Polska"Poświęciłem siebie i swoją partię dla dobra Polski"

"Poświęciłem siebie i swoją partię dla dobra Polski"

Przed komisją sejmową ds. nacisków na służby specjalne zeznawał Roman Giertych, b. wicepremier i minister edukacji w rządzie Prawa i Sprawiedliwości. - Poświęciłem siebie i swoją partię dla dobra Polski i nie przyjąłem propozycji Jarosława Kaczyńskiego - powiedział Giertych. Podkreślił, że odrzucenie oferty Kaczyńskiego oznaczało klęskę Ligi Polskich Rodzin w wyborach, ale on się na to zdecydował. - Inaczej nie mógłbym się spokojnie golić - dodał.

"Poświęciłem siebie i swoją partię dla dobra Polski"
Źródło zdjęć: © AFP

07.04.2010 | aktual.: 07.04.2010 17:46

W trakcie swojej swobodnej wypowiedzi, Giertych opowiedział dowcip, który opowiadał Jarosław Kaczyński. - Lech Kaczyński będzie rządził 10 lat, a kolejne 10 ja, Jarosław - przytoczył Giertych. Dodał, że początkowo żart ten był dla niego zabawny, ale po pewnych wydarzeniach przestał go śmieszyć - dodał.

Roman Giertych powiedział, że pierwsze przejawy dążenia do zawłaszczenia władzy u szefa PiS zauważył po wydarzeniach z 2005 roku. Przykładem miały być według Giertycha, działania posłów tego ugrupowania, którzy celowo zwlekali z uchwaleniem ustawy budżetowej. Miało to doprowadzić do przekroczenia konstytucyjnego terminu, w którym trzeba przedstawić budżet do przedstawienia prezydentowi. Przekroczenie tej daty daje prezydentowi uprawnienie do rozwiązania parlamentu.

Zdaniem Giertycha właśnie do tego dążył Jarosław Kaczyński. Nowe wybory w tamtym okresie miałyby dać jego partii pełnię władzy. - To, co robił Kaczyński, było obrzydliwe i sprzeczne z demokracją - podkreślił Giertych.

Giertych zarzucił Kaczyńskiemu i ówczesnemu marszałkowi sejmu Markowi Jurkowi, że sejmowymi kruczkami i jawnym łamaniem regulaminu sejmu dążyli do rozwiązania sejmu.

"Kaczyński dąży do władzy absolutnej"

Giertych zarzucił Kaczyńskiemu, że ten dążył do władzy absolutnej. Kaczyński chciał mieć prezydenta, większość w sejmie, marszałka. - Kaczyński uderzył w sądy, w media, w Kościół - powiedział przed komisją były wicepremier. Podkreślał, że są to jego słowa sprzed lat i już wtedy mówił to otwarcie.

- To, co robił Kaczyński, było obrzydliwe - podkreślał Giertych. Przyznał, że poświęcił dobro swojej partii. Wiedział bowiem doskonale, że nieprzyjęcie warunków Jarosława Kaczyńskiego oznaczało sromotną porażkę w wyborach. - Nie mogłem przyjąć propozycji Kaczyńskiego, bo wtedy nie mógłbym się spokojnie golić - powiedział. Giertych wspomniał, że musiałby zaakceptować metody walki przy użyciu prokuratury, służb specjalnych, uległych sądów.

Roman Giertych powiedział przed komisją, że Jarosław Kaczyński w walce o władzę sięgał po różne nieparlamentarne środki. Wymienił wśród nich chociażby plan aresztowania żony Grzegorza Schetyny za domniemane nieprawidłowości w funkcjonowaniu jej firmy. Inną tego typu sprawą były próby prześwietlania przeszłości Donalda Tuska, którego życiem osobistym interesowała się podobno Milicja Obywatelska. Wiedza funkcjonariuszy PRL miała być wykorzystana przeciwko szefowi PO - dodał Giertych.

Giertych przyznał też, że Kaczyński oferował mu zostanie trzecią osobą w państwie. - Oczywiście do czasu - ironicznie podkreślił Giertych.

Plan: oddzielić Leppera od Samoobrony

Giertych przedstawił, w jaki sposób - jego zdaniem - Jarosław Kaczyński chciał rozdzielić Andrzeja Leppera od Samoobrony. Gdy wybuchła tzw. seksafera, za którą Lepper ostatecznie został skazany na karę więzienia, Kaczyński nie mógł Leppera po prostu odwołać, bo w ślad za tym z koalicji wyszłaby Samoobrona. Wtedy Kaczyński - mówił Giertych przed komisją - zaczął szykować prowokację przeciwko Lepperowi, ale jednocześnie chronił go przed zarzutami ws. seksafery. Miało to pozwolić na przejęcie przez Kaczyńskiego Samoobrony.

Prowokacje zakończyła się tzw. aferą gruntową, gdy rzekomo Lepper miał wziąć łapówkę za odrolnienie ziemi na Mazurach. Według Giertycha początków tej afery należy się doszukiwać na początku 2007 roku, kiedy to PiS dążyło do zmian w ustawie o immunitecie poselskim. Według Giertycha PiS od tamtego czasu zaczęło wykorzystywać służby specjalne do prowokacji wobec opozycji i partnerów koalicyjnych. Giertych przypomniał, że w lipcu rozmawiał w tej sprawie z Jarosławem Kaczyńskim a premier wtedy poinformował go o próbach rozbicia Samoobrony na dwa ugrupowania, których członkowie zasililiby szeregi LPR i PiS-u.

Doszło jednak do przecieku, w wyniku którego Lepper został ostrzeżony. Ostatecznie, gdy afera gruntowa wybuchła, Kaczyński odwołał Leppera z rządu.

Kaczyński zbierał "haki"?

Giertych opowiadał też, że Jarosław Kaczyński, gdy był premierem, "interesował się ważniejszymi osobami z PO". Posłowie pytali Giertycha m.in. o jego wypowiedź z wywiadu prasowego, w który mówił, że wszyscy politycy PO mieli teczki założone przez PiS. Giertych podkreślił, że nie należy dosłownie odczytywać jego słów. Zaznaczył, że jego wiedza na ten temat jest "fragmentaryczna" i pochodzi z którejś "z ponad 100" rozmów, jakie, będąc członkiem rządu, przeprowadził z Jarosławem Kaczyńskim.

Wcześniej, w trakcie swobodnej wypowiedzi, Giertych zeznał, że Jarosław Kaczyński, gdy był premierem, mówił mu o informacjach z archiwów MO dotyczących Donalda Tuska, a także o możliwości zatrzymania żony Grzegorza Schetyny oraz działaniach prokuratury wobec matki Sławomira Nowaka.

Zeznał też, że słyszał od byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobro o zarzutach jakiejś osoby wobec byłego szefa SLD Wojciecha Olejniczaka. Zadeklarował, że o szczegółach powie na posiedzeniu niejawnym.

"Bardzo lubię Ziobrę, spotykaliśmy się często"

Giertych, pytany o swoje relacje towarzyskie z byłym ministrem sprawiedliwości Zbigniewem Ziobrą wspominał, że gdy razem byli w rządzie zapraszał go do siebie do domu. - Spotykaliśmy się dosyć często. Osobiście bardzo go lubię. Jednak podpisując zgodę na operację CBA złamał prawo - powiedział. W opinii Giertycha Ziobro "dał się użyć jako narzędzie" Jarosławowi Kaczyńskiemu. Giertych mówił również, że także po rozpadzie koalicji PiS i LPR Ziobro zjawił się kilkakrotnie w jego kancelarii prawnej.

Giertych szeroko opisywał stosunki panujące w koalicji Samoobrona-LPR-PiS. - Jarosław Kaczyński uległ pokusie władcy, dla którego najważniejszą sprawą staje się to, żeby tej władzy nie utracić. Sytuacja polityczna miała być taka, żeby żadne wybory nie mogły jej zmienić - powiedział.

Według Giertycha, o chęci zdominowania przez PiS sceny politycznej świadczyła przygotowywana w Ministerstwie Sprawiedliwości ustawa o TK, która miała zmieniać sposób wyboru prezesa trybunału, aby większy wpływ na ten wybór miał prezydent oraz ustawa o sądzie prasowym.

Giertych powiedział, że Jarosław Kaczyński planował osłabienie Samoobrony przez pozbawienie przewodnictwa w partii Andrzeja Leppera oraz podział klubu tej partii - częścią posłów miał kierować Krzysztof Filipek, druga część miała przejść do LPR.

Giertych mówił również o spotkaniu z udziałem Jarosława Kaczyńskiego, Przemysława Gosiewskiego i Andrzeja Leppera tuż przed finałem akcji CBA w ministerstwie rolnictwa, w związku z tzw. aferą gruntową w lipcu 2007 roku. - Miałem wrażenie, że Jarosław Kaczyński świetnie bawi się sytuacją, że do wieczora z kimś rozmawia, kawkę pije, a na drugi dzień rano ta osoba ma być zatrzymana na wiele lat. Wiele rzeczy cynicznych w polityce widziałem, ale to przekroczyło wszelkie granice mojego ówczesnego doświadczenia politycznego - podkreślił.

6 lipca CBA zatrzymała bohaterów afery gruntowej Piotra Rybę i Andrzeja K. Prokuratura badała kilka wersji dlaczego operacja, polegająca na wręczeniu im łapówki za załatwienie odrolnienia gruntów w Ministerstwie Rolnictwa kierowanym przez Andrzeja Leppera, nie powiodła się. Rozważano m.in. scenariusz, według którego 6 lipca rano o akcji uprzedził Leppera poseł Samoobrony Lech Woszczerowicz.

"Wierzejski uprzedził Leppera, że PiS szykuje 'grubą sprawę'"

Giertych podkreślił, że nie wie, kto był źródłem przecieku ws. akcji CBA w resorcie rolnictwa. Według Giertycha, Lepper mówiąc o akcji CBA "był wzburzony". - Mówił, że ma kogoś w CBA, ale nie wiem czy to jest prawda - dodał. Powiedział też, że przed wybuchem afery gruntowej, odwiedził go polityk LPR Wojciech Wierzejski z informacją, że PiS szykuje "grubą sprawę przeciwko Samoobronie". Wierzejski - według Giertycha - uzyskał tę wiedzę od osób z "kręgów PR". - Informacja, że coś się dzieje wokół Samoobrony chodziła od kilku dni w Sejmie - zaznaczył.

Giertych zeznał, że nie wie czy jego telefon był na podsłuchu. - Myślę, że jeżeli chodzi o część posłów taka obawa była uzasadniona. Część moich rozmów była nagrana - powiedział.

Dodał, że gdy odwiedzał premiera Jarosława Kaczyńskiego wielokrotnie w jego gabinecie spotykał przedstawicieli służb specjalnych, w tym szefa CBA Mariusza Kamińskiego, szefa ABW Bogdana Święczkowskiego oraz Antoniego Macierewicza. - Jarosław Kaczyński ulegał nastrojowi wytwarzanemu przez Mariusza Kamińskiego i Andrzeja Leppera - ocenił.

Podczas pytań posła Lewicy Krzysztofa Matyjaszczyka doszło do scysji między nim a świadkiem. - Pan sobie jaja robi czy odpowiada przed komisją? - zapytał w pewnym momencie Giertycha Matyjaszczyk, gdy ten zwracał mu uwagę, że poseł pyta go o opinie, a nie o fakty.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)