Porwani w Iraku dziennikarze wrócili do Francji
Christian Chesnot i Georges Malbrunot, francuscy dziennikarze porwani w Iraku i zwolnieni we wtorek przez porywaczy, wrócili wieczorem do Paryża.
22.12.2004 | aktual.: 22.12.2004 21:47
Francuski samolot wojskowy z dziennikarzami na pokładzie wylądował w bazie lotniczej Villacoublay pod Paryżem tuż przed godz. 18:30. Maszyną tą poleciał po nich na Cypr minister spraw zagranicznych Michel Barnier. Na Cypr dziennikarze dotarli po południu z Bagdadu.
Dziennikarze byli tuż po wylądowaniu w dobrej formie i uśmiechnięci, choć wyglądali na wychudzonych. Czekali na nich prezydent Jacques Chirac, premier Jean-Pierre Raffarin i kilku członków rządu, ale przede wszystkim rodziny, które nie kryły ze szczęścia łez.
Oswobodzenie przebiegło dobrze - powiedział Malbrunot na zaimprowizowanej na lotnisku konferencji prasowej. Wszystko odbyło się bardzo niespodziewanie, ale pewnie zawsze tak to się odbywa - dodał.
Podkreślił, że obaj byli dobrze traktowani przez porywaczy. Czuliśmy, że zależy im na naszym bezpieczeństwie. Trzymali nas w dobrych warunkach - powiedział.
Dodał, że byli przetrzymywani w kilku różnych miejscach, także w okolicach, gdzie trwały walki między bojownikami a wojskami USA. Gdy działania zbrojne były zbyt blisko, porywacze wywozili ich gdzie indziej, ukrytych w samochodach.
Chesnot powiedział, że już po kilku dniach od porwania 20 sierpnia zorientowali się, że porywacze nie chcą im zrobić krzywdy. Wkrótce francuski wywiad nawiązał kontakt z porywaczami.
Najgorszy był tydzień na początku listopada, kiedy negocjacje zostały zerwane, a jeden z porywaczy powiedział nam, że sprawy idą źle i nasze życie wisi na włosku. Dopiero potem z powrotem udało się nawiązać negocjacje - opowiadał wyraźne poruszony Chesnot.
Władze już wcześniej zapowiedziały, że po powrocie dziennikarze przejdą krótkie badania w jednym ze szpitali wojskowych, ale święta spędzą z rodzinami.
Michał Kot