Posłowie biorą pieniądze na mieszkanie w Warszawie, a mieszkają niedaleko stolicy
Wielu Polaków codziennie dojeżdża kilkadziesiąt kilometrów do pracy. Posłowie spoza Warszawy nie muszą tego robić. Dostają pieniądze na wynajem mieszkania.
Posłowie spoza Warszawy mają dwie możliwości zakwaterowania na czas posiedzeń Sejmu: mogą zamieszkać w Domu Poselskim, albo wynająć mieszkanie. Na ten cel moga otrzymać do 2,2 tys. zł miesięcznie. Jak wynika z informacji "Super Expressu" aż 170 posłów nie chce mieszkać w Domu Poselskim i woli wynajmować mieszkanie w stolicy. No, cóż. Mają do tego prawo. Jednak, jak twierdzi dziennik, część posłów nadużywa przysługujących im przywilejów.
O co chodzi? O to, że kilkoro posłów mieszka zaledwie kilkadziesiąt kilometrów od stolicy. Zdaniem dziennikarzy "Super Expressu" mogliby więc oni, tak jak wielu Polaków, dojeżdżać na posiedzenia Sejmu lub komisji autem lub pociągiem, a nie - jak pisze dziennik - "doić Sejm i miesiąc w miesiąc brać niemałe pieniądze na wynajem mieszkań w stolicy".
Dziennik sporządził listę posłów, którzy wynajmują w Warszawie mieszkanie, mimo że mieszkają niedaleko niej. Znalazł się na niej m.in. minister Henryk Kowalczyk, któremu - jak informuje "SE" - "od lat trudno się przełamać, by dojeżdżać 50 km do pracy". "I co z tego, że w jego garażu stoją aż dwa samochody!" - czytamy w dzienniku.
45 km od Warszawy mieszkają posłowie PiS: Marek Suski z Grójca i Teresa Wargocka z Mińska Mazowieckiego.
- Korzystam z ryczałtu, bo pozwala mi na to regulamin Sejmu. Nie robię nic wbrew przepisom. A nawet dzięki temu, uważam, lepiej wykonuję swoją pracę - tłumaczy "SE" Wargocka.
Poseł PiS Maciej Małecki mieszka 65 km od Warszawy - w Sochaczewie. Anna Białkowska z PO ma z Radomia do stolicy 90 km. Poseł Arkadiusz Czartoryski z PiS - zdaniem "SE" - mógłby dojeżdżać na posiedzenia Sejmu z Ostrołęki, oddalonej od stolicy o 100 km.