PublicystykaPoważny dziennik znalazł eksperta od klimatu. Pozwolił Korwin-Mikkemu pisać głupoty

Poważny dziennik znalazł eksperta od klimatu. Pozwolił Korwin-Mikkemu pisać głupoty

Janusz Korwin-Mikke wykształcił w sobie odruch Pawłowa. Co szczyt klimatyczny, albo nowe badania na temat zmian klimatu, to Korwin pisze, że to bzdura, nieprawda i spisek. Przez lata dzielił się tymi przemyśleniami na swoich blogach, portalikach, w wideoblogach. Argumenty są z grubsza te same. Mimo sporej na nie odporności, nowy wykwit umysłu Korwin-Mikkego mnie przeraził.

Poważny dziennik znalazł eksperta od klimatu. Pozwolił Korwin-Mikkemu pisać głupoty
Źródło zdjęć: © PE | PE
Kamil Sikora

Globalne ocieplenie spowodowało powódź. Bzdur autorstwa Janusza Korwin-Mikkego. Niestety wydrukowała je "Rzeczpospolita" - niegdyś prężny i szanowany dziennik. Dzisiaj pismo kierowane przez Bogusława Chrabotę drukuje w dziale Opinie (kierowanym przez Michała Szułdrzyńskiego) prokremlowskich publicystów, o czym regularnie alarmują obserwatorzy rosyjskiej propagandy. No i drukuje Korwina, dając mu platformę do głoszenia głupot o klimacie. Przecież Korwin nie jest specjalistą, ekspertem. Jeśli ktoś w redakcji uznał, że pogląd Korwin-Mikkego na zmiany klimatu jest dla czytelników ważny i interesujący, odpowiedzialność wymagałaby wysłania dziennikarza, który byłby w stanie skontrować jego teorie.

Poziom dyskusji

Korwin-Mikke od pierwszego zdania korzysta z całkowitej dowolności, w jednym zdaniu podsumowując dwutygodniowy szczyt klimatyczny, słowami: "Przemawiała na nim 15-latka z Göteborga. I taki był ogólny poziom dyskusji". Chodzi o Gretę Thunborg, która zaczęła od samotnego strajku przed swoją szkołą, który rozwinął się w międzynarodową akcję, w której wzięło udział ok. 20 tys. uczniów.

Dalej Korwin pisze o 3 bilionach wydanych na walkę z Globalnym Ociepleniem, o tym, że to przekręt i że on zawiadomił o tym prokuraturę, ale ta zlekceważyła doniesienie. "W wolnej Polsce p. Andrzej Seremet stanie za to, mam nadzieję, przed sądem" - przekonuje Korwin. To stawianie ludzi przed wyimaginowanym przez Korwina sądem to stały element jego politycznej publicystyki. Tak jak zapewnienia o zdobyciu władzy i rozwaleniu UE od wewnątrz.

Zobacz także: Andrzej Duda dla WP: Problem polega na paleniu śmieci

Lider Partii Wolność przekonuje, że walka z globalnym ociepleniem to tylko szaleństwo Europy, a w Stanach większość w to nie wierzy, bo nie ma tam "reżymowej telewizji". Nawet tutaj Korwin-Mikke kłamie, bo jeśli przez "reżymową" rozumieć "publiczną", to USA mają PBS - publiczną sieć telewizyjną z budżetem sięgającym niemal pół miliarda dolarów. W tym akapicie po raz pierwszy pada też stwierdzenie "przyczyna jest oczywista", co najczęściej pokazuje, że teza jest nie do udowodnienia twardymi danymi.

Nieodłącznym wątkiem tekstów przeciwników walki z globalnym ociepleniem jest przekonywanie, że to spisek naukowców. To samo mówią zwolennicy teorii o płaskiej Ziemi. Mimo tego konsensus naukowy istniej zarówno wokół tezy o wpływie człowieka na zmiany klimatu, jak i wokół twierdzenia, że Ziemia jest okrągła. Osoby kwestionujące te twierdzenia to margines.

Naukowiec Korwin-Mikke

Po tym politycznym wstępie Korwin-Mikke przechodzi do "naukowego" obalenia (i to "na dwóch kartkach papieru") twierdzeń 86 naukowców, którzy w ramach Międzyrządowego Panelu ds. Zmian Klimatu opublikowali kilka tygodni temu kolejny raport. Korwin - magister filozofii - przedstawia argumenty nie do zbicia. Przekonuje, że zmiany klimatu są cykliczne i że za jakiś czas znowu zacznie się robić zimno. To kłamstwo. Rzeczywiście, klimat się zmienia, ale w przeszłości wpływ na to miały czynniki naturalne, przede wszystkim aktywność słońca. Tym razem jest inaczej - to człowiek i jego aktywność powoduje podnoszenie się globalnej temperatury.

"W wyniku tego temperatura w Warszawie będzie taka jak w Bukareszcie, a na ulicach pojawią się cyprysy. Jeśli to kogoś przeraża..." - pisze Korwin-Mikke. Rzeczywiście, cyprysy byłyby spoko, ale to nie wszystko. Bo poza nimi dostaniemy też kolejne wichury, powodzie i susze (już dzisiaj Polska ma jedne z najniższych w Europie zasobów słodkiej wody).

Pogoda i klimat

Dalej, korzystając ze źle rozumianej dowolności publicysty, Korwin-Mikke przekonuje, że skoro nie potrafimy przewidzieć pogody na dwa tygodnie do przodu, to tym bardziej nie można wierzyć ekspertom od klimatu mówiącym o tym, co będzie za kilkadziesiąt lat. Wystarczy przytoczyć definicję. "Pogoda to stan atmosfery w danym miejscu i czasie; w szerszym ujęciu – warunki meteorologiczne na danym obszarze. Ogół zjawisk pogodowych na danym obszarze w okresie wieloletnim (przynajmniej 30 lat) określany jest jako klimat". Dużo trudniej przewidzieć coś, co jest mocno dynamiczne i zmienne, stąd niepewność prognoz.

"Przypominam tu, że (nigdy formalnie niezniesione!) prawo angielskie z 1631 r. każe karać śmiercią magów, wróżbitów i... przepowiadaczy pogody" - rzuca ostateczny argument. I nawet tutaj się myli. W 1965 r. Zjednoczone Królestwo zawiesiło wykonywanie kary śmierci, a w 1969 r. całkowicie tę karę zniesiono. Idąc tym tokiem myślenia, trzeba by stwierdzić, że Wolne Miasto Gdańsk też istnieje, bo Liga Narodów nie unieważniła zapisów Traktatu wersalskiego z 1919 r.

W poszukiwaniu czarownic

Próbowałem też (poświęciłem na to dobre pół godziny) sprawdzić, czy prawo, o którym wspomina Korwin-Mikke, rzeczywiście istniało. Poległem, a przeszukałem nawet dostępne w Google Books podręczniki na temat czarownic w średniowiecznej Europie.

W tekście ignorancja wylewa się z każdego zdania. Korwin wymienia gospodarcze korzyści wynikające z ocieplenia klimatu. "Dla Polski to możliwość budowania w zimie domów, a opalania się latem nad Bałtykiem bez futer – ale dla świata to otwarcie Oceanu Lodowatego dla żeglugi, ponowne zaludnienie ogromnych połaci Syberii i Kanady, Alaski, Jukonu, Labradoru, Grenlandii itd." - wylicza. "Tak: na narty zamiast do Szwajcarii trzeba będzie jeździć do Norwegii. A białe niedźwiedzie przenieść na Nową Georgię" - dodaje.

Obraz
© google maps | Google Maps

Zaczynając od końca: Nowa Georgia, część Wysp Salomona, leży w strefie równikowej. Jeśli klimat się ociepli, nie zrobi się tam zimniej, tylko jeszcze cieplej, nie wiem więc skąd pomysł, by przesiedlić tam niedźwiedzie polarne. Poza tym nawet jeśli nagle cała strefa okołobiegunowa stanie się zdatna do zamieszkania i upraw, strefy zwrotnikowe się poszerzą, a obszary, gdzie dzisiaj panuje klimat podzwrotnikowy (np. basen Morza Śródziemnego), staną się pustyniami. To oznacza gigantyczne migracje ludności, przede wszystkim z Afryki do Europy. Korwin-Mikke zdaje się totalnie bagatelizować ten problem.

Podobnie jest, gdy polityk pisze o mających zatonąć wysepkach. "Jakby co, to powierzchnia samej Grenlandii jest większa niż tych wszystkich wysepek razem". Rzeczywiście, przeniesienie kilkuset tysięcy ludzi kilka tysięcy kilometrów dalej to żaden problem.

"Nic nas nie zaleje - tak jak nie zalało w X wieku" - zapewnia ekspert. Czyli Korwin-Mikke. Autor odnosi się do okresu, który znamy jako "średniowieczne optimum klimatyczne", czyli okresu podwyższonej temperatury. Problem w tym, że według naukowców nie było to zjawisko globalne (dotyczyło półkuli północnej), a wzrost temperatury był dużo mniejszy, niż ten powodowany dzisiaj przez spalanie paliw.

Festiwal bredni

"Lody Antarktydy podgrzane z -40°C do -38°C nie roztopią się, lody Arktyki po roztopieniu się nie podniosą poziomu wody. Jest prawdą, że część lodu (Grenlandia!) zamieni się w wodę, ale za to... jak wyglądają ciepłe kraje – np. Luizjana? Jest tam parno – nieprawdaż? Bo część wody zamieni się w parę. Będzie parno – i tyle" - uspokaja Korwin-Mikke.

Trudno nawet polemizować z tym festiwalem bredni, ale spróbujmy. Podniesienie się globalnej temperatury stopi część pokrywy lodowej Antarktydy i, tak, będzie to miało wpływ na poziom mórz. I to ogromny, bo dzisiaj te masy wodne spoczywają na lądzie. Po stopieniu spłyną do oceanu i podniosą jego poziom. Teza o tym, że stopienie lodu z Arktyki nie wpłynie na poziom wód jest po prostu nieprawdą.

Na koniec

Korwin przekonuje też, że przecież emisja CO2 ze spalania paliw to żaden problem, bo rośliny to skonsumują i będzie z tego nowy węgiel. Problem w tym, że ponowne uwięzienie węgla z powietrza w ziemi to kwestia milionów lat. Tymczasem na ograniczenie zmian klimatu mamy czas do 2040 r. - wynika z nowego raportu IPCC. Manipulacją jest też twierdzenie Korwin-Mikkego, że dzięki większej ilości CO2 w atmosferze, Ziemia jest bardziej zielona. To prawda, według badań NASA opubliikowanych w 2016 r. jest więcej zieleni, ale badanie dotyczy obszarów, gdzie może odbywać się wegetacja roślin. Tymczasem przez globalne ocieplenie będzie tych terenów mniej.

Uff, koniec. Polemika z tekstem Janusza Korwin-Mikkego to jak przedzieranie się przez bagno - męczące i mało przyjemne. Ale redakcja "Rzeczpospolitej" zmusiła mnie do tego, uchylając się od jakiegokolwiek sprawdzenia "dowodów naukowych", które przedstawił człowiek znany z tego, że po prostu na poczekaniu zmyśla statystyki. Słaby to kierunek dla redakcji INFORMACYJNEJ.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)