PolskaPoszkodowany przez tsunami trafił do szpitala w Krakowie

Poszkodowany przez tsunami trafił do szpitala w Krakowie

Do krakowskiego Szpitala im. Rydygiera trafił
29-letni mężczyzna, który przeżył atak tsunami w Tajlandii.
"Pacjent z obrażeniami nóg leży na oddziale leczenia oparzeń i
chirurgii plastycznej naszego szpitala" - powiedział
dyrektor placówki, Krzysztof Kiciński.

05.01.2005 19:15

Mężczyzna przebywał w Azji na urlopie. Fala tsunami porwała go w chwili, gdy z towarzyszącą mu kobietą spacerował po plaży. Obydwoje zostali rzuceni przez gigantyczną falę kilkaset metrów w głąb lądu.

Uratowali się, wchodząc na unoszącą się na wodzie łódź z turystami. Kobieta nie doznała poważniejszych obrażeń. Mężczyzna trafił najpierw do szpitala w Bangkoku, następnie został przetransportowany do Polski samolotem.

Mężczyzna trafił do nas z potłuczeniami i obrażeniami nóg. Jego stan jest stabilny, choć rana szarpana kończyny jest poważna, wymaga bardzo intensywnego i długiego leczenia - powiedział Krzysztof Kiciński. Wyjaśnił, że pacjent m.in. musi być operowany.

Poszkodowany przez tsunami mężczyzna nie zgodził się na opublikowanie jego personaliów oraz nazwy miasta, z którego pochodzi. W szpitalu pozostanie jeszcze przez kilka tygodni.

W ciągu ostatnich godzin odnalazło się 9 kolejnych osób, które figurowały dotychczas na liście Polaków poszukiwanych po tragicznym trzęsieniu ziemi i tsunami w Azji Południowo-Wschodniej - poinformowało po południu MSZ. Obecnie kontynuowane są więc poszukiwania 21 Polaków.

Według informacji podanych przez ministerstwo we wcześniejszym środowym komunikacie, nadal "nie można oficjalnie potwierdzić zgonu ani jednego spośród zaginionych Polaków", a "niepotwierdzone informacje wskazują na śmierć 5 obywateli polskich".

W wyniku trzęsienia ziemi i fal tsunami, które 26 grudnia nawiedziły kraje nad Oceanem Indyjskim, zginęło - według ostatnich szacunków - prawie 145 tys. osób. Według przedstawicieli ONZ, ofiar może być nawet ponad 150 tysięcy, bo wiele osób ciągle uważa się za zaginione.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)