Posłanka Lewicy: rodzice chorych dzieci dostali pisma od Mejzy
Posłanka Lewicy Anita Kucharska-Dziedzic poinformowała, że rodzice nieuleczalnie chorych dzieci, którzy opowiedzieli w mediach o swoich kontaktach z firmą Łukasza Mejzy, otrzymali od wiceministra sportu pisma. Podczas zwołanej w środę konferencji prasowej polityk opowiedziała o szczegółach.
Jak ustaliła wcześniej Wirtualna Polska, firma Łukasza Mejzy obiecywała osobom nieuleczalnie chorym powrót do zdrowia. Cena wyjściowa leczenia w Meksyku wynosiła 80 tys. dolarów. Więcej o bulwersujących doniesieniach ws. wiceministra sportu przeczytać można w materiale pt. "Jak Łukasz Mejza postanowił zarobić na cierpieniu".
Szczegóły dotyczące pism, jakie otrzymać mieli rodzice chorych dzieci, Anita Kucharska-Dziedzic postanowiła przekazać podczas zorganizowanej w środę konferencji prasowej. Stojąc przed biurem poselskim Łukasza Mejzy w Zielonej Górze podkreśliła, że 23 listopada wiceminister podpisał pełnomocnictwa dla swoich adwokatów.
- Po pierwszych doniesieniach medialnych i pierwszych doniesieniach do prokuratury ws. szemranej działalności firmy, która chciała żerować na osobach ciężko chorych, umierających, Łukasz Mejza podpisał pełnomocnictwa dla panów adwokatów Macieja Zaborowskiego i Huberta Kubika. To się stało 23 listopada - rozpoczęła posłanka przed biurem poselskim wiceministra sportu w Zielonej Górze.
Dodała, że 24 listopada Kubik skierował kopię pełnomocnictwa jako załącznik w wiadomości mailowej wysłanej do matki dziecka opisanego w pierwszym artykule Wirtualnej Polski.
Pisma do rodziców chorych dzieci. "Przed Mejzą stoi groźba zadośćuczynień"
Posłanka Lewicy przekazała, co od prawnika dowiedziała się matka dziecka. - Otóż dowiedziała się, że materiał prasowy autorstwa Szymona Jadczaka i Mateusza Ratajczaka zawiera nieprawdę i szkodzi imieniu Łukasza Mejzy, w związku z tym dziennikarze zostaną pozwani. Matka dowiedziała się też, że udostępniając te materiały, komentując i pisząc posty o swojej sytuacji, również robi dokładnie to, co dziennikarze, czyli kłamie na temat pana Mejzy i jego działalności - mówiła polityk Lewicy.
- Pełnomocnik Mejzy zażądał usunięcia postów. Były to posty, na podstawie których dziennikarze napisali swój pierwszy artykuł. Czyli nakazano pani, żeby usunęła wszystkie informacje o tym, co firma Mejzy chciała zrobić jej i jej dziecku. Chciała wydobyć 1 mln 200 tys. zł na leczenie jej ciężko chorego dziecka - zaznaczyła Anita Kucharska-Dziedzic.
Podkreśliła jednocześnie, że tezy o tym, iż otrzymane przez rodziców chorych dzieci załączniki są pismami przedprocesowymi, "najmocniej bronić będzie pełnomocnik Mejzy". - Bo jeżeli nie było to pismo przedprocesowe, to adwokat przekroczył swoje uprawnienia, a także wykroczył poza pełnomocnictwo, które dostał - wyjaśniła.
- Mejza poprzez swojego pełnomocnika kieruje listy do matki śmiertelnie chorego dziecka, kobiety zdesperowanej i zrozpaczonej, która codziennie rano wstaje, żeby walczyć przez cały dzień o każdy jego oddech - przekonywała posłanka.
Poinformowała też, że od wtorku otrzymała kilkanaście deklaracji od adwokatów i radców prawnych, którzy pro bono chcą reprezentować osoby poszkodowane przez Mejzę i jego firmę. - Nie bójcie się. Nie zostawimy was (…) Przed panem Mejzą stoi groźba zadośćuczynień - powiedziała Anita Kucharska-Dziedzic.
Posłanka Lewicy już we wtorek zapowiadała konferencję prasową w tej sprawie. Łukasz Mejza zaprzeczył informacjom przekazanym przez Kucharską-Dziedzic. "Żadnych pism przedprocesowych do rodziców nie było!" - napisał na Twitterze. Polityk obecnie przebywa obecnie na urlopie. Wciąż jest wiceministrem w rządzie Mateusza Morawieckiego.