Posłowie na koszt podatników lecą na antypody
Prawie dwa tygodnie na antypodach na
koszt Skarbu Państwa zafundowała sobie delegacja
senatorów i posłów, która wybiera się właśnie w podróż marzeń do
Australii i Nowej Zelandii - dowiedział się "Dziennik".
Towarzyszyć im będzie 69 urzędników, tłumaczy i biznesmenów.
16.03.2007 03:40
Politycy, którym udało się znaleźć w składzie delegacji, twierdzą, że ta egzotyczna podróż, na dodatek prezydenckim samolotem, nie ma nic wspólnego z turystyką. To czysto robocza wizyta. Mamy spotkanie za spotkaniem - przekonuje poseł PO i członek Polsko-Australijskiej Grupy Parlamentarnej Stanisław Gorczyca, który do tej pory nie był jeszcze na antypodach.
Przyznaje jednak, że chciałby chociaż na chwilę zajrzeć na Bondi Beach w Sydney, jedną z najpiękniejszych plaż na świecie. Ta atrakcja może nam umknąć, bo takiego punktu chyba nie ma w naszym programie - martwi się.
Więcej optymizmu ma jego klubowy kolega Jakub Rutnicki, który także zasiada w Polsko-Australijskiej Grupie Parlamentarnej. Liczy na to, że uda mu się zanurzyć stopę w oceanie.
Tak sprecyzowanych oczekiwań nie ma za to inna uczestniczka delegacji posłanka Samoobrony Renata Rochnowska, która w Sejmie zajmuje się finansami publicznymi. To klub wytypował mnie do tego wyjazdu. Wybrali mnie, bo znam angielski - przyznaje z rozbrajającą szczerością.
Oprócz tej trójki polski Sejm w Australii będzie reprezentować jeszcze Janusz Dobrosz z LPR i Stanisław Zając z PiS. Marszałek Senatu Bogdan Borusewicz, który ma stać na czele delegacji, przyznaje, że nie wie, dlaczego jadą akurat te osoby. (PAP)