Powódź w Gdańsku? Miasto zalały plakaty wyborcze
Gdańsk zalała kolejna powódź. Tym razem całe miasto tonie w plakatach wyborczych. Najwyraźniej władze miasta na czas wyborów zawiesiły program estetyzacji miasta. Plakaty wiszą jak chcą i gdzie chcą. Najważniejsze, że miasto zarabia.
28.10.2014 | aktual.: 05.11.2014 14:25
Termin wyborów samorządowych znany jest od dawna podobnie jak kalendarz wyborczy. Na mocy obwieszczenia premiera Polacy pójdą do urn 16 listopada. Kandydaci robią wszystko, aby wyborca nie zapomniał o nich. Rozdają kanapki, organizują spotkania i wiece poparcia. Część z nich emituje spoty w radiu i telewizji. Kandydaci w imię rozpoznawalności zasypali Gdańsk plakatami, często aż do granic absurdu.
Przyszli radni i prezydenci patrzą na gdańszczan z wiat przystanków autobusowych, słupów energetycznych oraz płotów. Jadąc samochodem, czy tramwajem nie sposób ich nie zauważyć. Części mieszkańców zalew materiałów kampanijnych nie odpowiada.
- To jest nie do zniesienia. Oni patrzą na mnie zewsząd. Wypisują swoje obietnice. Uśmiechają się i ładnie wyglądają. To nic więcej, jak szpecący miasto kawałek kartonu - powiedziała jedna z mieszkanek miasta.
Przy każdej kampanii pojawiają się te same pytania - dlaczego plakat i dlaczego aż tyle? Odpowiedź za każdym razem jest taka sama. Materiał reklamowy jest najbezpieczniejszą formą kontaktu. Jest nadawca, materiał i nic więcej. Większość boi się debaty publicznej. Takie spotkanie oznacza niewygodne pytania i niekontrolowane sytuacje. Jeden z kandydatów ma wywieszonych kilkaset afiszy wyborczych, bo ma "bardzo rozproszony okręg wyborczy".
Kampania samorządowa nie jest subwencjonowana przez budżet państwa. Kandydat, który zdobędzie upragniony mandat nie otrzyma zwrotu z tytułu poniesionych kosztów. W związku z tym na spoty wyborcze oraz audycje mogą pozwolić sobie jedynie bardzo majętne osoby, oraz te posiadające solidne zaplecze partyjne. Koszt druku jednego kartonowego plakatu to wydatek rzędu 7 zł. Do tego trzeba doliczyć opłatę za wynajęte miejsce - średnio 3 zł. W zależności od miejsca plakatowania pieniądze otrzymuje miasto lub właściciel słupów energetycznych.
Po zakończonych wyborach komitety będą musiały usunąć swoje materiały reklamowe. Mają na to 30 dni. Po tym czasie zostaną one zdjęte przez miasto na koszt komitetu wyborczego.