądu.
Przetarg na nową siedzibę sądów gospodarczych oraz pracy rozstrzygnięto 2 września. Tego samego dnia o godz. 20.06 pracownik bursy szkół artystycznych zaalarmował straż o pożarze zabytku. Ogień rozprzestrzeniał się bardzo szybko. Gdy do pożaru dojeżdżali strażacy, pracownik pobliskiego parkingu widział zaledwie wstęgę dymu. Po kilku minutach płomienie miały kilka metrów. Teoretycznie zabytek był pilnowany.
10 sierpnia sąd rozstrzygnął przetarg na ochronę miejsca budowy i sąsiedniej działki. 1 września strażnicy zaczęli pilnować terenu. Ich budka jest w miejscu, z którego nie widać zabytku, ale zgodnie z umową ochroniarze powinni "dokonywać obchodów nieruchomości nie rzadziej niż jeden raz na godzinę". Czy to robili w dniu pożaru? Kiedy ostatni raz sprawdzali zabytek? Nie chcieli o tym rozmawiać.
Ustaliliśmy, że powojskowy budynek był zabezpieczony przed wejściem nieproszonych gości. Wszystkie drzwi i okna na parterze były zabite grubymi drewnianymi płytami. Po pożarze okazało się, że jedna z nich (od strony niewidocznej z pobliskiej szkoły muzycznej) została oderwana, zapewne tamtędy dostał się sprawca pożaru.
Policjanci wprawdzie nie wykluczają, że pożar mógł być skutkiem przypadkowego zaprószenia, ale znacznie poważniej brane jest pod uwagę podpalenie. Bez względu na przyczynę, kataklizm jest na rękę firmom, które będą budować sąd (zyskają większe zaplecze budowlane). Ograniczy też wydatki z kasy państwowej, gdyż koszty rozebrania spalonej budowli są niższe niż zapłacono by za rozbiórkę całego budynku, którą brano pod uwagę. Nie można również wykluczyć wersji, że pożar mógł być zemstą ze strony konkurencji. Czynności dochodzeniowe mogą opóźnić przygotowanie zaplecza do budowy.
Oficjalne przyczyny nie są znane i nie wiadomo, kiedy je poznamy. - Policja przeprowadziła tylko oględziny zewnętrzne. Biegły z zakresu pożarnictwa nie mógł wejść do budynku, bo inspektor budowlany zakazał tego ze względu na groźbę zawalenia - powiedział Andrzej Borowiak, rzecznik policji.
Po pożarze pojawiły się w mediach informacje, że już przed jego wybuchem wydano pozwolenie na rozbiórkę zabytku. Nie jest to prawdą. Dopiero pożar przesądził o losie budowli.
- W 2007 roku dopuszczono możliwość rozbiórki dawnej stajni. Zastrzeżono przy tym, że przed podjęciem prac rozbiórkowych należy uzyskać pozwolenie konserwatorskie. Właściciel nieruchomości o takie pozwolenie nie wystąpił - poinformowała nas wczoraj Maria Strzałko, miejski konserwator zabytków.
Dziwne pożary zabytków
W niewyjaśnionych okolicznościach w Poznaniu spłonęło już kilka zabytków. W 1999 roku podpalono budynek przedwojennego cyrku na Jeżycach. W 2004 kilkakrotnie podpalano (aż do skutku) dom z pruskiego muru przy ul. Urbanowskiej. W 2006 roku spalono zabytkowy młyn na Starołęce. Sprawców podpaleń nie udało się ustalić.
W niektórych krajach istnieje nakaz odbudowy wszystkich spalonych zabytków mający skłaniać do ich lepszego zabezpieczenia przed podpaleniami.
Polecamy w wydaniu internetowym:
Pod wpływem dopalaczy zabił matkę. Wcześniej siedział za... babcię
NaSygnale.pl: Policja schwytała drania, który zaatakował 12-latkę