Poszedłem spać sam, a obudziłem się z Brudzińskim. Poczułem się bezpiecznie
Krasnale, setki krasnali. Jak okiem sięgnąć krasnale. A wszystkie w maleńkich koszulkach z wielkim słowem na „K”. To koszmar, który wkrótce może spędzić sen z powiek Joachima Brudzińskiego, szefa MSWiA. I policji, która jest tak blisko Polaków, jak od dawna nie była.
Żeby zrozumieć w jak czarnej otchłani znalazł się Joachim Brudziński, trzeba się cofnąć o kilka lat.
Był 12 sierpnia 2008 roku. Z zapartym tchem oglądałem relację z Tbilisi, gdzie na wiecu poparcia dla Gruzinów występował prezydent Lech Kaczyński. Od kilku dni trwała gruzińsko-rosyjska wojna o Osetię Południową, a rosyjskie wojska kontrolowały już tereny oddalone od stolicy Gruzji o 40 km. To Lech Kaczyński sprawił, że do Tbilisi przylecieli razem z nim prezydenci: Ukrainy, Litwy, Estonii i premier Łotwy.
Lech Kaczyński: Konstytucja jest święta
"My wiemy, że dziś Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze państwa bałtyckie, a później może i mój kraj. Potrafimy się temu przeciwstawić, jeśli Europa będzie reprezentować wspólne wartości. Powinno tu być 27 państw" – mówił Lech Kaczyński, a jego wystąpienie co rusz przerywały brawa tysięcy ludzi zebranych na placu. Słuchałem prezydenta i byłem z niego dumny. Dla mnie było jasne – tym jednym wystąpieniem przeszedł do historii.
Zapamiętam go, pewnie jak wielu Polaków, właśnie z przemówienia w Tbilisi i tego, że był przywiązany do poszanowania prawa i Konstytucji.
"Nawet jeżeli w moim przekonaniu każda władza może podlegać krytyce, a więc także i Trybunał, to jest to władza, której istnienie, kompetencje są co do zasady niepodważalne. To też niezwykle wzmacnia pozycję tych, którzy funkcje sędziów Trybunału objęli" – mówił Lech Kaczyński w 2006 roku przyjmując ślubowanie od sędziów Trybunału Konstytucyjnego.
Inny cytat: "Trybunał Konstytucyjny był, jest i będzie organem władzy całkowicie niezależnym i, jak wszyscy w Polsce zauważyli, pilnie owej niezależności strzegącym. Nie sądzę, żeby cokolwiek mogło temu stanąć na przeszkodzie".
Dziś nie ma z nami śp. Lecha Kaczyńskiego. Prezydent zginął 10 kwietnia 2010 roku w katastrofie lotniczej w Smoleńsku. Pięć lat później partia jego brata wygrała wybory i natychmiast zapomniała o szacunku dla prawa.
Nadciąga czas anarchii
Wystarczyły trzy lata, aby pod rządami Jarosława Kaczyńskiego niezależność straciły i Trybunał Konstytucyjny, i Sąd Najwyższy, a kraj zaczął pogrążać się w prawnej anarchii.
Prawo i Sprawiedliwość z lekceważeniem odnosiło się do protestów, które odbywały się w obronie niezależności sądów na ulicach miast w całym kraju. Wiadomo, to "ulica i zagranica”.
Szału rządzący dostali dopiero wtedy, gdy napisy „Konstytucja” zaczęły się pojawiać na pomnikach Lecha Kaczyńskiego. To taki niemy wyrzut w stronę i prezydenta Andrzeja Dudy, i PiS, i personalnie Jarosława Kaczyńskiego.
A, że każdy szanujący się członek PiS za punkt honoru postawił sobie wystawienie tablicy lub pomnika ku czci zmarłego prezydenta w swoim większym lub mniejszym miasteczku, miejsc ataku "Konstytucją" jest bez liku.
A gdzie w tym wszystkim jest miejsce dla Joachima Brudzińskiego? Już tłumaczę. Był marzec, może kwiecień. Dochodziła druga w nocy, gdy z bebechów internetu dotarł do mnie, i wyrwał ze snu, opóźniony tweet. To kancelaria premiera informowała, że dzięki działaniom szefa MSWiA policja będzie bliżej Polaków. Pokrzepiony tą wspaniałą wiadomością kimałem dalej.
Tweet jak to tweet – wpadł i uleciał z pamięci. Przypomniałem sobie o nim gdy Obywatele RP i KOD protestowali przez Sejmem przeciwko tysięcznej już nowelizacji ustaw sądowych.
Nadciąga armia krasnali
Oj, policja była wtedy blisko Polaków. Na każdego z nich przypadało z dziesięciu policjantów. Najwyraźniej Joachim Brudziński to słowny minister.
Policja stara się być również blisko Polaków, gdy tropi niczym groźnych przestępców ludzi, którzy na pomniki śp. Lecha Kaczyńskiego zakładają koszulki ze wspomnianym już napisem "Konstytucja”. Ci "przestępcy" mieli znieważyć pomnik (współczując prokuratorom z niecierpliwością czekam na pierwszy akt oskarżenia, a potem na ich wystąpienie przed sądem).
Ponieważ działacze KOD są nie w ciemię bici, akcję błyskawicznie rozszerzyli. Na razie o misia Uszatka, Tuwima i Artura Rubinsteina. Szacunek dla policji – znów była blisko Polaków i zgarnęła do radiowozu tych, którzy ubierali miśka.
Mam dla ministra Joachima Brudzińskiego złą wiadomość. Za PRL ludzie z "Pomarańczowej Alternatywy" malowali na murach Wrocławia krasnale. Tym pacyfistycznym protestem doprowadzali jedynie słuszna władzę ludową i MO - jej zbrojne ramię - do furii. Nie przymierzając takiej, jaka teraz ogarnia PiS i policję na widok koszulek z napisem "Konstytucja".
Zasłużonym krasnalom wrocławianie zaczęli już w wolnej Polsce (dla działaczy PiS – wolną Polskę mamy od 1989 roku, nie od 2015) stawiać pomniczki. Jest ich grubo ponad 300. Widzę jak w nocy minister Brudziński budzi się zlany zimnym potem. Miał sen - widział w nim setki maleńkich ludków ubranych w maluteńkie koszulki z wielkim słowem na „K”.