Potężna eksplozja zniszczyła hotel w Bagdadzie
Co najmniej 25 osób zginęło, a 45 zostało rannych, gdy silny wybuch zniszczył wieczorem niewielki hotel w śródmieściu Bagdadu - podały amerykańskie władze wojskowe. Pożar objął hotel, sąsiadujące z nim budynki i stojące opodal samochody. Według służb ratowniczych w zwaliskach uwięzionych jest wielu ludzi.
W hotelu znajdowali się także obywatele państw zachodnich; kilku amerykańskich cywilów zostało rannych - powiedział obecny na miejscu zdarzenia podpułkownik armii USA Peter Jones. Wcześniej informowano, że gośćmi hotelu Dżabal Lubnan (Góra Liban) byli zwykle Irakijczycy i przybysze z innych państw arabskich.
Iracki wiceminister spraw wewnętrznych Ahmed Kadhim oświadczył, że hotel był celem ataku rakietowego. Natomiast według amerykańskiego rzecznika wojskowego przyczyna wybuchu nie jest na razie znana, a niektóre doniesienia wskazują na eksplozję samochodu-pułapki.
Na ulicy przed hotelem wybuch wyrwał krater 7-metrowej średnicy i głębokości trzech metrów. Według AFP zamach nastąpił o godz. 20.10 czasu lokalnego (18.10 czasu polskiego).
Zaatakowany hotel stał w pobliżu placu Firdausi, gdzie po wejściu Amerykanów do Bagdadu 9 kwietnia ubiegłego roku obalono wielki pomnik Saddama Husajna. Niedaleko Dżabal Lubnan znajdują się hotele Palestine i Sheraton, popularne wśród zagranicznych przedsiębiorców i dziennikarzy.
"Usłyszałem wybuch, pobiegłem ulicą i zobaczyłem wielu, wielu ludzi zabitych. Były tam zabite dzieci" - powiedział Reuterowi 30-letni Raad Abdul Karim. Według niego okoliczni mieszkańcy to szyici, sunnici i Kurdowie. "To są zwykłe rodziny" - zaznaczył Karim.
"Jest to czas próby. Pozostaniemy w Iraku, by dokończyć naszą pracę dla narodu irackiego" - dodał McClellan.