Poszukiwania narciarza w rejonie Rysów
Dziesięciu ratowników tatrzańskich z Polski
i Słowacji bezskutecznie poszukiwało w piątek narciarza
wysokogórskiego, tzw. ski-alpinisty, który w czwartek wyruszył na
Rysy. Mężczyzna do tej pory nie powrócił z wycieczki po zostawiony
w schronisku w Morskim Oku plecak - podało w piątek po południu
TOPR.
14.05.2004 | aktual.: 14.05.2004 16:49
Według ratownika dyżurnego zakopiańskiej centrali Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, nie wiadomo, czy turysta uległ wypadkowi, czy też np. zapomniał o plecaku i postanowił wrócić po niego kiedy indziej. Dopóki nie ma takiej pewności ratownicy muszą zakładać najgorszy wariant i prowadzić poszukiwania.
"Narciarz nie mieszkał w schronisku i nie wpisywał się do książki wyjść. Zostawił tam tylko plecak z rzeczami i stąd w ogóle wiadomo, że poszedł na narty. Nie wiadomo, czy wrócił i np. zjechał do Zakopanego, a o plecaku zapomniał. Mężczyzna pochodzi spoza Podhala. Nie chcemy podawać jakichkolwiek danych, nie mając pewności, że narciarz jest w górach" - powiedział ratownik dyżurny.
Do piątkowego popołudnia poszukiwany nie pojawił się w domu, nie widziano go też w schroniskach w rejonie Rysów, ani po polskiej, ani po słowackiej stronie Tatr.
Od rana do popołudnia ośmiu ratowników TOPR z trzema psami przeszukiwało wejście na Rysy od strony Morskiego Oka. Nad staw przetransportował ich śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Dwóch ratowników Horskej Zachrannej Slużby prowadziło poszukiwania po słowackiej stronie szczytu.
Nie udało się natrafić na ślad mężczyzny uprawiającego narciarstwo wysokogórskie. Penetrację terenu utrudniała gęsta mgła, która w Tatrach Wysokich ograniczała widzialność do 30 metrów.