Powrót do szkoły. Dariusz Piontkowski: nikt nie da gwarancji
Rozpoczyna się nowy rok szkolny. Wielu rodziców obawia się o bezpieczeństwo swoich dzieci. Minister edukacji narodowej Dariusz Piontkowski uspokaja, twierdzi, że szkoły są przygotowane. Przyznaje jednak: "nikt nie da gwarancji". - Nikt nie wie, jak będzie przebiegał rozwój epidemii - stwierdził.
01.09.2020 07:49
- Obawa rodziców może być zrozumiała, ale przygotowaliśmy przepisy, które pozwalają na bezpieczny powrót do szkół. Polski rząd zachował się podobnie do rządów większości państw Europy. Przywrócono stacjonarne nauczanie i pozostawiono furtkę w postaci nauczania zdalnego - mówił w programie "Graffiti" w Polsat News szef resortu edukacji.
- Ale takiej sytuacji, że spotkamy się w studiu za dwa tygodnie i nie będzie pan musiał odpowiedzieć na pytanie o 2-3 tys. nowych przypadków nie może pan wykluczyć? - dopytywał prowadzący program.
Piontkowski o powrocie do szkół: próbujemy znaleźć złoty środek
- Nikt nie da gwarancji, jak będzie wyglądał rozwój epidemii. Przypomnę, że było wiele schematów, jak będzie przebiegał rozwój epidemii za miesiąc, dwa czy pół roku. Mamy co najmniej kilka różnych poglądów na ten temat. Z jednej strony pogląd, że nie ma żadnej pandemii, a z drugiej strony przerażenie części specjalistów i komentatorów, którzy mówią, że to straszna choroba, z którą jeszcze nie mieliśmy do czyniena - mówił minister Piontkowski. - My próbujemy znaleźć złoty środek i dostosować się do tego, jaki jest realny rozwój epidemii - dodał.
- Mamy do czynienia z dwoma skrajnymi punktami widzenia. Z jednej strony jesteśmy oskarżani o to, że dyrektorom krępujemy ręce, a z drugiej, że nie wiedzą, co mają robić i są pozostawieni sami sobie - odparł minister pytany o to, czy nie należałoby pozostawić więcej w swobody dyrektorom szkół w podejmowaniu decyzji o trybie nauczania w sytuacji, gdy to oni są odpowiedzialni za bezpieczeństwo uczniów. - Daliśmy pewne wytyczne dyrektorom, kiedy dziecko powinno nie przychodzić do szkoły, wytyczne dotyczące zasad higieny, czy wietrzenia sal. Ale zdajemy sobie sprawę, że każda ze szkół jest nieco inna, i to dyrektor musi ostatecznie zdecydować, które elementy u siebie zastosuje. Ponadto uznaliśmy, że jest przecież w Polsce instytucja, która zajmuje się zwalczaniem epidemii... - mówił Piontkowski.
- No właśnie, czy jest pan pewien, że wszystkie sanepidy, także te lokalne, staną na wysokości zadania - dopytywał prowadzący program "Graffiti".
Piontkowski: dyrektor szkoły nie jest specjalistą od spraw epidemicznych
- Dotąd sanepidy sprawdziły się, jest to jedyna służba, która zajmuje się profesjonalnie zwalczaniem epidemii. I to ona w sposób obiektywny jest w stanie stwierdzić, czy zagrożenie epidemiczne jest duże, czy nie - stwierdził szef MEN. - To ona będzie podejmowała decyzję. Dyrektor szkoły nie jest specjalistą od spraw epidemicznych, od stanu zdrowia swoich podopiecznych - tłumaczył.
Minister poinformował też, że nie jest przewidywane automatyczne przechodzenie szkół na tryb zdalnego nauczania, gdy powiat, w którym się znajdują, trafia do żółtej lub czerwonej strefy. - To nie oznacza zwiększonego ryzyka zarażenia, tylko fakt wystąpienia jakiegoś ogniska, np. w DPS - tłumaczył.
Piontkowski dodał, że "niektórzy uważają, że w przypadku kilku zachorowań na południu Polski należy zamknąć szkoły na północy".
- Tak epidemia nie działa. Stąd uznaliśmy, że nie należy podejmować decyzji w całym kraju skali, a jedynie lokalnie, gdzie występuje zagrożenie. No, chyba że zmieniłaby się sytuacja epidemiczna nie tylko w Polsce, ale także w Europie, wówczas pozostawiamy sobie możliwość takich decyzji w całym kraju bądź w kilku województwach - dodał.
We wtorek rozpoczyna się nowy rok szkolny 2020/2021. Do szkół wraca 4,6 mln uczniów. Naukę w pierwszych klasach szkół podstawowych podejmuje 367 tys. uczniów.
Placówki szkolne, które w związku z epidemią COVID-19 od połowy marca do końca czerwca prowadziły kształcenie na odległość, mają wrócić do stacjonarnego nauczania. Mają w nich obowiązywać wytyczne sanitarne.