Porwani na lata
Są ich w kolumbijskiej dżungli tysiące. Odbijać ich z bronią w ręku czy negocjować bez końca?
25.03.2008 | aktual.: 25.03.2008 12:24
Aby Magdalena Rivas mogła usłyszeć swojego syna, potrzebny jest odtwarzacz DVD. Jej wnuczka przynosi go do wąskiego pokoju. Dziewczynka zna swego wujka tylko z tego błyszczącego plastikowego krążka. Miała zaledwie 18 miesięcy, gdy zaginął w kolumbijskiej dżungli. Niebawem minie od tamtej chwili dziesięć lat.
Na ekranie pojawia się szczupły, młody mężczyzna o wysokim czole, ubrany w niebieską bluzę, na tle kwieciście porośniętej kryjówki. – Jestem podporucznik Elkin Hernández Rivas z Policji Narodowej, uprowadzony 14 października 1998 roku – mówi smutny głos. – Chciałbym szczególnie pozdrowić moją rodzinę. Cieszę się, że po tylu latach mogę to zrobić. Mówi około dziesięciu minut.
To piąty i dotychczas ostatni znak życia Elkina Hernándeza, jednego z trojga dzieci Magdaleny Rivas i Silvia Hernándeza. Jednej z 4,5 tys. ofiar największej na świecie akcji porwań i przetrzymywania zakładników. Nagranie pochodzi sprzed kilku miesięcy, zostało dostarczone rodzicom w lipcu 2007 roku. Film niesie nadzieję, a równocześnie daje obraz tego, co oznacza prawie dziesięć lat więzienia przez marksistowskie Rewolucyjne Siły Zbrojne Kolumbii (FARC).
Peter Burghardt
Pełna wersja artykułu dostępna w aktualnym wydaniu "Forum".