Powinien powstać jeden raport komisji badającej aferę Rywina
Komisja śledcza badająca aferę Rywina powinna przygotować jeden wspólny raport, a gdy jej członkowie mają różne oceny zdarzeń, mogą zgłosić zdanie odrębne - uważają konstytucjonaliści. Ujawnianie własnych raportów i ferowanie przedwczesnych wyroków w mediach uznają za naganne.
02.03.2004 15:19
Wtorkowa "Rzeczpospolita" opublikowała raport o aferze Rywina napisany przez członka komisji Jana Rokitę (PO). W niedzielę swoje tezy na temat afery przedstawił dziennikarzom Zbigniew Ziobro (PiS).
Konstytucjonalista prof. Piotr Winczorek podkreśla, że komisja powinna przyjąć taką zasadę, jaka obowiązuje w sądach i Trybunale Konstytucyjnym. "Jeśli sędziowie mają inne zdanie niż wyrok, to zawierają to w zdaniu odrębnym. Natomiast komisja powinna większością głosów przyjąć raport i go ogłosić" - powiedział Winczorek.
"Te wszystkie wystąpienia posłów, zanim się coś powiedziało, zanim się coś ustaliło, zanim się poznało fakty i dowody, oskarżenia wobec różnych osób, różne przygrywki czy przygryzki, to mi się bardzo nie podoba i to dotyczy wszystkich osób, od lewej do prawej strony" - powiedział prof. Winczorek.
Jego zdaniem, komisja "powinna być niema i siedzieć cicho. Jej członkowie nie powinni się absolutnie wypowiadać, komentować tego co czynią, a w czasie, kiedy to czynią - powinni się zachowywać tak, jak zachowuje się sąd, a sędziowie nie komentują sprawy w trakcie jej załatwiania".
Zdaniem innego konstytucjonalisty prof. Stanisława Gebethnera, członkowie komisji śledczej, na wyścigi informując opinię publiczną o swych cząstkowych konkluzjach, zachowują się niewłaściwie i niezgodnie ze zwyczajami parlamentarnymi. "Nie przestrzegają reguł parlamentarnych i w komisji uprawiają swoje prywatne interesy" - powiedział Gebethner. Jego zdaniem, komisja nie zachowuje się jak komisja, tylko jej członkowie uprawiają grę polityczną.
Tego, jak powinien powstawać raport komisji śledczej nie regulują żadne przepisy prawne, ale - jak podkreśla Gebethner - nie wszystko musi być uregulowane. "Dobre zwyczaje parlamentarne i zdrowy rozsądek są czasem ważniejsze niż przepis prawny. Nie da się wszystkiego opisać prawem" - zaznaczył profesor.
W jego ocenie, by zachowywać się rozsądnie i zgodnie z dobrymi zwyczajami parlamentarnymi, "trzeba mieć wiedzę i pewną kulturę, a tego brakuje naszym posłom".